Kolarskie święto na brukach północnej Francji już w niedzielę
W niedzielę, 13 kwietnia, serca kibiców kolarstwa zabiją zdecydowanie mocniej. Jeszcze mocniej tętnić będzie krew w żyłach 200 zawodowych kolarzy, którzy w niedzielne przedpołudnie podpiszą we francuskim Compiègne listę startową, po czym wskoczą na rowery i rozpoczną 112. edycję “Niedzieli w Piekle”.
Trzeci z monumentów. Zwany “Piekłem Północy”, “Królową klasyków”, “Wielkanocnym wyścigiem”. Impreza, której kibice nie mogą się doczekać – prowadząca drogami i bezdrożami północnej Francji, w pamięci pozostająca na lata. Wyścig, na który jedni kolarze klną na czym świat stoi, inni porównują do miłości życia, choć nie potrafią wytłumaczyć powodu tego uczucia. Z perspektywy laika wygląda to znacznie prościej – tysiące ludzi ekscytują się dwustoma mężczyznami, którzy na własne życzenie ryzykują swoje zdrowie i życie, wsiadając na leciutki rower na cienkich oponach i przez ponad 250 kilometrów pędzą po bezdrożach, naszpikowanymi “kocimi łbami”, na widok których jazda na rowerze jest ostatnią rzeczą, jaka przychodzi do głowy.
Oto w krótkich słowach Paryż – Roubaix. Wyścig legenda. Jego kolejna odsłona przed nami.
Trasa
Wyścig liczy sobie 257 kilometrów – start z podparyskiego Compiègne, a finisz na słynnym velodromie w Roubaix. Główną trudnością wyścigu są bruki – nie brukowane podjazdy jak podczas Ronde van Vlaanderen – ale sektory o wybrukowanej nawierzchni, których w tym roku organizatorzy przygotowali aż 28.
Te brukowe trudności zaczynają się po 97 kilometrach i nie opuszczają zawodników już do samego końca. Ich łączna długość to 51,1 kilometra, a więc minimalnie mniej niż przed rokiem.
Brukowane sektory:
28 – Troisvilles (97,5 km – 2200 m; ***)
27 – Viesly (104 km – 1800 m; ***)
26 – Quiévy (106,5 km – 3700 m; ****)
25 – Saint-Python (111 km – 1500 m; **)
24 – Solesmes (119,5 km – 800 m; **)
23 – Saulzoir (126 km – 1200 m; **)
22 – Verchain-Maugré (130,5 km – 1600 m; ***)
21 – Quérénaing – Famars (135 km – 1200 m; **)
20 – Monchaux-sur-Ecaillon (140,5 km – 1600 m; ***)
19 – Haveluy (153 km – 2500 m; ****)
18 – Trouée d’Arenberg (161,5 km – 2400 m; *****)
17 – Wallers – Hélesmes, aka „Pont Gibus” (167,5 km – 1600 m; ****)
16 – Hornaing (174,5 km – 3700 m; ****)
15 – Warlaing – Brillon (182 km – 2400 m; ***)
14 – Tilloy – Sars-et-Rosières (185 km – 2400 m; ****)
13 – Beuvry-la-Forêt – Orchies (191,5 km – 1400 m; ***)
12 – Orchies (196,5 km – 1700 m; ***)
11 – Auchy-lez-Orchies – Bersée (202,5 km – 2700 m; ****)
10 – Mons-en-Pévèle (208 km – 3000 m; *****)
9 – Mérignies – Avelin (214 km – 700 m; **)
8 – Pont-Thibaut (217,5 km – 1400 m; ***)
7 – Templeuve – Moulin de Vertain (223,5 km – 500 m; **)
6b – Cysoing – Bourghelles (230 km – 1300 m; ****)
6a – Bourghelles – Wannehain (232,5 km – 1100 m; ***)
5 – Camphin-en-Pévèle (237 km – 1800 m; ****)
4 – Le Carrefour de l’Arbre (240 km – 2100 m; *****)
3 – Gruson (242 km – 1100 m; **)
2 – Hem (249 km – 1400 m; **)
1 – Roubaix (256 km – 300 m; *)
Po pierwszych 100 kilometrach trasa zmienia się w brukowy rajd – nawierzchnia asfaltowa przeplata się z sektorami bruku i tak pozostaje już do końca zmagań.
Niecałe 100 kilometrów przed metą peleton jedzie na jeden z dwóch najtrudniejszych fragmentów trasy – Trouée d’Arenberg – inaczej znany jako Lasek Arenberg. Po raz pierwszy “użyty” przez organizatorów w 1968 roku, po rekomendacji Jeana Stablinskiego, który drogi te znał z racji swojego zatrudnienia w okolicznej kopalni. Arenberg liczy 2400 metrów i jest wznoszącą się drogą przez lasek. Dawniej kolarze pokonywali go z drugiej strony (co sprawiało rzecz jasna, że droga prowadziła w dół), ale ze względów bezpieczeństwa zmieniono ten stan rzeczy. Odcinek ten jest ekstremalnie trudny – bruk jest nieregularny i trzeba mieć sporo szczęścia i umiejętności by z odcinka tego wyjechać w jednym kawałku i bez defektu. Organizatorzy nie ułatwiają kolarzom życia – pobocza zostały pracowicie zaorane i obstawione barierkami, tak by uniemożliwić dezercję z bruku.
Ciężkim odcinkiem jest też zlokalizowany 72 kilometry przed metą Tilloy-lez-Marchiennes, o którego trudności stanowią dwa zakręty pod kątem 90 stopni. Kluczowym odcinkiem w końcówce jest z kolei Mons-en-Pévèle, zlokalizowany 49 kilometrów przed metą. Sekcja jest długa, ale jakość bruku po pierwszym kilometrze zaczyna się znacząco pogarszać.
W końcówce, 17 kilometrów przed metą, kolarze pokonują bardzo trudny odcinek – Le Carrefour de l’Arbre. Dwa kilometry bruku już nie raz okazały się decydujące. Jakość bruku zmienia się – jedne odcinki są lepsze, inne gorsze. Kolarze uważać muszą szczególnie na zakręcie przed restauracją – błąd tam może kosztować dobrą pozycję.
Bruki prowadzą do samego Roubaix, gdzie kończy się wyścig. Lina mety zlokalizowana jest na welodromie, a finisz na nim jest pięknym podsumowaniem zmagań na brukach północy.
Faworyci
Tylko dwóch kolarzy w historii wygrało wyścig cztery razy. Tom Boonen i Roger van Vlaeminck.
W tym roku do dołączenia do tego wąskiego grona aspiruje Szwajcar Fabian Cancellara, który na koncie ma już wygraną przed niespełna tygodniem w Ronde van Vlaanderen. “Spartakus” wygrywał tu już trzykrotnie i obecnie jest murowanym faworytem do powtórzenia triumfu z lat 2006, 2010 i 2013.
Boonen także stanie na starcie, jednak jego dyspozycja jest nieco zagadką – “Flandrię” przegrał, gdyż nie miał sił by odpowiedzieć na atak Cancellary, a nie pomogła mu też ekipa, która wyścig przegrała taktycznie. Tym razem zespół Patricka Lefevere’a grać może także na innych doświadczonych brukowców – Stijna Vandenbergha, Nikiego Terpstrę i przełajowego mistrza świata Zdenka Stybara.
Swoje pierwsze zwycięstwo w monumencie ściga Słowak Peter Sagan (Cannondale), ale jego dyspozycja także nie przedstawiała się ostatnio najlepiej. Zwycięstwo w E3 Harelbeke podbudowało młodego zawodnika, ale totalna klapa, jaką okazał się jego występ na bergach Flandrii ostudziła jego bojowy zapał.
Triumf w monumencie chodzi po głowie Sepowi Vanmarcke (Belkin). Holender przed rokiem był na welodromie drugi, w tym roku przyjechał trzeci we “Flandrii”, a na brukach Północy ściga się od kilku lat z sukcesami.
Walczył do upadłego z pewnością będzie John Degenkolb (Giant-Shimano), mocnym składem rusza ekipa Sky – w szeregach mając Edvalda Boassona Hagena, Gerainta Thomasa oraz Bradley’a Wigginsa. Po rajdzie na brukach Flandrii na dobry występ przygotowuje się Taylor Phinney (BMC), którego wspierali będą Thor Hushovd oraz Greg van Avermaet.
Uważać trzeba na Heinricha Hausslera (IAM Cycling), Matther Haymana (Orica-GreenEdge), Sebastiena Turgot (Ag2r La Mondiale), Kennetha Vanbilsena (TopSportVlaanderen) czy Alexandra Kristoffa (Katusha).
Pełna lista startowa dostępna jest tutaj.
Z archiwum “Szosy”:
1999 Andrea Tafi Wilfried Peeters Tom Steels
2000 Johan Museeuw Peter van Petegem Eric Zabel
2001 Servais Knaven Johan Museeuw Romans Vainsteins
2002 Johan Museeuw Steffen Wesemann Tom Boonen
2003 Peter van Petegem Dario Pieri Wiaczesław Jekimow
2004 Magnus Backstedt Tristan Hoffman Roger Hammond
2005 Tom Boonen George Hincapie Juan Antonio Flecha
2006 Fabian Cancellara Tom Boonen Alessandro Ballan
2007 Stuart O'Grady Juan Antonio Flecha Steffen Wesemann
2008 Tom Boonen Fabian Cancellara Alessandro Ballan
2009 Tom Boonen Filippo Pozzato Thor Hushovd
2010 Fabian Cancellara Thor Hushovd Juan Antonio Flecha
2011 Johan Vansummeren Fabian Cancellara Maarten Tjallingii
2012 Tom Boonen Sebastien Turgot Alessandro Ballan
2013 Fabian Cancellara Sep Vanmarcke Niki Terpstra
Ciekawostki
Josef Fischer, który wygrał pierwszą edycję wyścigu w 1896 roku, był obywatelem Cesarstwa Niemieckiego i poddanym cesarza Wilhelma II Hohenzollerna. Do mety dotarł 25 minut przed rywalami, po drodze wpadając na psa i zatrzymując się by przepuścić stado krów. Na metę wjechał pokryty krwią. Jego obrażenia nie umywały się jednak do tego, przez co przeszedł Brytyjczyk Arthur Linton, który po drodze leżał 6 razy, raz również zaliczając kolizję z psem. Ostatecznie twardemu Anglikowi udało się skończyć na czwartym miejscu.
Nazwa “piekło północy” nie wzięła się bynajmniej od trudności brukowanych sektorów. Przydomek ten impreza zdobyła sobie w 1919 roku. Wyścig rozegrano zaraz po wojnie, a opisy trasy i okolicy którą przemierzali kolarze pełne były przerażenia nad zniszczeniami i spustoszeniami poczynionymi przez cztery lata walk.
Nie było drzew, wszystko było zrównane z ziemią. Każdy kawałek terenu zdawał się być przewrócony do góry nogami. Kratery po pociskach były wszędzie. Jedyne co wyróżniało się na tle tego krajobrazu, to krzyże, oznaczone trójkolorowymi wstążkami. To jest piekło!
– pisała wtedy L’Auto, poprzedniczka L’Equipe.
Bernard Hinault wygrał Paryż-Roubaix tylko raz w karierze – w 1981 roku. Francuz triumfował w koszulce mistrza świata, a że fanem bruków zdecydowanie nie był, na starcie stanął tylko 5 razy w życiu. Co ciekawe – nigdy nie skończył poniżej 13. miejsca.
– Paryż-Roubaix to nonsens
– rzucił po wygranej “Borsuk”.
– Paryż-Roubaix bez deszczu to nie jest Paryż-Roubaix
– powiedział kiedyś Sean Kelly, który triumfował w 1984 i 1986 roku, za pierwszym razem ręce w górę unosząc po pokonaniu zalanej błotem trasy.
Wyścig juniorów
Kilka godzin przed finiszem elity mężczyzn, na 120-kilometrowej trasie powalczą także juniorzy. Polska wystawiła sześcioosobowy skład, a z orzełkiem na piersi pojadą: Szymon Sajnok, Paweł Węgierski, Alan Banaszek, Norbert Banaszek, Damian Sławek, Mikołaj Gutek.
Transmisja
Eurosport: 13:30
Rai Sport 2: 12:50
Rai 3: 15:05
Sporza: 13:00
France 3: 12:50
Pogoda
W Roubaix zapowiadane jest lekkie zachmurzenie, ale przez chmury ma przebijać się słońce. Temperatura około 12 stopni Celsjusza. Po raportach poszczególnych zespołów widać, że na trasie jest sucho, co oznacza tumany kurzu podczas wyścig. Na trasie temperatura nie przekroczy 15 stopni, pojawić się powinno zachmurzenie, ale synoptycy nie przewidują opadów deszczu.
mapki: www.letour.fr