Danielo - odzież kolarska

Kalendarium z piekła rodem

300px-Paris–Roubaix_logo.svg

Historia “Niedzieli w Piekle” w pigułce

1895/1896 – za sprawą Theodore Vienne i Maurice Pereza (dwojga miejscowych „magnatów” na rynku włókienniczym) w czerwcu 1895 roku na skraju parku Barbieux powstaje tor kolarski w Roubaix – Velodrome Roubaisien. Vienne i Perez chcąc wypromować swe miasto i tor kontaktują się Paulem Rousseau z dziennika sportowego Paris-Velo i proponują mu zorganizowanie wyścigu Paryż – Roubaix na dystansie 280 kilometrów. Nowy wyścig ma być próbą generalną przed rozgrywanym od 1891 roku 560-kilometrowym majowym maratonem z Bordeaux do Paryża. Pierwszy P-Roubaix rusza 19 kwietnia 1896 o godzinie 5:30 (!) z okolic Cafe Gillet przy Boulevard Maillot. To niedziela wielkanocna stąd na lata P-Roubaix zyskuje swój pierwszy przydomek „La Pascale” (wyścig wielkanocny). Spośród zapisanych 118 kolarzy na starcie zjawia się ledwie 51. Wśród „dezerterów” jest Henri Desgrange. Główna nagroda to 1000 franków (średnia dniówka robotnika z owych czasów wynosiła 4 franki). Wyścig kończy się 6 rundami wokół toru liczącego 333,33 metra. Zgarnia ją Niemiec Josef Fischer, który na pokonanie całej trasy potrzebował 9 godzin i 17 minut. Do mety dociera 28 zawodników. Trzeci jest Marice Garin – zwycięzca kolejnych dwóch edycji P-Roubaix i przyszły pierwszy triumfator Tour de France.

1899/1900 – do roku 1909 kolarze mogą na całej bądź przynajmniej części trasy korzystać z pomocy pacemakerów, pod koniec XIX wieku są nimi motocykliści co preferuje zawodników z doświadczeniem tego typu zdobytym w najszybszych konkurencjach torowych. Obie edycje wygrywają fachowcy od jazdy za motorami czyli Albert Champion i Emile Bouhours. Ten pierwszy sam w wkrótce porzuca rower na rzecz motocykli, wyjeżdża do USA i dorabia się milionów na produkcji świec zapłonowych do samochodów.

1901 – wyścig przechodzi pod skrzydła L’Auto-Velo (później L’Auto), nowego dziennika sportowego powołanego do życia po rozłamie w redakcji „Velo” i odejściu od tej gazety szeregu jej reklamodawców pokłóconych z redaktorem naczelnym Pierre’m Giffardem na tle stanowiska czasoposima w słynnej sprawie Alfreda Dreyfusa.

1908 – pierwsze z 55 belgijskich zwycięstw daje sąsiadom z północy Cyrille Van Hauwaert pochodzący z Moorslede w zachodniej Flandrii. Dokonuje tego dwa tygodnie po swym triumfie w drugiej edycji Mediolan – Sanremo. Rozpala wyobraźnie swych rodaków i pobudza ich ambicje. Po kilku latach w jego ojczyźnie startuje Ronde van Vlaanderen, zaś Belgowie zaczynają dominować tak w klasykach jak i na trasach „Wielkiej Pętli”.

1909/1911 – pierwszy hat-trick zwycięstw odnosi Francuz Octavo Lapize. Za pierwszym razem triumfuje pomimo nie korzystanie z dostępnej jeszcze wówczas pomocy pacemakerów. „Le Frise” („Loczek”) znany lepiej jako triumfator TdF z roku 1910 jak i dwóch pierwszych pirenejskich etapów w historii Touru mierzył tylko 165 cm i był wyśmienitym góralem, co jak widać przed stu laty nie przeszkodziło mu zdominować imprezy obecnie przeznaczonej dla zawodników o znacznie solidniejszej budowie. Lapize podobnie jak Luksemburczyk Francis Faber (triumfator P-Roubaix z roku 1913) zginął podczas I Wojny Światowej.

1919 – ledwie pół roku po zakończeniu działań wojennych wyścig wraca do życia, acz miejski tor kolarski został rozebrany na opał przez Niemców. Nowy finisz zostaje wyznaczony na na Avenue de Villas. Wygrywa Henri Pelissier z bardzo niska średnią prędkością 22,857 km/h. Kolarze na swej drodze napotykają nie tylko ledwie przejezdne drogi, lecz przede wszystkim za Amiens wjeżdżają na tereny kompletnie zdewastowane przez Wielką Wojnę. Dziennikarz „L’Auto” Victor Breyer napisał „Wkraczamy do centrum pola bitwy. Nie ma tu ani jednego drzewa. Wszystko jest zrównane z ziemią. Każdy metr ziemi wywrócony do góry dnem. Co chwila okopy. Jedyne co wystaje ponad grunt to krzyże z trójkolorowymi wstążkami. To Piekło”. Tak narodził się najbardziej znany z przydomków tego wyścigu. Nazwa, która dziś odnosi się przede wszystkim do specyfiki drogi do Roubaix, a nie krajobrazu wokół niej.

1920/1922 – wygrywają Paul Deman i Albert Dejonghe, na dobre rozpoczyna się proces „wrogiego przejęcia wyścigu” przez Belgów. Do roku 1939 wygrają oni 15 ze wszystkich 20 edycji tego wyścigu. Najskuteczniejszy z nich Gaston „Buldog” Rebry wygrywa trzykrotnie w latach 1931, 1934 i 1935. Jeden z rodzynków w owym belgijskim cieście czyli Szwajcar Heiri Suter jako pierwszy kolarz w historii wygrywa w jednym sezonie (1923) zarówno Ronde van Vlaanderen jak i P-Roubaix.

1930/1934/1936 – pierwszy na mecie nie znaczy zwycięzca. W 1930 roku jako pierwszy do mety dociera Francuz Jean Marechal, lecz zostaje przesunięty na drugie miejsce za rzekome zepchnięcie z drogi Belga Juliena Vervaecke. Pech chciał, że Marechal jechał jako indywidualista, zaś Vervaecke był członkiem superteamu Alcyon, który to sponsor był jednym hojniejszych reklamodawców w „L’Auto”. W sezonie 1934 finisz wygrywa Francuz Roger Lapebie, lecz zostaje zdyskwalifikowany po tym jak po defekcie 10 kilometrów przed metą najpierw korzysta z tzw. damki, która po kilkuset metrach zamienia na wyścigowy rower pożyczony od jednego z kibiców. Kończy się to dyskwalifikacją Lapebie, na czym korzysta Rebry. Dla odmiany finisz w 1936 roku wygrywa ponoć Belg Romain Maes (zwycięzca TdF z 1935 roku), zdaniem wielu naocznych świadków nawet o pół roweru. Tymczasem sędziowie (być może zanadto spragnieni francuskiego zwycięstwa) przyznali zwycięstwo Francuzowi Georgesowi Speicherowi (zwycięzcy TdF i mistrzowi świata z sezonu 1933). Fotokomórek nie było na mecie, werdykt sędziów się ostał.

1943 – po trzech latach przerwy wyścig zostaje reaktywowany. Na starcie w podparyskim Saint-Denis staje 120 zawodników, w tym 30 Belgów. Wygrywa Flamand Marcel Kint, wciąż aktualny (na skutek wojny) mistrz świata z roku 1938.

1949 – wyścig ma oficjalnie dwóch zwycięzców tzn. Francuza Andre Mahe i Włocha Serse Coppi. Mahe jako pierwszy przekracza linię mety, lecz na velodrom nie dostał się przez bramę wjazdową, lecz „na przełaj” czyli przez trybuny. Chwilę wcześniejszej tak on jak i Belg Frans Leenen oraz Hiszpan Jesus Moujica zostali skierowani przez żandarma, zamiast na stadion w jedną z bocznych alejek. Za ich plecami Coppi młodszy wygrywa finisz z około 50-osobowej grupy pościgowej i za namową słynnego starszego brata zgłasza protest z uwagi na to, iż Mahe i spółka nie pokonali całej trasy wyścigu. Początkowo Mahe zostaje zdyskwalifikowany. Po pięciu dniach przywrócony na pierwsze miejsce. Wielki Fausto protestuje i sugeruje w prasie, iż jeśli jego bratu nie zostanie przyznane zwycięstwo on nigdy już nie pojawi się na tym wyścigu. Ostatecznie podczas listopadowych wyborów władz UCI zostaje wydany salomonowy werdykt i uznający racje obu stron.

1950 – Fausto Coppi „bierze sprawy w swoje ręce” czy raczej nogi. Atakuje 45 kilometrów przed metą, z zadziwiającą łatwością płynie po brukach na przełożeniu 52×15 i wygrywa z przewagą 2:45 nad Francuzem Mauricem Diot oraz 5:24 nad swym rodakiem Fiorenzo Magnim.

1955/1956 – Jean Forestier i Louison Bobet „na krzyż” triumfują zarówno w Ronde van Vlaanderen jak i P-Roubaix. Na kolejny triumf w „Piekle Północy” przyjdzie czekać gospodarzom aż ćwierć wieku. Klątwę Ronde złamią odtąd tylko raz w sezonie 1992 i to nieco przypadkiem za sprawą wielokilometrowej ucieczki Jacky Durand.

1957/1965 – Lokalni samorządowcy w interesie swych wyborców i zarazem kierowców samochodów rozkręcają akcję modernizacji regionalnej sieci dróg tzn. zalewania bruków asfaltem. „Kocie łby” są dla nich synonimem biedy i zacofania budującym zły image ich rodzinnych stron. W poszukiwaniu ginących odcinków bruku organizatorzy stopniowo przesuwają wyścig nieco bardziej na wschód. W tym samym czasie aż osiem z dziewięciu wyścigów wygrywają Belgowie. Co więcej w latach 1957, 1959, 1961-62 i 1965 zajmują oni całe podium. Gdy w 1965 roku wyścig po raz trzeci wygrywa Rik Van Looy (także 1961 i 1962) odcinki brukowe liczą sobie łącznie już tylko 22 kilometry. Natomiast rok wcześniej w takich właśnie „stosunkowo gładkich warunkach” i przy sprzyjającym wietrze Holender Peter Post ustanawia nie pobity do dziś rekord prędkości na poziomie 45,129 km/h!

1966/1967 – wobec kolejnych zmian trasy (w poszukiwaniu „ocalałych” bruków) start wyścigu zostaje przeniesiony o około 40 kilometrów północ z Saint-Denis do Chantilly w departamencie Oise. Z piekielnego szlaku wypada jeden z dotąd najistotniejszych punktów czyli 2,5-kilometrowy podjazd Cote de Doullens. Felice Gimondi wygrywa w stylu Coppiego tzn. atakuje na 40 kilometrów przed metą na Mons-en-Pavele i wygrywa z przewagą 4:08 nad 10-osobową grupką, która przyprowadza Holender Jan Janssen. Drugi tego dnia „Okularnik” z Holandii po roku wygrywa kolejny finisz z 10-osobowej grupki, tym razem po zwycięstwo.

1968 – dyrektor trasy wyścigu Albert Bouvet (ex-pro, zwycięzca Paryż-Tours 1956) na zlecenie swego szefa Jacquesa Godet szuka kolejnych sektorów bruku. Za pomocnika obiera sobie pochodzącego z tych stron Jeana Stablinskiego. „Stab” (mistrz świata z roku 1962) proponuje Lasek Arenberg (Trouee d’Arenberg), dziś najsłynniejszy i jeden z najtrudniejszych sektorów bruku. Odcinek 2400 metrów prowadzący na wprost przez ponury las, pod którym znajdowała się kopalnia Wallers-Arenberg, w której nasz rodak pracował od 19 roku życia. W tym samym sezonie Stablinski po raz ostatni startuje w P-Roubaix i może o sobie powiedzieć, iż jest jedynym człowiekiem, który przemierzał tutejsze podziemne korytarze oraz słynną drogę poprowadzoną bezpośrednio nad swym dawnym zakładem pracy. Na tak „podrasowanej” trasie wygrywa Eddy Merckx ogrywając na finiszu swego rodaka Hermanna Van Springela.

1968/1977 – kolejny okres belgijskiej dominacji, tym razem zupełnie absolutnej. Najeźdzcy z północy wygrywają przez dziesięć lat z rzędu. Cztery razy Roger De Vlaeminck zyskując sobie miano „Monsieur Paris-Roubaix”. Stylista na rowerze, mający mistrzowskie sukcesy w przełajach, trenujący nawet po 400 kilometrów dziennie i znający tajniki przygotowania swych opon do tego ciężkiego testu nie ma sobie równych w latach 1972, 1974, 1975 i 1977. Do tego w sumie trzy razy wygrywa Merckx (w roku 1970 z rekordową w czasach powojennych przewagą 5:21) i po jednym razie Walter Godefroot, Roger Rosiers i Marc Demeyer. Przez całą dekadę jedynie czterech kolarzy spoza Belgii staje na podium „Piekła Północy”. Francesco Moser jest drugi w latach 1974 i 1976, zaś Włoch Marino Basso i Anglik Barry Hoban zajmują trzecie lokaty w latach 1971-72.

1978/1980 – nazywany „Szeryfem” Francesco Moser kopiuje wyczyn Lapize’a i wygrywa trzy edycje z rzędu. Co więcej za każdym razem na solo. W pierwszych dwóch przypadkach dystansuje starającego się o piąty tytuł De Vlaeminck, zaś przy trzeciej okazji młodego Francuza Gilberta Duclossa-Lasalle. To pierwsze francuskie podium od 1956 roku.

1981 – nie znoszący bruku (przede wszystkim po doświadczeniach z TdF 1980) patron ówczesnego peletonu Bernard Hinault wygrywa pomimo spowodowanego przez psa upadku w końcowej fazie trasy. Na finiszu „Borsuk” ogrywa pięciu rywali w tym trzech byłych triumfatorów: Mosera, De Vlaeminck i Demeyera oraz przyszłego triumfatora Holendra Hennie Kuipera.

1983 – powstaje stowarzyszenie „Les Amis de Paris-Roubaix” zajmujące się poszukiwaniem i przede wszystkim restauracją zachowanych bruków w tym regionie Francji. Obecnie łączna długość wszystkich brukowanych ścieżek wynosi 165 kilometrów, z czego 75 nadaje się do wykorzystania w wyścigu. Zamysł organizatorów jest taki by co roku przynajmniej 1/3 trasy wyścigu spośród ostatnich 150 kilometrów przebiegała po kamienistych duktach.

1984/1986 – Irlandczyk Sean Kelly dając najlepszy przykład swej wszechstronności i niezniszczalności wygrywa P-Roubaix zaledwie dwie doby po swych generalnych zwycięstwach w rozgrywanym na drugim krańcu Europy wyścigu Dookoła Kraju Basków. Jakby tego było mało w obu przypadkach zaledwie tydzień wcześniej walczył o zwycięstwo w Ronde van Vlaanderen ostatecznie finiszując na drugich miejscach.

1985/1991 – Marc Madiot obecny dyrektor grupy FDJ.fr wygrywa raz i drugi w obu przypadkach atakując na odcinku Carrefour de l’Arbre używanym od roku 1980. Co ciekawe fortuna losu zwykła się uśmiechać do Madiot co sześć lat, bowiem w 1979 wygrał on również juniorską wersję tego wyścigu, zaś już po zakończeniu swej kariery sportowej w sezonie 1997 w nowej roli poprowadził do sensacyjnego zwycięstwa swego podopiecznego Frederic’a Guesdon’a.

1986/1989 – na przekór tradycji, lecz zgodnie z życzeniem głównego sponsora na cztery lata finisz wyścigu wychodzi poza dobrze dziś znany tor kolarski i ma miejsce na Avenue des Nations Unis przed siedzibą założonej w Roubaix firmy wysyłkowej La Redoute.

1992/1993 – mimo prawie 38 i 39 wiosen na karku Duclos-Lasalle wygrywa wyścig rok po roku. Za pierwszym po solowej akcji umknął przed ścigającą go legendą Wyścigu Pokoju Niemcem Olafem Ludwigiem. Ciekawostką jest wykorzystanie przez niego używanego w kolarstwie górskim amortyzowanego przedniego widelca RockShox. Przy drugiej okazji po zaciętej walce na finiszu z Włochem Franco Ballerinim, którego pokonał o osiem centymetrów. Jeszcze mniej – niespełna centymetr – dzieliło „na kresce” pierwszą dwójkę z roku 1990 czyli Belga Eddy Planckaerta i Kanadyjczyka Steve’a Bauera.

1995 – po dwóch latach od bolesnej klęski Ballerini wygrywa swój pierwszy P-Roubaix. Przy drugim triumfie pobije wyczyny Coppiego i Gimondiego triumfując z przewagą aż 4:18 nad drugim kolarzem. Rozpoczyna się dominacja ekipy Mapei (później Domo, Quick Step i obecnie Omega). Podopieczni Patricka Lefevre siedem z ośmiu kolejnych edycji wyścigu, w tym w latach 1996, 1998, 1999 i 2001 zajmują całe podium! Kontrowersje wzbudza przede wszystkim pierwszych z owych przypadków gdy trzech kolarzy tej samej ekipy przyjeżdża razem i o kolejności na mecie: Johan Museeuw, Gianluca Bortolami i Andrea Tafi przesądza decyzja sponsora ekipy.

2002 – Museeuw triumfuje po raz trzeci dorównując taki legendom belgijskiego kolarstwa jak Rik Van Looy czy Eddy Merckx. Przeszło trzy minuty za „Lwem z Flandrii” finisz o drugie miejsce przegrywa młodziutki dryblas z ekipy US Postal Tom Boonen. Już w następnym sezonie „Tornado Tom” przechodzi pod skrzydła Lefevre i w ciągu dekady przebija osiągnięcia wszystkich swych poprzedników poza De Vlaeminckiem. “Tommeke” zwycięża po trójkowych finiszach (2005 i 2008) jak i po solowych rajdach (2009 i 2012).

2006 – do głosu po pierwszy dochodzi Szwajcar Fabian Cancellara, który jest za szybki tak dla rywali jak i pociągu towarowego, którego przejazd wstrzymuje pościg dwóch 3-osobowych grupek. Przemykający pod szlabanem Belgowie Leif Hoste, Peter Van Petegem i Rosjanin Vladimir Gusiew zostają zdyskwalifikowani. Nieco z przypadku na podium obok Helweta stają: Boonen i Włoch Alessandro Ballan. Cancellara triumfuje następnie w wielkim stylu w 2010 roku i przed rokiem po zaciętej walce z Belgiem Sepem Vanmarcke. Podobnie jak Boonen dwukrotnie wygrywa P-Roubaix tydzień po triumfie w Ronde. Belg w latach 2005 i 2012. Szwajcar w latach 20010 i 2013. Poza nimi tej rzadkiej sztuki dokonali tylko wspomniany wcześniej Suter (1923) i sami Belgowie: Romain Gijssles (1932), Gaston Rebry (1934), Raymond Impanis (1954), Fred De Bruyne (1957) , Rik Van Looy (1962), Roger De Vlaeminck (1977) i Peter Van Petegem (2003).

Już jutro „Spartakus” będzie miał okazję wyrównać „piekielny” rekord De Vlaemicka i Boonena oraz jako pierwszy kolarz w dziejach po raz trzeci ustrzelić dublet Ronde + Roubaix.