Danielo - odzież kolarska

Paryż-Roubaix 2002: triumf Johana Museeuwa

PŚ; 261 km; 14 kwietnia. Belg Johan Museeuw po samotnej akcji tryumfował w jubileuszowej, setnej, edycji Paryż-Roubaix, obejmując zarazem prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

190 kolarzy z 25 grup stanęło do walki na trasie ‘Piekła Północy’. Na starcie w Compiegne świeciło słońce, później nie było już tak miło, momentami padało, by znów się przejaśniać.

Dość szybko wyodrębniła się kilkunastoosobowa grupa kolarzy, która na 150 km miała 4 i pół minuty przewagi. Jechali w niej: Enrico Cassani (Domo), Max Van Heeswijk (Domo), Laszlo Bodrogi (Mapei), Hans De Clercq (Lotto), Rafael Schweda (Team Coast), Tristan Hoffman (CSC Tiscali), Tom Boonen (US Postal), Janek Tombak (Cofidis), Sebastien Talabardon (BigMat), Pedro Horillo (Mapei), Nico Mattan (Cofidis), Thierry Gouvenou (BigMat), Thomas Bruun Eriksen (CSC Tiscali) i Danilo Hondo (Telekom).

Przed laskiem D’arenberg (165 km) peleton, w którym tempo nadawali kolarze US Postal, zmniejszył przewagę o pół minuty. Zaraz na początku D’arenberg zaatakował Cassani. Do Włocha dołączyli Schweda, De Clercq i Boonen. Czwórka ta zyskała kilkanaście sekund, ale szybko większość zawodników pierwszej grupy dołączyła do nich.

W D’arenberg również peleton rozbił się już na kilka mniejszych części. Kolarze przeskakiwali z jednej grupy do drugiej. 60 km przed metą sytuacja przedstawiała się następująco: prowadziła ósemka: Schweda, Hoffman, Cassani, Van Heeswijk, Boonen, Mattan, De Clercq i Bodrogi. 50 sekund tracili: Servais Knaven, Fred Rodriguez i Johan Museeuw (wszyscy z Domo), Lars Michaelsen (Coast), Max Sciandri (Lampre), George Hincapie (US Postal), Gouvenou i Steffen Wesemann (Telekom).

Zbigniew Spruch (Lampre) m. in. z Andrea Tafi (Mapei), Petrem Van Petegemem (Lotto) i Erikiem Zabelem (Telekom) jechał w kolejnej grupce tracącej do liderów ponad 3 minuty.

Po przejechaniu zony Mons En Pevele (213 km; 1000 m) dwie pierwsze grupy połączyły się i na czele znaleźli się: Cassani, Schweda, Van Heeswijk, Boonen, Mattan, Museeuw, Hincapie, Sciandri, Michaelsen, Wesemann, Hoffman i Gouvenou. Kilkanaście sekund tracili Rodriguez, Knaven i De Clercq. Trójka ta starała się dołączyć do czołówki, jednak bez efektu.

41 km przed metą, na odcinku Merignies (219 km; 700 m), zaatakował Museeuw. Belg oderwał się od swoich rywali i samotnie wyszedł na prowadzenie. Po kolejnej zonie, Pont-Thibaut (223 km; 1400 m), przewaga zawodnika Domo wynosiła 20 sekund. Z tyłu goniła go już tylko para z US Postal: Bonen – Hincapie.

Museeuw na kolejnych kilometrach znacznie zwiększył przewagę, 25 km przed metą do 50 sekund nad goniącą dwójką z amerykańskiej ekipy. Hincapie mimo pomocy Bonena cały czas tracił, a do tego jeszcze Amerykanin na odcinku Camphin-En-Pevele (242 km; 1800 m) wleciał do rowu i został przegoniony przez Wesemanna.

Różnica wzrosła do ponad 2 minut i już praktycznie nic, nawet defekt czy upadek, nie mógł pozbawić Belga trzeciego tryumfu w Paryż-Roubaix. Wesemann dołączył do Bonena i jechał jak się okazało po drugie miejsce.

Na mecie zwycięski Johan Museeuw wyprzedził zawodnika Telekomu aż o ponad 3 minuty. Bez dwóch zdań wspaniała jazda belgijskiego kolarza.

Wypowiedzi:

Zwycięzca Johan Musseeuw: Nie wiem czemu zaatakowałem 40 km przed metą. Czułem się dobrze, nie myślałem o tym. Przyśpieszyłem i mocno jechałem przez następne 10 kilometrów. Kiedy osiągnąłem przewagę minuty dziesięć, powiedziałem do siebie, że jest szansa na zwycięstwo. Niemniej jednak, gdybym nie przeżył rozczarowania przed tygodniem, nie rozmawiałbym tutaj o moim tryumfie.

Museeuw mocno przeżył drugie miejsce w Tour de Flanders, po którym myślał o natychmiastowym porzuceniu ścigania: Tak, płakałem. Wszyscy znają mnie jako twardego kolarza, ale jestem tylko człowiekiem, z moimi emocjami. Na szczęście zjadłem obiad z rodziną, wypiłem włoskie wino wspólnie z Patrickiem (Lefevere) i wszystko minęło.

Kiedy się boisz tracisz 10 procent swojej siły. Mam 36 lat i jestem na to odporny. Jechałem uważnie, ponieważ droga była bardzo śliska i dotarłem na metę bardzo zmęczony.

Mistrzostwa świata w Zolder stanowią dla mnie granicę. Co będzie do tego czasu to zobaczymy. Byłem na szczycie przez dziesięć lat i ciężko kończyć karierę. Ale kiedy powiem stop, to będzie oznaczało, że straciłem motywację.

Drugi Steffen Wesemann: Jestem hiper szczęśliwy. Znów myślałem, że prześladuje mnie pech, kiedy upadłem na jednym z sektorów. Wracałem dwa czy trzy razy do prowadzącej grupy, musiałem zmienić buty i rower.

Trzeci Tom Boonen, największa niespodzianka 21-letniego kolarza: Trzeci w Paryż-Roubaix… Ciągle nie mogę uwierzyć w to co się stało. Czy kiedyś neo-pro osiągnął podobny wynik? I tacy fantastyczni kolarze jechali obok mnie w tym piekle!

To było nieprawdopodobne jak czułem się silny. Szkoda, że George Hincapie nie czuł się podobnie. Jechałem na czele 230 km. Znów nie znam swoich granic. Nawet po upadku George’a wierzyłem w swoją szansę.

Siódmy Thierry Gouvenou: Było naprawdę ciężko. Na szczęście znam Paryż-Roubaix, startowałem tu po raz 12. Dzisiaj nie myślałem o Tour de Francja, Roubaix jest wystarczającą motywacją.

Museeuw był silny, ale nie na tyle aby nie dotrzymać mu koła. Zaatakował w dobrym momencie. On jest zdobywcą, a to niezbędne do zwycięstwa w setnej edycji.

Dziewiąty Nico Mattan: Kiedy zaatakował Museeuw byłem na jego kole, ale nie czułem się wystarczająco pewnie. Zobaczyłem kałużę oleju i obawiałem się tych bruków. Gdyby nie to może zostałbym z Museeuwem, bo czułem się dobrze.

Siedemnasty Andrea Tafi: Miałem przez cały tydzień kłopoty z gardłem, nie mogłem normalnie trenować, przyjmowałem antybiotyki. Na takim terenie Museeuw był faworytem. Nie czuję rozczarowania, ukończyłem wyścig bo traktowałem to jako punkt honoru.

Menedżer Domo Patrick Lefevere: Obraliśmy taktykę stosowaną od lat. To coś pięknego, że zwyciężył Johan. Wiem jakie poniósł ofiary, aby uwieńczyć je tutaj. Wystarczy popatrzeć na jego twarz, nie trzeba dodawać niczego więcej. Jej wyraz jest taki sam jaki widziałem w Roubaix 2000.

To wielki mistrz. W klasykach porównywalny z Eddy Merckxem… i takiego mistrza zawsze będę potrzebował w drużynie. On nie musi kończyć ścigania.