Danielo - odzież kolarska

Grandtourowe śniadanie #6. Łukasz Wiśniowski, apetyt i lekcje z Giro na Vuelcie

CCC Team, Wiśniowski, Van Avermaet

Debiutujący w Vuelta a Espana Łukasz Wiśniowski (CCC Team) to szósty uczestnik naszego, niezbyt poważnego, cyklu “Grandtourowe śniadanie”.

W ramach rozmów z kolarzami uczestniczącymi w tegorocznych Grand Tourach postanowiliśmy poważniejsze wywiady poprzeplatać o wiele mniej poważnymi pogaduszkami.

Nasi rozmówcy odpowiadali na zestaw mniej więcej takich samych, krótkich pytań o zwyczaje w trakcie wyścigu trzytygodniowego: m.in. o rytuały, jedzenie, spędzanie wolnego czasu i odczucia z hiszpańskiego wyścigu.

Szóstym gościem tego cyklu jest Łukasz Wiśniowski, startujący w swoim trzecim w karierze Grand Tourze, ale pierwszej Vuelcie.

Pierwszy Grand Tour w telewizji?

Kiedy oglądałem… muszę sobie policzyć… To na pewno był Tour de France, 2005 rok, Tour de France. Pamiętam go mniej-więcej.

Vuelta a España. Pierwsze skojarzenie?

Po tegorocznej Vuelcie trochę niekoniecznie się sprawdza (śmiech). Do tej pory, że to ostatni Grand Tour w dobrej pogodzie. Teraz jest to też ostatni Grand Tour, ale nie w dobrej pogodzie.

Jesteś w Hiszpanii. Czy masz jakieś szczególne wspomnienia z poprzednich startów w tym kraju?

Ciężko powiedzieć… co ja jechałem w Hiszpanii, Valencianę chyba. Specjalne wspomnienia – raczej nie, mam raczej jakieś wspomnienia ze zgrupowań.

Czy przed debiutem w pierwszym Grand Tourze [Giro d’Italia w 2016 roku] dostałeś jakąś radę, którą zapamiętałeś?

Głównie rozprowadzaliśmy wtedy Marcela Kittela. Nic takiego szczególnego, aczkolwiek nauczyłem się sam na sobie, że dla każdego przyjdzie kryzys i trzeba to po prostu przeżyć. Pamiętam, że drugi tydzień miałem ciężki, jeden etap walczyłem sam ze sobą… zapamiętałem, żeby się nie poddawać. Kryzys przyjdzie, ale trzeba go przeżyć.

Kto jest Twoim kolegą z pokoju?

Moim kolegą z pokoju jest Michał Paluta. Jak to Polacy, dogadujemy się bardzo dobrze. Dużo rozmawiamy, dużo się śmiejemy, odpoczywamy dużo i motywujemy się nawzajem. Opowiadamy sobie historie po wyścigu.

Jak spędzasz wolne chwile podczas wyścigu? Zabierasz na Vueltę jakąś książkę, oglądasz jakiś serial?

Szczerze mówiąc, na tegorocznej Vuelcie mamy bardzo mało czasu wolnego. Wyścigi kończą się dosyć późno, mamy długie transfery, potem kolację i kładziemy się dosyć późno spać. Śpimy do dziewiątej, dziesiątej, potem się pakujemy i jedziemy na etap. Także tego czasu, poza dzisiejszym dniem przerwy, zbyt dużo nie mamy.

Kawa. Tak czy nie, a jeśli tak, to ile?

Tak, trzy kawy dziennie. Rano przy śniadaniu cappuccino, a później dwa razy espresso. Przed startem i w sumie po też.

Ulubiona pizza (no i co z tym ananasem?)

(śmiech) Jestem takim zawodnikiem, który lubi zjeść wszystko i nawet ananas na pizzy mi nie przeszkadza. Mogę zjeść każdy rodzaj pizzy, jestem wszystkożerny, że tak powiem. Matteo [Trentin] to Włoch… to tak samo jak ja kiedyś powiedziałem kucharzowi, że jadłem makaron z truskawkami, to do dziś się na mnie krzywo patrzy (śmiech). 

***

Grandtourowe śniadanie #1.

Matteo Trentin w kwestiach pizzy i gruppetto

Toms Skujins

Grandtourowe śniadanie #2.

Toms Skujiņš, ziemniaki i czekolada