Danielo - odzież kolarska

Grandtourowe śniadanie #2. Toms Skujiņš, ziemniaki i czekolada

Łotysz Toms Skujiņš z amerykańskiej ekipy Trek-Segafredo to drugi kolarz, który wziął udział w naszym, niezbyt poważnym, cyklu “Grandtourowe śniadanie”.

W ramach rozmów z kolarzami uczestniczącymi w tegorocznym Tour de France postanowiliśmy poważniejsze wywiady poprzeplatać o wiele mniej poważnymi pogaduszkami.

Każdy z rozmówca odpowiadał na zestaw mniej więcej takich samych, krótkich pytań o zwyczaje w trakcie wyścigu trzytygodniowego: m.in. o rytuały, jedzenie, spędzanie wolnego czasu i odczucia z wrześniowego wyścigu.

Drugim gościem tego cyklu jest Toms Skujiņš, obecnie biorący udział w Tour de France w barwach Trek-Segafredo.

Jaką kawą zaczynasz dzień?

Nie piję kawy rano. Zwykle piję English Breakfast albo po prostu czarną herbatę. Podczas tego Touru wypiłem kilka kaw: pierwsza przed drugim etapem, bo ekipa powiedziała, że byłoby dobrze, gdybym znalazł się w ucieczce. Drugą piłem przed etapem 9., bo wiedziałem, że nogi będą mnie bolały po wysiłku w ucieczce dnia poprzedniego.

Co oglądasz w wolnych chwilach przez trzy tygodnie?

Jeśli coś włączę, to zdecydowanie coś lekkiego. W takim punkcie nie myślę, więc oczekuję tylko, że będę się mógł uśmiechnąć albo uśmiać. Wybrałbym program John Olivera, to zawsze mnie bawi.

Przesądy, szczęśliwe breloczki?

Nie. Mam raczej rytuał, nie przesąd. Przypinam numery na koszulce w autobusie. Wiadomo, mamy je dzień wcześniej, ale nie przypinam ich z wyprzedzeniem, robię to w autobusie. Pakuję się za to wieczorem… ale to chyba po prostu znaczy, że jestem zorganizowany.

Czego najbardziej nie lubisz podczas dnia przerwy w trakcie Grand Touru? Możesz powiedzieć, że medialnych sesji…

Nie mam chyba, w tym roku nie mamy jakichś nadmiernych obciążeń medialnych. Ja też nie dostaję aż tylu, nie ja bym tego nie lubił. Nienawidzę tego, że nie jem czekolady. Nie daję sobie przyzwolenia na jedzenie czekolady w dzień przerwy, bo nie spalam tylu kalorii. Tego nienawidzę.

Najlepszy kolega z pokoju?

Fajnie jest być w pokoju z Julienem Bernardem. Wtedy mogę porozmawiać po francusku, poćwiczyć język. Niby jedziesz Tour de France, ale nie ma tak wielu okazji by rozmawiać po francusku. Dobrze pogadać z kolegami z ekipy, a on jest równym gościem.

Ulubione towarzystwo w gruppetto?

Dopóki jeździł, fajnie było z Bernim Eiselem, on był zabawny. Teraz widzę go tylko na poboczu z mikrofonem [Eisel dziś jest prezenterem GCN – przyp. red.].

Czy coś w tegorocznym Tourze okazało się zaskoczeniem w kwestii protokołu sanitarnego?

Protokoły są dość sensowne. Nie ma nic głupiego… no może z wyjątkiem [wymogu zakładania] maski na przejedzie na start/metę. Przecież zawodnicy i tak są cały czas razem. Dla mnie nie ma to większego sensu, ale o to jesteśmy proszeni i to robimy.

Wreszcie, pytanie kluczowe. Czy istnieje najlepszy sposób podawania ziemniaków?

Nie, nie ma takiej. To podchwytliwe pytanie, rozumiem, że bycie dziennikarzem zmusza do zadawania takowych (śmiech). Nie ma najlepszej metody, ziemniaki możesz konsumować w każdej postaci, nawet ciekłej. Są najlepsze.

Historia Tomsa i ziemniaków: tutaj