Danielo - odzież kolarska

Operation Aderlass. Torebki z krwią, lista nazwisk i transfuzje przed zawodami

Siatka dopingowa wokół doktora Marka Schmidta, odkryta w policyjnej operacji Aderlass, zdaje się być o wiele większa i śmielsza w swoich poczynaniach, niż wcześniej przypuszczano.

Francuski dziennik “Le Monde” podał w ubiegłym tygodniu więcej szczegółów policyjnego śledztwa i wskazał wątki, które w najbliższych miesiącach będą przedmiotem rozważań ekspertów antydopingowych.

Skandal wybuchł 27 lutego, kiedy podczas mistrzostw świata w Seefeld austriacka policja aresztowała dziewięć osób, w tym pięciu narciarzy oraz mającego być mózgiem operacji doktora Marka Schmidta.

W ramach operacji trafnie nazwanej niemieckim terminem opisującym upuszczanie krwi, w gabinecie Schmidta w Erfurcie policja skonfiskowała około 40 torebek z krwią. Te należeć mają do grupy około 15 sportowców. Kluczem do znalezienia jego klientów ma być ich lista, choć nie wiadomo, czy jest ona zakodowana, jak w przypadku doktora Eufemiano Fuentesa, bohatera Operation Puerto z 2006 roku.

Klimat jest jednak inny niż 13 lat temu – doping to w prawie austriackim przestępstwo, a według “Le Monde”, Schmidt zgodził się współpracować z wymiarem sprawiedliwości. Właściciele torebek w najbliższych miesiącach mają zostać zidentyfikowani, a według informacji “Le Monde”, wśród nich mają znaleźć się kolejni kolarze.

Dotychczas do stosowania dopingu krwi przyznał się przed śledczymi Stefan Denifl. Dobrowolnie na policję zgłosił się za to Georg Preidler, który doktorowi wręczył próbkę swojej krwi i miał zamiar zabronione metody stosować. Obaj kolarze zostali już tymczasowo zawieszeni.

Francuski dziennik podaje, że lekarz miał sam oferować nielegalne wspomaganie sportowcom, początkowo za darmo, a następnie odpłatnie. Doktor zabronione działania prowadzić miał nie tylko w gabinecie, ale także podczas wyjazdów, w tym na zawody.

Schmidt, który miał przed kilkoma laty na łamach lokalnych mediów powiedzieć, że współpracuje z grupą około 50-60 sportowców, w przeszłości zatrudniony był w zespołach Gerolsteiner i Milram. O prowadzenie procederu dopingowego tej pierwszej ekipy oskarżany był już dekadę temu.

W tym roku śledztwo przeciwko prowadzonej przez niego siatce ułatwiła publiczna spowiedź byłego narciarza Johannesa Dürra. Wyznanie Austriaka, choć niezawierające nazwisk osób w oszustwie mu pomagających, wywołać miało panikę w działaniach podejrzanych i ułatwić działania policji, która współpracowała z Austriacką Agencją Antydopingową.

Dochodzenie austriackich i niemieckich śledczych pomóc ma organom antydopingowym, jak Światowa Agencja Antydopingowa (WADA). Z samych ustaleń “Le Monde” wyłania się obraz procedur antydopingowych, które problemy identyfikują, ale nie zawsze są w stanie skutecznie na nie odpowiadać.

I tak, po wprowadzeniu paszportu biologicznego pod koniec ubiegłej dekady, na celowniku organów antydopingowych znalazły się mikro-transfuzje i mikro-dawkowanie substancji takich jak erytropoetyna (EPO). Te działania, na celu mające zabronione wspomaganie przy niewzbudzeniu podejrzeń co do wartości w paszporcie biologicznym, w rozumieniu organów antydopingowych mogły mieć miejsce w godzinach od 23:00 do 6:00, czyli w okresie, w którym nie można sportowców testować.

Z ustaleń śledczych pracujących nad Operation Aderlass wynika jednak, że zatrzymani sportowcy byli bardziej pomysłowi i zamiast 70 czy 150 mililitrów nocą potrafili przetaczać nawet 800 mililitrów krwi na kilka godzin przed startem, a wkrótce po zakończeniu zmagań pobierać krew na nowo. Kończenie zawodów na wysokim miejscu acz poza pierwszą trójką pomagało w dany dzień uniknąć testu natychmiast po zakończeniu rywalizacji, natomiast roztwór soli fizjologicznej, jak poprzednim generacjom dopingowiczów, pomagał w obniżeniu poziomu hematokrytu.

Metody te jednak nie u wszystkich okazało się skuteczne – sportowcy zatrzymani w toku operacji mieli mieć mocno nieregularne wyniki badań krwi, co potwierdził dyrektor WADA, Oliver Niggli.