Danielo - odzież kolarska

Tour de Romandie 2024. Thibau Nys uczy się szosowego rzemiosła

Thibau Nys wygrał po ucieczce dnia górski odcinek Tour de Romandie. Młody Belg w Les Marecottes zdobył życiowy wpis do dotychczasowego palmares, notując pierwszy sukces w wyścigu rangi WorldTour i to w obcym mu dotychczas terenie.

Środowy etap z Chateau d’Oex do Fryburga nie potoczył się po myśli Nysa. Na ostatniej prostej stracił on koło swojego rozprowadzającego, przez co nie mógł skutecznie zafiniszować. Prawdopodobnie brakowało mu objechania, rytmu wyścigowego, bo Tour de Romandie jest jego pierwszy startem w szosowym sezonie po przełajowej zimie.

Nys po prostu dał się przepchnąć większym rywalom, samemu oszczędzając im łokci… Ale nazajutrz pokazał, że każde niepowodzenie, nawet te najmniejsze, można przekuć w sukces.

Na porannej odprawie w zespole Lidl-Trek pojawił się pomysł wysłania młodego Belga do ucieczki. Zadanie to nie było łatwe, dużo chętnych, a i teren mocno niesprzyjający: 21-latek to puncher, specjalista od trudnych końcówek, a nie rasowy góral. Ostatecznie udało mu się zabrać do ucieczki razem z szóstką innych kolarzy.

Byłem lekko rozczarowany po środzie, więc z zespołem podjęliśmy decyzję pójścia w odjazd. Utworzyliśmy silną grupę, w odpowiednim momencie. Widzieliśmy szansę w tym, że kiedy zacznę ostatni podjazd z niewielką przewagą nad peletonem, mogę to przetrwać. Współpraca układała się dobrze od samego początku. Czułem, że możemy dojechać daleko, chociaż nie spodziewałem się, że stracimy już dwóch chłopaków na pierwszej premii

– mówił dziennikarzom na konferencji prasowej.

Kręciliśmy razem, więc mogliśmy zaoszczędzić trochę energii na finał. Nie wiedziałem czego się tam spodziewać. Było trochę szachowania na ostatnich trzech kilometrach, ale dobrze, że dojechał Luke Plapp, bo on podyktował tempo. I wygrałem (śmiech). Wiedziałem, że nawet jeśli dojadą, to i tak mam szansę wygrać

– podsumował.

fot. Ross Bell / Lidl-Trek

Jak z perspektywy Nysa wyglądał decydujący sprint pomiędzy nim a Andreą Vendramem?

Wielkie podziękowania dla zespołu w aucie. Pozwolili mi w to uwierzyć. Nie wiedziałem dokładnie, jak wygląda finisz, byłem zaskoczony. Miki [Schär] powiedział mi, że jest jeszcze szykana, 200 metrów przed metą. Prawie ją przegapiłem. Ale był jeszcze czas i zdążyłem rozpocząć sprint. W momencie, w którym uwierzyłem w wygraną, musiałem się wyluzować. W takiej chwili możesz przegrać wszystko [gorącą głową]

– powiedział “Rowery.org”.

Rozwój młodego Nysa

Thibau Nys w ekipie Lidl-Trek uczy się szosowego rzemiosła w mniejszych wyścigach i póki co rozwija się miarowo.

Belg łączy starty w przełajach z występami w wyścigach szosowych. Nie jest jednak rzucany od razu na głęboką wodę, a zespół wyraźnie chce dać mu przestrzeń do spokojnego rozwoju. Ten sezon w wykonaniu 21-latka ma wyglądać bardzo podobnie do poprzedniego, kiedy wygrał etap Tour of Norway i szwajcarską jednodniówkę GP Gippingen.

Nie mam jednego konkretnego celu na ten sezon. Chcę po prostu wygrać jak najwięcej wyścigów, ścigać się. Myślę, że piąty odcinek tutaj może mi też odpowiadać. Potem jadę prosto na Eschborn-Frankfurt, gdzie jest fajna trasa, i Tour de Hongrie, gdzie kilka etapów może mi odpowiadać. Następnie Tour of Norway, GP Gippingen i Tour de Suisse. Dużo okazji, ale także dużo rzeczy do nauki

– stwierdził.

Jak młody Nys widzi siebie w wyścigach szosowych?

Nie jestem rasowym sprinterem, bardziej lekkim chłopakiem, pucherem, dlatego takie etapy, jak ten dzisiejszy, mogą mi odpowiadać

– dodał na zakończenie.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.