Danielo - odzież kolarska

Mateusz Komar: „Najlepszy sezon w karierze”

Mateusz Komar

Kapitan zespołu Voster Uniwheels, Mateusz Komar, podsumowuje sezon 2017, w którym wygrał jeden z najważniejszych wyścigów w kraju. Równocześnie jego ekipa debiutowała jako grupa zawodowa.

32-letni zawodnik m. in. wygrał etap i klasyfikację końcową Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków, był 2. w Koronie Kocich Gór i 4. w Pucharze Ministra Obrony Narodowej.

Czy to był dobry sezon?

Myślę, że najlepszy w mojej karierze. To nie ulega wątpliwości. Jasne, na niektórych wyścigach mogło być lepiej, mam lekki niedosyt.

Jak wspominasz tegoroczny Wyścig „Solidarności” i Olimpijczyków?

Z tych dni mam same dobre i przyjemne wspomnienia. To piękne uczucie wygrać jeden z najlepszych wyścigów w Polsce. Cała drużyna pojechała świetny wyścig. Udowodniliśmy sami sobie, że możemy walczyć o najwyższe lokaty w ważnych imprezach.

Wspomniałeś wcześniej, że masz mały niedosyt. Z czego on wynika?

Były wyścigi, na których popełniłem błędy. Widzę to po czasie, po przeanalizowaniu na spokojnie sytuacji. Nie ukrywam też, że chciałbym pojechać w Tour de Pologne. W tym sezonie myślałem, że będę miał okazję wystartować w mistrzostwach Europy. Byłem naprawdę w bardzo dobrej formie w tym czasie i myślę, że zasługiwałem. Niestety tak się nie stało. Może w przyszłości dostanę taką szansę.

Jakie wnioski wyciągnąłeś po tym sezonie?

Jestem jeszcze mocniej zmotywowany, żeby nad sobą pracować. Mam 32 lata, można powiedzieć, że jestem kolarzem doświadczonym, ale już nie młodym. Straciłem trochę na dynamice, ale rekompensuję to siłą. Zauważyłem, że im zawodnik jest młodszy, tym jest bardziej dynamiczny. Z biegiem czasu, jest bardziej siłowy.

Jak oceniasz pierwszy rok funkcjonowania Voster Uniwheels jako ekipy zawodowej?

Myślę, że każdy element był na swoim miejscu. Było dobre nastawienie wszystkich chłopaków, nie mieliśmy presji. Sami wiedzieliśmy, że trzeba walczyć i z jak najlepszej strony pokazywać się na wyścigach. Dobrze się zgraliśmy, zarówno my – zawodnicy – między sobą, jak i świetna towarzysząca nam obsługa. Wszystko dobrze działało, a to w sezonie owocowało wynikami.

Dyrektor sportowy, Mariusz Witecki, spisuje się w swojej nowej roli?

Mariusz na pewno też chciał się wykazać, ten sezon był jego debiutem w roli dyrektora sportowego. Bardzo mu zależy, zarówno na tym, żeby były wyniki jak i na sprawnym funkcjonowaniu grupy. Sporo wysiłku włożył, aby wszystko było dograne i żebyśmy mieli dobre warunki do ścigania.

Mówi się, że jesteś kapitanem. Jak w praktyce wygląda twoja rola w ekipie?

Staram się zgrywać cały zespół. Nie ma sukcesów bez porozumienia w ekipie. Dlatego rozmawiam z chłopakami, staram się nastawiać ich bojowo przed i w czasie wyścigów…

Czasami doprowadzasz ich do porządku?

Jeśli trzeba to tak. Nie lubię tego robić i nigdy nie jest to komfortowa sytuacja. Ale jeśli ktoś popełnia po raz kolejny ten sam błąd to właśnie ja w imieniu pozostałych kolegów muszę na to zwrócić uwagę, wytłumaczyć i naprostować. Na wyścigu nie można popełniać błędów, bo czasem kosztują one nawet zwycięstwo.

W swojej karierze jeździłeś w różnych ekipach. Jak na ich tle możesz ocenić obecną?

Wszędzie były plusy i minusy. Różni byli też zawodnicy. Właściwie we wszystkich poprzednich ekipach byłem jako ten młodszy, mniej doświadczony. Tutaj jestem najstarszym z zawodników i te role trochę się zmieniły. To spora różnica dla mnie osobiście. Muszę też zaznaczyć, że w obecnej ekipie oprócz dobrej atmosfery, wielkim plusem jest organizacja. Mam na myśli takie sprawy jak regularne wypłaty, brak potrzeby upominania się o nie – to jest bardzo ważne dla kolarza, a wcale nie oczywiste w polskim peletonie.

Możecie też chyba cieszyć się klarowną sytuacją z roku na rok. Masz takie wrażenie?

Muszę przyznać, że od początku mojej kariery zawodowej nie zdarzyła się taka sytuacja, jaka miała miejsce w tym roku. Na ostatnim wyścigu w sezonie, w Sobótce, podpisałem już przyszłoroczny kontrakt. Nie musiałem się o nic martwić, czekać do ostatniej chwili. Wiedziałem na co się zgadzam. W zasadzie po raz pierwszy od kiedy ścigam się zawodowo, na spokojnie mogłem się cieszyć okresem roztrenowania. Czeka mnie również zima, w której w komforcie psychicznym będę mógł skupić się na przygotowaniach.

Skład ekipy bardzo mało się zmienił. Będziecie wygrywać w przyszłym sezonie?

Taki jest plan. Nie było dużych zmian personalnych, skład powiększył się o jednego człowieka. Jest młody i dynamiczny. Myślę, że Adrian Banaszek ma ogromny potencjał, trochę niewykorzystywany przez ostatnie lata. Powinien nie raz powalczyć o zwycięstwo z najlepszymi sprinterami z innych polskich ekip, a także z zawodnikami zza granicy, takimi jak Alois Kankovsky czy Johim Ariesen.

Adrianowi Banaszkowi będzie miał też kto pomóc…

Zgadza się, będzie miał za sobą całą drużynę. Koledzy bardzo mi w tym sezonie pomagali, starali się doprowadzać mnie blisko na finisze. Ale ja przyjeżdżałem czwarty, piąty czy szósty, a nie o to chodzi. Mamy ambicje, żeby na płaskich wyścigach, których jest w Polsce dużo w ciągu sezonu, także walczyć o najwyższy stopień podium.

inf. prasowa / Karolina Halejak