Danielo - odzież kolarska

Wyścig Solidarności i Olimpijczyków 2018. Voster walczył u siebie

O komentarze po 3. etapie Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków poprosiliśmy najlepszego Polaka tego dnia Mateusza Komara (Voster ATS) i lidera wyścigu Sylwestra Janiszewskiego (Wibatech Merx 7R).

Na czwartkowym odcinku “Solidarki” triumfował Mamyr Stash (Gazprom RusVelo), zaś najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w Stalowej Woli był Mateusz Komar z Voster ATS. Zajął on jednak dopiero 6. miejsce które – jak sam przyznał – nie zadowala. O planie na ten etap Komar opowiedział nam tuż po finiszu:

Początkowo chcieliśmy z Michałem Podlaskim powalczyć na górskich premiach ponieważ miał już trochę punktów na koncie i niewiele brakowało mu do zdobycia koszulki górala. Później ustawialiśmy się na finisz już. Miałem powalczyć ja albo Szymon Krawczyk, w zależności jaka byłaby sytuacja i jak byśmy się czuli.

Przez dużą część etapu na czele samotnie kręcił Andrey Prostokishin (Marathon-Tula Cycling Team), uzyskując ponad 5 minut przewagi. Wszystko wskazywało na to, że kontrolująca przebieg etapu ekipa Wibatech nie jest zainteresowana pogonią, więc rękawy zakasali kolarze Voster ATS.

Zdecydowaliśmy się, że pogonimy za samotnym uciekinierem, bo widzieliśmy, że koledzy z Wibatechu ewidentnie chcą odpuścić tę akcję. Wzięliśmy więc pościg na swoje barki, bo chcieliśmy powalczyć o etapowe zwycięstwo. Było to dla nas ważne, bo w Stalowej Woli jesteśmy u siebie. Tutaj jest siedziba naszej grupy, nasz Prezes ma swoją firmę Voster. Jest tu też dużo ludzi związanych z firmą i z zespołem, którzy przyszli dziś na metę kibicować nam i oglądać, jak walczymy. Zależało nam więc, żeby pokazać się z jak najlepszej strony

– opisywał Komar.

Niestety, finisz w Stalowej Woli nie obył się bez kraksy. Kilku zawodników z impetem poleciało na ziemię tuż przed metą. Kto jednak był z przodu, ten zdołał umknąć wypadkowi.

Mnie na szczęście kraksa ominęła i nie przeszkodziła w finiszu, bo jechałem z przodu już. Słyszałem tylko, że za mną kolarze polecieli na ziemię. Mam nadzieję, że nikomu nic poważnego się tam nie stało.

Choć królewski etap rozegrany był wczoraj, to zdaniem Mateusza Komara, który wygrał zeszłoroczną edycję Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków, to co najtrudniejsze tak naprawdę dopiero przed nimi. Swoje zrobić mogą nie tylko długie dystanse, ale i lejący się z nieba upał.

Wyścig robi się coraz trudniejszy. Wczoraj był co prawda ten królewski, ale z doświadczenia wiem, że rozgrywanie najtrudniejszych odcinków na początku etapu nie robi takich roszad. Na starcie wyścigu wszyscy są jeszcze świeży, dynamiczni i te etapy nie są aż tak trudne wtedy. Dziś natomiast pogoda zrobiła swoje. Było bardzo gorąco i kontrolowanie peletonu nie było już tak łatwe, a następne etapy też zapowiadają się ciężko. Nie dość, że dalej będzie gorąco, to do tego będą to bardo długie odcinki.

Umiarkowanie zadowolony ze środowego etapu był również Sylwester Janiszewski. Kolarzom Wibatechu w skutecznej walce o kolejne miejsca na podium przeszkodziła wspomniana już kraksa. Zdobyte jednak bonifikaty na lotnych premiach oraz fakt, że na podium w Stalowej Woli stanęli kolarze nie liczący się w generalce spowodowały, że popularny “Fifek” obronił prowadzenie w wyścigu, powiększając minimalnie przewagę nad rywalami.

Od początku nastawialiśmy się, że dzisiejszy etap rozstrzygnie się sprintem z peletonu. Na lotnych premiach była walka o sekundy i na dwóch pierwszych udało mi się zdobyć bonifikaty, natomiast na ostatniej sekundy rywalom zabrał Maciek Paterski

– mówił Janiszewski.

W końcówce próbowaliśmy się rozprowadzić, ale niestety dwieście metrów przed metą była kraksa i nie udało się powalczyć o kolejną wygraną. Na szczęście – tak jak się spodziewaliśmy – o zwycięstwo walczyli sprinterzy, którzy na poprzednich etapach ponieśli straty i nie byli groźni. Zabrali oni jednocześnie bonifikaty moim rywalom, co pozwoliło utrzymać prowadzenie w wyścigu

– dodał lider klasyfikacji generalnej 29. “Solidarki”.