Danielo - odzież kolarska

Projekt 2.1

Ciężko powiedzieć, co kieruje panami z Aigle. W życie wchodzi nowy Ranking Światowy, który obejmuje wszystkie wyścigi z oficjalnego kalendarza. Super, fantastyczna sprawa. Ma być przejrzyście i zrozumiale, tabelki mają być aktualizowane co tydzień. Tylko niech ktoś mi powie do diaska, dlaczego taki Quebec czy Montreal są wyżej notowane od „Walońskiej Strzały”?

WorldTour został podzielony na cztery grupy. W tej najwyższej znajdziemy oczywiście Tour de France, Giro d’Italia i Vuelta a Espana zaliczają się grupy drugiej. Do trzeciej należą m.in. wspomniane kanadyjskie klasyki, wiosenne jednodniówki z wyjątkiem Fleche Wallonne oraz niektóre tygodniówki. Najniżej na drabince punktowej umieszczono całą resztę z Krajem Basków, Katalonią, Plouay i naszym Tour de Pologne. Jaki klucz Międzynarodowa Unia Kolarska stosowała, ciężko stwierdzić. W grę powinny wchodzić wymiar sportowy, historyczny i chyba dla UCI najważniejszy – marketingowo-reklamowy. Ale jeśli tak było rzeczywiście, to zarówno Quebec i Montreal powinny jednak wylecieć z tego trzeciego grona. Wylecieć z hukiem. Ciekawe, na jakim poziomie Unia sklasyfikowałaby Tour of Beijing, gdyby jeszcze istniał finansowany z funduszy poprzednika Briana Cooksona.

Ranking Światowy pokazuje, że Unia nie przestała myśleć dwutorowo, jeśli chodzi o WorldTour. Ponad rok temu pojawiła się koncepcja podziału cyklu na dwie kategorie, tą lepszą i tą gorszą. Pomysł zaniechano również z tego względu, że organizatorom wyścigów – w szczególności ASO, które w 2017 roku wycofa wszystkie swoje imprezy z harmonogramu WorldTour na znak protestu – dyskutowane projekty się po prostu nie podobały. Amaury Sport Organisation obawiało się i w dalszym ciągu obawia, że ich wyjątkowy status hegemona będzie zagrożony poprzez podział pieniędzy z praw telewizyjnych.

Spór między ASO a UCI nie jest niczym nowym. Już raz w historii Tour nie był integralną częścią ProTouru, trzytygodniówce ten fakt nie zaszkodził. Zaszkodził za to wizerunkowo UCI, która groziła sankcjami zespołom gotowym wystartować w Paryż-Nicea, czyli w pierwszym w sezonie wyścigowi ASO. Związek został przez grupy zignorowany i po tej nauczce już się nie stawiał. Teraz prawdopodobnie będzie podobnie. Po sezonie 2016 trzeba będzie na nowo układać Ranking, ponieważ “Grand Boucle”, Paryż-Nicea czy Paryż-Roubaix zostaną „zdegradowane” do HC. Podobny los czeka Vuelta a Espana, który również jest we władaniu ASO. A wówczas dojdzie do kolejnego przetasowania, kłótni itd. itp. Jedną będą zadowoleni, inni będą mieć wąty i tak w kółko.

Nota bene obecna sytuacja i luka, jaka powstanie, może pozytywnie odbić się na naszych rodzimych wyścigach pod warunkiem, że dobrze wykorzysta się daną szansę i dobrze zrozumie się zagrożenie, które z tych przekształceń wynika. W kraju mamy Tour de Pologne. Ten, choć podobno chwali się piątą oglądalnością wśród wszystkich worldtourowych wyścigów i otrzymuje wyłącznie świetne oceny, jak na razie traktowany jest przez UCI marginalnie, co odzwierciedla się również w nówka-funkiel Rankingu. O wiele bardziej niż wyścig dookoła Polski skorzystać mogą – i powinny! – nasze imprezy 2.2. W jaki sposób?

Jeszcze do niedawna hierarchia na naszym podwórku była, wydawałoby się, jasna: Tour de Pologne, Grody i Solidarka, te dwie ostatnie z kat. 2.1. Najpierw jednak do 2.2 spadło WSiO, a potem przez kłopoty finansowe ten sam los spotkał Szlakiem Grodów Piastowskich. Kategorii nie przydziela się tylko po to, bo tak trzeba. Kategorie czemuś służą, coś zabraniają, coś innego umożliwiają. W 2.1 startować mogły wszystkie ekipy prokontynentalne – bez wyjątku. W 2.2 wystąpić mogły jedynie krajowe zespoły z drugiej dywizji, chyba że Unia dała zielone światło takiej czy innej grupie z zagranicy. Problem polegał na tym, że kiedy w ostatnich sezonach do Polski przyjeżdżał np. Cult Energy czy NetApp, teraz przyjeżdżało jedynie CCC. I tak naprawdę wyścigi stawały się wyścigami lokalnymi, w międzynarodowym zwierciadle tak bardzo znaczącymi, jak dla aktualnych rządzących znaczące jest zdanie Unii Europejskiej.

Światowa federacja otwiera teraz furtkę. W Bałtyk-Karkonosze, na Mazowszu czy w Małopolsce mogą od 2016 wziąć udział dwie ekipy Pro-Conti, ścigające się z niepolską licencją. A to oznacza, że teoretycznie gościć możemy np. Caja Rural, Cofidis czy One ProCycling. Z drugiej jednak strony, kto zechciałby zafundować sobie wycieczkę na polską prowincję, jeśli różnica punktowa w Rankingu między zwycięstwem w 2.1 a 2.2 wynosi aż 85 pkt? Nożyce się powiększają, między 2.1 a 2.2 będzie przepaść. I właśnie ten fakt powinien być impulsem do działania dla organizatorów naszych wyścigów.

Bo jeśli w dalszym ciągu będziemy tkwić gdzieś na peryferiach, to nasze imprezy z ogórków staną się ogórkami konserwowymi na długie, długie lata. Z tego też względu na pierwszy rzut oka niezbyt przychylna krajowym wyścigom rewolucja może stać się motorem napędowym do poprawy. Do napisania nowego rozdziału, czyli do powrotu do 2.1.

Przede wszystkim Grody powinny zawalczyć o ten comeback. Grody są fajne – tak w największym skrócie. Cztery etapy, sprinterski, czasówka, pedałowanie po górkach. Do tego w minionym sezonie wprowadzono nowe podjazdy, nie poruszamy się wyłącznie w promieniu Kapeli i Przeł. Walimskiej. Na budżet składa się CCC, w którego planie finansowym powinien zaistnieć punkt, by jak najszybciej wyprowadzić wyścig z marazmu niższej kategorii. CCC ma własną stajnię z ambicjami grandtourowymi, ma markę Sprandi tak promowaną na Giro, jest sponsorem PZKol, ma wyścig, który na stan dzisiejszy gubi się w kalendarzowym chaosie. Gubienie się raczej nie jest po myśli włodarzy firmy obuwniczej.

W Grodach są warunki, jest trasa, jest historia i jest zainteresowanie ze strony drużyn. Zagraniczne teamy, choć nieraz narzekały na logistyczno-organizacyjne tąpnięcia, zawsze z przyjemnością meldowały się na Dolnym Śląsku. Nie było ich co prawda dużo, ale zawsze były. W tej części Europy nie było żadnego innego wyścigu 2.1 – pomijając Solidarkę. Słowacja posiada 2.2, Czechy dopiero w 2015 awansowały wyżej, Estonia zadebiutowała w 2013, jest i na mapie nawet Rumunia z Sibiu Cycling Tour.

W Europe Tour tylko Francuzi dysponują większą ilością 2.2. Kiedy Bayern-Rundfahrt jest odwoływany, inni narzekają na brak wsparcia (Hiszpania), nasi dają sobie radę. Co więcej, zamiast wpisywać „cancelled”, organizuje się nowe. Chwała im za to. Ale dawać sobie radę na dłuższą metę nie wystarcza. Trzeba zawalczyć o coś więcej, o 2.1. Co nam te cyferki z kropeczką dadzą? Nawet możliwość zaproszenia zespołów z pierwszej ligi. Że nie przyjadą? Tak, dzisiaj nie przyjadą. Ale w przyszłości? 2.1 jest/są nam potrzebny/potrzebne, bo jeden Tour de Pologne nie stanowi o sile wyścigowego peletonu. O tej sile stanowią właśnie te mniejsze etapówki i jednodniówki. Wiedzą coś o tym we Francji, wiedzą we Włoszech. A że da się dźwignąć ciekawy wyścig 2.1, najlepiej widać u Słoweńców. Wygrywali tam i Nibali, i Ulissi.