Danielo - odzież kolarska

Sternik z wyboru

Zastanawialiście się kiedyś nad kandydowaniem na stanowisko prezesa Polskiego Związku Kolarskiego? Nie? A dlaczego właściwie nie? Brakuje Wam kompetencji? Nie przejmujcie się, z kompetencjami związek z Pruszkowa i tak znajduje się na ścieżce wojennej.

Przypomnijcie sobie zagorzałą medialną dyskusję prowadzoną po decyzji Piotra Wadeckiego, który po wielu latach zrezygnował ze stanowiska selekcjonera reprezentacji. Głośno się mówiło o jego potencjalnych następcach. W kuluarach pojawiła się kandydatura Michała Gołasia, najwięcej szans dawano Sylwestrowi Szmydowi. Ten drugi został wybrany selekcjonerem w rozpisanym konkursie.

Nie zastanawia ten wybór, zastanawia brak jednolitych kryteriów i procedur, które zaistniały przy głosowaniu na Szmyda, a których nie ma teraz. Teraz, gdy Polski Związek Kolarski szykuje się na wybory władz. Ale po kolei.

Konkurs na stanowisko selekcjonera

Selekcjonerem biało-czerwonej kadry nie mógł zostać byle kto, żaden Janusz z ulicy. Pretendent musiał dysponować m.in. trenerskimi uprawnieniami, zawodniczym doświadczeniem w WorldTourze ewentualne jakimiś sezonami spędzonymi jako trener w szosowej elicie. Oprócz tego wymagano biegłej znajomości jednego języka obcego oraz wyższego wykształcenia. Co by mówić, kryteria ostre, poprzeczka została postawiona wysoko, ale to dobrze, bo schedę Wadecki pozostawia ciężką.

Nowy selekcjoner musi zintegrować w kadrze młodych, którzy niebawem przejmą pałeczkę po Majkach i Kwiatkowskich, dać im szansę, motywować i mobilizować. Zadanie niełatwe, tym bardziej, że z krajowego podwórka nie ma co ani kogo wyłowić a zawodowe kolarstwo made in Poland, po pandemii i wycofaniu się ze sponsoringu firmy CCC, leży i kwiczy.

Wybory: jakiego prezesa chce Polski Związek Kolarski?

I teraz rodzi się ważne – przynajmniej dla części kibiców – pytanie. Dlaczego od selekcjonera, który jest jedynie pracownikiem związku, wymaga się CV na miarę stanowiska w siedzibie Facebooka, a od potencjalnego prezesa Polskiego Związku Kolarskiego, czyli de facto pracodawcy selekcjonera i w hierarchii wyżej od niego postawionej osoby, nie wymaga się praktycznie nic?

Żadnych znajomości francuskiego, angielskiego czy choćby włoskiego. A przecież prezesowanie to nie tylko organizowanie i próba spłacania długów, lecz też życie towarzyskie na międzynarodowych spotkaniach, gdzie można sobie pogadać i w kuluarach coś załatwić. Żadnego udokumentowanego doświadczenia np. w kierowaniu własną działalnością gospodarczą, która mogłaby być pomocna w zarządzaniu Pruszkowem. Żadnego zwieńczonego sukcesami doświadczenia organizacyjnego na niższych szczeblach krajowej infrastruktury kolarskiej. Ba, żadnego licencjatu czy też magisterki. Pod względem kryteriów to na papierze selekcjoner intelektualnie przewyższa prezesa. Coś tu jest chyba nie tak.

Czego się oczekuje od kandydata lub kandydatki na prezesa PZKol-u? Po pierwsze, trzeba być delegatem, jakby delegatem-bycie było zawodem. Ewentualnie do wyścigu dopuszczeni są również nie-delegaci, którzy mogą pochwalić się „odpowiednią wiedzą i doświadczeniem do zarządzania organizacją sportową”. Pomijając fakt, że trudno nam jest stwierdzić, jak można mieć „doświadczenie do” czegoś, kryteria te są tak ogólne i nieprecyzyjne, że kandydować mógłby na chwilą obecną nawet prezes Polskiego Związku Koszykówki… A tego chyba nikt by sobie nie życzył.

“Czas na eksperymentowanie minął już dawno”

W kalendarzu 6 listopada jest dniem ważnym dla przyszłości polskiego kolarstwa, bo od wybranej przez delegatów osoby będzie zależeć, czy ten statek wyprowadzi z mielizny czy wbije gwóźdź do jego trumny. Osobowość osoby wybranej na stanowisko, umiejętności i – kolokwialnie rzecz ujmując – wola walki, jak i ludzie, jakimi się otoczy, są kwestiami kluczowymi. 

Kto staje w szranki? Jaki mają plan naprawczy? Czego chcą? Co z ich teamem? Na ulicy cichosza, nie ma Mickiewicza i nie ma Miłosza. Jak na razie głosy oddawane są na nazwiska, na przyjaciół i układziki, a nie na treści. Dlatego też pomysł Włodka Reznera na publiczną debatę online aż tak głupi nie jest. Niech za tymi twarzami w końcu coś stoi, a nie jedynie ktoś, ktoś inny.

Być może, ktoś ze startujących się sprawdzi. Problem w tym, że on/ona nie może, on/ona musi się sprawdzić. Czas na eksperymentowanie minął już dawno temu. A patrząc na kryteria wyboru, niestety nadal poruszamy się w granicach „może”. Optymizmem aktualna sytuacja więc nie napawa.

7 Comments

  1. nicolai

    28 października 2021, 20:46 o 20:46

    Ale czy mozemy juz zapomniec o p.t. Reznerze? To wyraz wszystkiego co zle w dziennikarstwie sportowym. Poza ocena pracy zawodowej, ktora moze byc subiektywna (np fatalna), wystarczy rzut oka na jego wypowiedzi w social mediach zwiazane z kolarstwem by nie moc go brac na powaznie.

  2. charemski

    28 października 2021, 22:21 o 22:21

    Czytałem na konkurencyjnym portalu wywiad z Panem Grzegorzem Botwiną. Mówił z sensem. Co prawda banały i oczywistości, które jednak są nieosiągalne dla obecnych władz z jakichś powodów. 60tys nie ma audyt? Ja na zrzutce społecznościowej dałbym 1tys jakbym np. miał wjazd na imprezy no tor Pruszków przez rok czy pięć. 60 frajerów jak ja na pewno by się znalazło. Pamiętam też, że Golwiej nie umiał też załatwić kilku tysięcy na odzyskanie danych z serwerów i nie wyrabiali licencji… Mi by tzw. honor nie pozwolił na kandydowanie znowu.

    Tyle, że wybierają prezesa w dużej części smutni Panowi z brzuszkiem, których Pan Botwina by najchętniej pogonił. Mówi, że ma duże szanse. Ciekawe.

  3. Obserwator

    29 października 2021, 10:18 o 10:18

    Problem w dużej mierze leży w tym, jak wybierany jest prezes. A jest wybierany przez delegatów okręgowych związków kolarskich. A żeby takim delegatem zostać, trzeba mieć “zapędy” polityczne, oczywiście mowa o polityce kolarskiej, związkowej. PZKol wydaje rocznie 3-5 tys. licencji, z czego ok. 1/3 to mastersi, ale oni nie mają żadnej reprezentacji, o ile nie działają aktywnie (w polityce) na szczeblu okręgowym. Więc co kilka lat w zasadzie ci sami ludzie dokonują wyborów i nie dziwmy się, że te wybory są podobne, ostatecznie decydują obietnice, przy wódce albo nie, co kto komu załatwi, kogo weźmie do kadry, a komu przekaże sprzęt kadrowy, który “zginie” albo “zniszczy się” w transporcie.

  4. Kibic i fan bb

    29 października 2021, 13:55 o 13:55

    Nie wiem, jak problem rozwiązać ale podoba mi się tekst i komentarze pod nim ? Są bardzo sensowne. Smutne bo obraz kolarstwa tu, w Polsce, szczególnie zawodowego taki jest. Przystaje do obrazu naszej całej pięknej polskiej krainy… Rozpieprzyć, nabrać dla siebie i mieć resztę głęboko “gdzieś” 🙁
    Pozdrawiam wszystkich fanów i kibiców i tych, którzy uprawiają kolarstwo. Cieszmy się, że w ogóle możemy jeszcze jeździć na rowerach. Podobno rowery też mają coś wspólnego z LGBT…
    Nie chcę nikogo obrażać ale o większości działaczy sportowych mam bardzo złe zdanie. Szczególnie o tych, którzy brną coraz wyżej. Skrajny przykład – Ryszard “Obatel” Czarnecki 🙁
    Lokalni działacze niewiele mają do powiedzenia.
    Koszmar i masakra razem wzięte 🙁

  5. Kolarz

    30 października 2021, 08:44 o 08:44

    PZKol to przykład jak można zepsuć wszystko. W tym kraju nie ma kolarstwa zawodowego, bo mało kto jest w stanie się z niego utrzymać. Amatorskie kluby we Francji mają lepszą organizację niż te nasze grupy, no poza jedną od butów, której skala i rozmach był zbyt duży, i teraz nawet młodzi i utalentowani nie mają gdzie jeździć. To wszystko w czasie kiedy mamy najlepsze wyniki sportowe od dziesiątek lat. Mistrz Świata, wygrane etapy TDF, medal olimpijski, do tego wzrost ludzi jeżdżących na rowerach szosowych jest tak duży że Ci ludzie robiąc zrzutkę utrzymali by ten związek. Rondo babka, drogi przy S8 w Nadarzynie kłębią się od peletonów w których najtańsze rowery idę w 10 tysięcy złotych. Tu jest potrzebny manager, człowiek który zrobi ofertę dla tych wszystkich ludzi, po to by od nowa zbudować coś dla tych wszystkich młodzików czy juniorów by choć trochę mogli ścigać się na wysokim poziomie. Wykorzystać potencjał ludzi, przecież nawet w jednej z telewizji o godzinie 22 występuje Pan Michał który wielokrotnie publicznie mówi o tym jak lubi kolarstwo. Takich ludzi trzeba zaangażować. No ale, czy On czy ja po AWF-e posiadający wykształcenie i chęci, nie damy rady wygrać z sitwą która bije się , tylko pytanie o co ???

  6. Leszek

    30 października 2021, 12:48 o 12:48

    Trzeba spojrzeć szerzej na Polskę na prace okręgów ilość wyścigów szosowych przełajowych dopuszczanie do startów amatorów zbudować nasz własny system i go wdrażać dużo dużo pracy do delegatów ogarnijcie się schowajcie korzyści własne i wybierzcie wariata co temu sprosta a krytyka nie pomaga tylko różni środowisko

  7. VinesX

    30 października 2021, 21:47 o 21:47

    Przyjdzie nowy, rozpierdoli to co już jest, a zaznaczmy że gówno jest i tak w kółko – jak z polskim rządem, jedni napsują, to przyjdą drudzy i napsują jeszcze więcej. Wszystko by jak najwięcej zarobić i nic nie zrobić.