John Degenkolb ostrzy sobie zęby na wygraną w Mediolan-San Remo. Niemiecki kolarz po udanym początku sezonu chce odnieść zwycięstwo w imprezie o randze monumentu.
Do “Primavery” pozostało jeszcze 10 dni, a 25-latek formę dociera na trasie francuskiego Paryż-Nicea. Jak dotąd idzie mu świetnie – wygrał sprint na torze motocyklowym w Magny-Cours, a na wczorajszym etapie znakomicie radził sobie na trudnym podjeździe, koszulkę lidera przegrywając jedynie o sekundy.
– Trenowałem całą zimę by być w szczytowej formie podczas Mediolan-San Remo i Paryż-Roubaix. Jestem na dobrej drodze by być tam w optymalnej formie. To są moje priorytety
– powiedział Niemiec francuskiej L’Equipe. Co ciekawe, wygranie obu klasyków w jednym roku udało się jednemu kolarzowi tylko dwukrotnie w historii. Co jeszcze bardziej interesujące, wyczyn ten nie figuruje w palmares Eddy’ego Merckxa, a Cyrille’a van Hauvaerta (1908) i Seana Kelly’ego (1986).
Degenkolb w tym sezonie wygrał już 4 razy, ostatnio triumfując na trzecim etapie Paryż-Nicea i zakładając koszulkę lidera. Prowadzenie wprawdzie stracił na odcinku czwartym, ale na niezwykle ciężkiej wspinaczce pod Cote de Mont Brouilly utrzymał się w czołowej grupie i po raz kolejny udowodnił, że jazda w ciężkim terenie to jego mocna strona.
– Nie jestem typowym sprinterem. Nie mam takiego przyspieszenia i nie jestem aż tak eksplozywny, ale przy ciężkiej trasie mogę wygrać finisz z grupy. Postrzegam siebie jako specjalistę od wyścigów klasycznych, nie sprintera
– powiedział, indagowany o swoją pozycję w stosunku do zawodników takich jak Mark Cavendish i Andre Greipel. Kolarz holenderskiego Giant-Shimano zmierzy się z wymienioną dwójką na trasie “wiosennych mistrzostw świata” w przyszłą niedzielę.
Trasa tegorocznego Mediolan-San Remo faworyzuje sprinterów – z programu wyleciał podjazd La Manie, dokonujący wstępnych selekcji po 200 kilometrach ścigania, a organizatorom nie udało się wcielić w życie pomysłu z dodaniem nowego podjazdu w końcówce. W rezultacie decydująca walka rozegra się na dwóch legendarnych wzniesieniach – Cipressie (5,65 km, 4,1%) i Poggio (3,7 km, 3,7%) – zlokalizowanych na ostatnich 28 kilometrach najdłuższego wyścigu świata.
fot. Team Giant-Shimano