Brytyjska grupa Ineos z Michałem Kwiatkowskim w składzie zajęła drugie miejsce na etapie jazdy drużynowej na czas i tym samym bez większych problemów przebrnęła dwa otwierające etapy Tour de France.
Podopieczni sir Dave’a Brailsforda w zmaganiach drużyn na 28-kilometrowej trasie w Brukseli ulegli tylko holenderskiej ekipie Jumbo-Visma.
Kolarze brytyjskiej ekipy na metę wjechali po 29 minutach w sześcioosobowym składzie. Wcześniej starali się zbytnio nie ryzykować, na przedzie ośmioosobowego pociągu umieszczając kolarzy specjalizujących się w fachu jazdy indywidualnej na czas, a na ostatnich pozycjach Gerainta Thomasa i Egana Bernala.
Obrońca tytułu po wczorajszej kraksie jechał zachowawczo i na zmiany nie wychodził, najmniejszy w tym gronie Bernal natomiast zostawiał lepiej zbudowanym kolegom radzenie sobie z oporem powietrza.
Na mecie wrażeniami z wyścigu dzielił się Michał Kwiatkowski.
Chcieliśmy przejechać jak najszybciej tę drużynową czasówkę i wygrać. Pojechaliśmy najlepiej jak mogliśmy, nie znaliśmy międzyczasów, więc nie wiedzieliśmy czy zacząć szybciej czy wolniej. To był jedyny mankament tego, że startowaliśmy pierwsi, natomiast dawaliśmy z siebie cały czas wszystko
– powiedział w rozmowie z “Rowery.org”.
Trasa nie była jakoś mega techniczna, 27-kilometrowa trasa poniżej 30 minut to bardzo szybko. Trzeba było trzymać cały czas ten rozpęd, starać się utrzymywać jedną prędkość
– dodał.
Zespół Ineos Grand Depart przetrwał zatem bez większych problemów, jeśli nie liczyć niegroźnej kraksy Thomasa. Grupa w kolejnych dniach próbowała będzie unikać kłopotów i na szóstym etapie, z metą na La Planche des Belles Filles, umożliwić skuteczną walkę Thomasowi i Bernalowi.
Ja się czuję całkiem nieźle. To jest 21 etapów, będą dni lepsze i gorsze, Wczoraj czułem się świetnie, dziś dałem z siebie wszystko dla drużyny, więc jestem pełen optymizmu
– ocenił Kwiatkowski.