Danielo - odzież kolarska

Amstel Gold Race 2024. Tom Pidcock: “to wiele dla mnie znaczy”

Tom Pidcock wybrał właściwą akcję i wygrał wyścig Amstel Gold Race. Brytyjczyk przy pomocy Michała Kwiatkowskiego dał ekipie Ineos Grenadiers pierwszy triumf w tegorocznej kampanii klasyków.

Zespół Ineos Grenadiers prowadził wyścig na wzgórzach Limburgii od samego początku, a jego liderem był Pidcock, wspierany przez Michała Kwiatkowskiego. Dwójka została w czołówce na ostatnich 50 kilometrach, a Polak pilnował, aby grupa próbująca powstrzymać ofensywę Brytyjczyka nie współpracowała zbyt dobrze.

Pidcock był jednym z ostatnich, który na 29 kilometrów przed metą przeskoczył do formującej się grupki jedenastu zawodników. W tej reprezentowana była większość ekip, zabrakło Mathieu van der Poela i to zadecydowało o układzie finału.

Wiedziałem, że to będzie ostatnia akcja. Wszyscy się oglądali, ja zaatakowałem, nie dali mi odjechać. Ruszyłem po raz drugi, zostali tylko Benoot i jeszcze jeden zawodnik [Kevin Vaquelin – przyp. red.] i załapaliśmy się jako ostatni do tej grupki. W takich momentach nie zawsze liczą się tylko nogi

– wspominał Brytyjczyk, podkreślając taktyczny wymiar tej rozgrywki.

Pidcock atakował i w końcu odjechał z Marcem Hirschim, Mauri Vansevenantem i Tiesjem Benootem i to z tej grupki wygrał finisz.

Nie byłem pewny sprintu. Miałem problemy z barkiem, moja dłoń nadal nie zagoiła się po Paryż-Roubaix

– komentował, pokazując przed kamerami niezagojone rany.

Grupa Ineos Grenadiers pracowała przez większość wyścigu, ale w finale w czołówce zostali tylko Pidcock i Kwiatkowski. Brytyjska ekipa musiała mieć inne plany, co przed kamerami Eurosportu sugerował po wyścigu ten drugi.

Zdawało się, że mieliśmy wszystko pod kontrolą. Wyszliśmy na czoło dość wcześnie, ale potem zaczęliśmy tracić zawodników. Na ostatnich 60 czy 70 kilometrach mieliśmy poczucie, że musimy to rozegrać z Tomem

– mówił na mecie Kwiatkowski.

Wzięliśmy odpowiedzialność za wyścig, ale mieliśmy wiatr w twarz, więc było trudno rozbić grupę. Kolarze, którzy odpadli, chwilę potem dojeżdżali. Tom był zawsze na dobrej pozycji, był tam, gdzie miał być. To był nasz cel. Zakładam, że musiał mieć dobre nogi, dlatego mógł to wykończyć. Wreszcie, zwycięstwo, na które zasłużył.

Pidcock tym razem na mecie pierwszego z Ardeńskich Klasyków miał powody do radości. Na pagórkach Limburgii radził sobie bardzo dobrze, ale wspomnienia z “Piwnego Wyścigu” przyćmiewała sytuacja z 2021 roku. Brytyjczyk został sklasyfikowany wtedy jako drugi, po fotofiniszu z Woutem van Aertem i kontrowersjach co do ustawienia kamery sprawdzającej, kto przeciął metę jako pierwszy.

Chciałem powiedzieć: fajnie wygrać po raz drugi, ale to wywołałoby kontrowersje. To bardzo miłe uczucie. Początek tego sezonu był tak trudny, dużo poświęciłem, byłem długo poza domem… dziś wreszcie się udało. To, że mogłem unieść ręce w geście zwycięstwa wiele dla mnie znaczy. Zawsze lubiłem się tu ścigać, zawsze dobrze mi tu szło. Ten wynik to ulga, spadła z nas presja

– zaznaczył.

Ekipa stawiała dziś na mnie: “Kwiato” jest w gazie, ale dziś jechał na mnie i jestem szczęśliwy, że mogłem się im odwdzięczyć zwycięstwem.

Kwiatkowski nie był specjalnie zaskoczony przebiegiem wyścigu i brakiem Mathieu van der Poela w czołówce.

Myślę, że oczekujemy zbyt dużo od Mathieu. On skupia się zawsze na największych wyścigach, więc myślę, że myśli już o Liege-Bastogne-Liege. Nie jest łatwo zregenerować się po Paryż-Roubaix. To było widać też po [Giannim] Vermeerschu. Myślę, że [Mathieu] wróci do gry. Ale z drugiej strony, Tom też przejechał Paryż-Roubaix, więc czapki z głów – zdołał wygrać po tym Amstel Gold Race, co w tym kontekście jest bardzo dużym osiągnięciem

– podsumował.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.