Danielo - odzież kolarska

MŚ Glasgow 2023. Mathieu van der Poel: “to rewanż za ubiegłoroczne mistrzostwa”

Mathieu van der Poel od kilku lat polował na tytuł mistrza świata w wyścigu ze startu wspólnego. Holender w wieku 28 lat dopiął swego na trasie w Glasgow.

Mathieu van der Poel tytuł mistrza świata próbował zdobyć cztery razy. Za pierwszym razem, w Yorkshire, wyszedł na czoło wyścigu, ale braki w doświadczeniu i odpowiednim odżywianiu skończyły się klapą. W 2021 roku finiszował ósmy. W 2022 roku miał być jednym z rozgrywających, ale wyścigu nie ukończył po spędzeniu połowy nocy na komisariacie policji, gdzie tłumaczył się z szamotaniny z nastolatkami dobijającymi się do jego pokoju.

Van der Poel od momentu wejścia do zawodowego peletonu szosowego kilka razy zdawał sięgać kolarskiego szczytu: raz jako lider Tour de France, innym razem jako lider Giro d’Italia czy jako zwycięzca klasyków. Dziś, w Glasgow, po czwartym podejściu wspiął się na kolarski szczyt i na podium odebrał koszulkę mistrza świata.

Co to dla mnie znaczy? Wszystko! To był mój największy cel. W moich oczach to ukoronowanie mojej kariery. To pewnie moje największe zwycięstwo w wyścigu szosowym. Jeszcze nie dociera do mnie, że będę przez rok jeździł w tęczowej koszulce

– mówił 28-latek na mecie.

Mam poczucie, że to rewanż za ubiegłoroczne mistrzostwa. To niesamowite uczucie.

Złoty medal mistrzostw świata w kategorii elity mężczyzn uciekał Holendrom od 38 lat. Po raz ostatni holenderski hymn na podium tego wyścigu usłyszał Joop Zoetemelk, który na mecie jako pierwszy zameldował się w weneckiej miejscowości Giavera Di Montello, w 1985 roku.

Van der Poel to aktualny mistrz świata w kolarstwie przełajowym, który w tym sezonie wygrał dwa monumenty: Paryż-Roubaix i Mediolan-San Remo. Po udanej wiośnie do startu w mistrzostwach szykował się podczas Tour de France, pełniąc rolę rozprowadzającego i pomagając Jasperowi Philipsenowi wygrać cztery etapy.

(Prawie) Bezbłędny wyścig

Na trasie mistrzostw świata w Glasgow od razu było widać, że lider reprezentacji Holandii jest jednym z najsilniejszych zawodników. Van der Poel reagował na przyspieszenia kluczowych zawodników i w końcu znalazł się w grupce z Woutem van Aertem, Tadejem Pogacarem i Madsem Pedersenem. Czwórka goniła prowadzącego Alberto Bettiola, a Van der Poel wystrzelił do ataku na 22,3 kilometra przed metą.

Holender na krótkim i stromym podjeździe, jakimi naszpikowana była trasa w Glasgow, błyskawicznie dopadł Włocha i wyszedł na prowadzenie. Rywale nie odpowiedzieli, kwestia złota zdawała się rozstrzygnięta.

Wiedziałem, że to był najtrudniejszy moment trasy, bo tam od razu był zjazd i kolejna hopka. Czułem się dobrze, widziałem, że reszta się męczy. To, że nikt nie był w stanie za mną pojechać, dodało mi skrzydeł

– tłumaczył.

W finale nie obyło się jednak bez dramatycznego akcentu. Van der Poel przeżył moment grozy, gdy na 16,6 kilometra przed metą stracił panowanie nad rowerem i upadł na śliskiej nawierzchni.

Najlepszy klasykowiec świata podniósł się natychmiast i kontynuował rajd na metę. Podarte spodenki, koszulka i zdarta skóra nie stanowiły początkowo problemu: adrenalina niosła Holendra, a pomógł też brak łączności radiowej, bo ścigający go zawodnicy nie mieli pojęcia o jego kłopotach.

Do momentu kraksy szło mi świetnie. Przez moment myślałem, że to koniec. Nie upadłem przez głupotę, nie ryzykowałem, naprawdę. W tym zakręcie nagle poleciałem na ziemię. Jestem zły na siebie, ale momentami było bardzo ślisko. To, że dojechałem po zwycięstwo po tym upadku… nie mówię, że czuję się z tym lepiej, ale gdyby ta kraksa kosztowała mnie tytuł mistrza świata, czekałoby mnie kilka bezsennych nocy

– przyznał Van der Poel.