Danielo - odzież kolarska

Paryż-Roubaix 2023. Powrót Degenkolba wstrzymany przez kraksę

John Degenkolb zajął siódme miejsce w Paryż-Roubaix, ale kraksa spowodowana przez kolarzy Alpecin-Elegant pozbawiła go szansy na lepszy wynik.

Lider Team DSM upadł na Carrefour de l’Arbre, po kolizji z Mathieu van der Poelem i Jasperem Philipsenem, którzy wyścig skończyli na pierwszym i drugim miejscu. Obaj na mecie podeszli do leżącego na ziemi Degenkolba i przeprosili za zajście.

Myślę, że wpadliśmy na siebie jednocześnie. Widziałem zdjęcie, które pokazuje, że [Mathieu] podszedł do mnie [po wyścigu], kiedy leżałem na trawie i płakałem. Nie widziałem ani nie słyszałem przeprosin, ale ten obrazek dużo dla mnie znaczy. Cieszę się, że przeprosił: dopóki nie jest to celowe działanie, pozostaje to incydentem w trakcie wyścigu

– powiedział Degenkolb po wyścigu.

fot. A.S.O. / Pauline Ballet

John Degenkolb na trasie Paryż-Roubaix wyglądał jak John Degenkolb z 2015 roku. Niemiec wtedy w jednym sezonie wygrał Mediolan-San Remo i Paryż-Roubaix, wyczyn, który wczoraj powtórzył Mathieu van der Poel. Ten wyczyn udał się tylko czterem zawodnikom w historii.

Degenkolb po niesamowitej wiośnie 2015 roku już nigdy nie wzbił się na taki poziom w klasykach.

Wypadek na treningu w styczniu 2016 roku zmienił trajektorię jego kariery: powrót po rehabilitacji był szybki, Degenkolb wygrywał, ale nie największe klasyki. W 2017 roku zameldował się w czołówce kilku ważnych klasyków, w 2018 roku wygrał etap Tour de France na brukach Roubaix. Rok później był drugi w Gandawa-Wevelgem, w 2020 roku zmieścił się w top10 Ronde van Vlaanderen, ale rywalizacja z dekadę młodszymi zawodnikami stawała się coraz trudniejsza.

W tym sezonie nie wiele wskazywało, aby ten stan rzeczy miał ulec zmianie. Ekipie DSM nie szło w klasykach, jeśli nie liczyć podiów Sama Welsforda w bardziej sprinterskich końcówkach. 34-letni Degenkolb pełnił rolę lidera i mentora, ale miejsca w czołówce wiosennych wyścigów zdawały się być poza jego zasięgiem.

Nie w niedzielę.

Niemiec jechał jak natchniony: sprawnie odpowiedział na atak Wouta van Aerta i Lasek Arenberg przejechał z najlepszymi. Ataki Mathieu van der Poela nie robiły na nim wrażenia: nie reagował na nie tak dynamicznie jak Van Aert, ale z niezwykłym wyczuciem dojeżdżał do dwójki faworytów. Lider Team DSM nie zamierzał dawać im zmiany, tym bardziej, że w czołówce jechało dwóch kolegów Van der Poela i czekał.

Jego szanse wyglądały nieźle, ale gdy na Carrefour de l’Arbre Niemiec zaczął przechodzić na czoło grupki, doszło do kolizji z zawodnikami Alpecin-Elegant. Degenkolb jechał po prawej stronie drogi, Van der Poel zaczął wychodzić z koła Jaspera Philipsena również po prawej. Philipsen początkowo trzymał się środka drogi, ale musiał nie widzieć, że jego lider przyspiesza, bo odbił w prawo, co Van der Poela zepchnęło na Degenkolba. Niemiec nie miał jak się wybronić i upadł na pobocze.

Pojechaliśmy dobrze jako zespół. Koledzy ustawili mnie wysoko przed punktem, w którym grupa pękła. Na Carrefour de l’Arbre pamiętam, że byłem po prawej stroni, a Jasper odbił nieco w prawo. Ja już jechałem poboczem, Mathieu się przeciskał i zabrakło dla mnie miejsca, co skończyło się kraksą z udziałem kibica

– wspominał.

Trudno opisać jak wielki to zawód. Szmat czasu upłynął od kiedy po raz ostatni jechałem w takiej czołówce. To duży zawód, kiedy zostaje ci odebrana szansa na świetny wynik. Na pewno nie byłem najsilniejszym kolarzem w tej grupce, ale to jest Roubaix, tu wszystko się może wydarzyć w takiej grupce tak blisko mety.