Danielo - odzież kolarska

Ronde van Vlaanderen 2017. Niesamowita Coryn Rivera

Coryn Rivera triumfuje w Ronde van Vlaanderen 2017

Coryn Rivera królową Flandrii po monumentalnym występie van Dijk, wynik życia Elvin i niezdecydowanie ekipy Boels Dolmans na trasie kobiecego Ronde van Vlaanderen.

“Kieszonkowa rakieta” zespołu Sunweb to pierwsza Amerykanka w historii, której udało się wygrać Ronde van Vlaanderen. 24-letnia zawodniczka najszybciej finiszowała w Oudenaarde, po thrillerze w końcówce wygrywając swój drugi wyścig tegorocznego cyklu Women’s WorldTour.

Dziś na 153-kilometrowej trasie nie brakowało zwrotów akcji. Ataki Katarzyny Niewiadomej i Annemiek van Vleuten doprowadziły do wykrystalizowania się czteroosobowej czołówki z mistrzynią olimpijską Anną van der Breggen i Elisą Longo Borghini. Grupka ta pokonała razem kluczowe wzniesienia i zmierzała razem na metę, ale w wyniku pościgu ekipy Sunweb i braku współpracy ze strony van der Breggen, akcja faworytek spaliła na panewce na nieco ponad kilometr przed metą.

Po raz ostatni finisz z większej grupki o zwycięstwie w Oudenaarde rozstrzygnął w 2009 roku, gdy triumfowała Niemka Ina Yoko Teutenberg. Dziś kreskę najszybciej przecięła Rivera, minimalnie pokonując Gracie Elvin i Chantal Blaak.

Zespół spisał się na medal. Kiedy wyścig zaczął się rozkręcać, Rozanne [Slik] wzięła na siebie ciężar wyścigu i zaatakowała przez Kanariebergiem. Pokazałyśmy, że chcemy utrudnić wyścig rywalkom, a kiedy pierwsza grupa pękła na Kruisbergu, byłyśmy w czołówce. Nie złapałyśmy się w odjazd, ale prawie dopadłyśmy je przed Kwaremontem. Dziewczyny dały z siebie wszystko, ale nie potrafiłyśmy utrzymać tempa najlepszych góralek

– relacjonowała zawodniczka holenderskiej grupy Sunweb po swoim drugim zwycięstwie z cyklu Women’s WorldTour.

Rivera, dla której rok 2017 to dopiero pierwszy sezon z regularnym programem startowym w Europie, w marcu niespodziewanie wygrała Trofeo Alfredo Binda. Amerykanka przetrzymała ataki na podjazdach i z pomocą Ellen van Dijk dotarła na finisz, gdzie popisała się fantastycznym długim finiszem.

Dziś, na bergach Flandrii, było podobnie. W kluczowym momencie Amerykanka nie złapała koła Anny van der Breggen, Katarzyny Niewiadomej, Elisy Longo Borghini i Annemiek van Vleuten, ale trzymała się pierwszej grupy. Na ostatnim podjeździe dnia – Paterbergu – odpadała od pościgu naciąganego przez zawodniczki Boels Dolmans, ale na ostatnich 13 kilometrach zdołała dołączyć i złapać oddech.

Nasz dyrektor sportowy Hans Timmermans postanowił wtedy, że jedziemy na mnie i Ellen zabrała się za nadawanie tempa. Sprint był niesamowicie ekscytujący. Ciągle czuję się, jakbym śniła

– mówiła.

Finisz Amerykanki istotnie nie byłby możliwy bez Ellen Van Dijk. Holenderka, zwyciężczyni wyścigu z 2013 roku, na ostatnich 13 kilometrach popisała się niesamowitą wytrwałością i uporem, będąc głównym silnikiem napędowym pogoni za czołową czwórką. Monumentalny występ byłej mistrzyni w jeździe indywidualnej na czas pozwolił zespołowi Sunweb na połączenie grup i wyprowadzenie na finisz “kieszonkowej rakiety” z Kalifornii.

Cieszę się, bo widzę efekty pełnego zaangażowania całej ekipy. Każda z nas dała z siebie 100% dla reszty i to była nasza przewaga. Dziewczyny wypracowały mi dobrą pozycję, ale nie dałam rady pojechać za najmocniejszą czwórką. Potem tylko tym goniłyśmy i zmieniłyśmy plan, stawiając na sprint. To coś cudownego widzieć, jak Coryn wykończyła nasze starania

– mówiła na mecie Van Dijk.

Druga na mecie Gracie Elvin (Orica-Scott), podobnie jak Rivera, ustanowiła rekord swojego kraju – 28-latka jest bowiem pierwszą w 14-letniej historii wyścigu Australijką na podium “De Ronde”.

To byłoby piękne zwycięstwo, byłam tak blisko. Jednak jest to czymś niesamowitym, bo wcześniej w najlepszych występach tutaj nie mieściłam się nawet w pierwszej grupie. Szansa walki z najlepszymi – to cudowne, pokazuje to jak opłaca się ciężka praca

– mówiła na mecie dwukrotna mistrzyni Australii.

Nie musiałam robić wiele przed finiszem, zespół jechał świetnie, szczególnie Annemiek. Zdecydowanie mogła to wygrać, ale kiedy złapano jej grupkę, ja musiałem podjąć odpowiednie decyzje. To jeden z najlepszych momentów mojej kariery. Marzyłam o tym, a fakt, że za każdym razem brakuje mi coraz mniej, motywuje mnie by nad sobą pracować.

Pluć sobie w brodę może dyrektor sportowy zespołu Boels Dolmans. Zawahanie Danny’ego Stama sprawiło, że jadąca w czołówce van der Breggen nie współpracowała z rywalkami i z akcji wyszły nici. Na finiszu Chantal Blaak wywalczyła trzecie miejsce, notując powtórkę sprzed roku, ale nie wynik na miarę oczekiwań najsilniejszej ekipy.

Jestem zawiedziony wynikiem, ale to chyba zrozumiałe. Dziewczyny pojechały świetny wyścig. Wzięły sprawy w swoje ręce i zdominowały rywalizację. Anna była w czołówce, ale nie byłem pewien czy wygra sprint. Powiedziałem jej, żeby nie wychodziła na zmiany. Grupy się połączyły, zagraliśmy na Chantal na finiszu i przegraliśmy

– stwierdził krótko.