Danielo - odzież kolarska

Panel, czyli o czym dyskutowano w sobotni wieczór w Sobótce

Wczorajsze wieczorne spotkanie ruchu „Razem dla kolarstwa” trwało bite dwie godziny. Kto przybył? Byliśmy my, czyli media. Było kilku ludzi z klubów, było dwóch aktualnych sponsorów polskich ekip kontynentalnych. I właśnie tych dwóch panów najszybciej opuściło spotkanie. Szkoda.

Po kilkuminutowym opóźnieniu spowodowanym karnymi Brazylijczyków z reprezentantami Chile jako pierwszy głos zabrał Włodzimierz Rezner – człowiek instytucja, najbardziej rozpoznawalny polski speaker, któremu, co tu dużo mówić, przyszłość naszego ścigania leży po prostu bardzo na sercu. Włodek razem Tomkiem Jarońskim byli inicjatorami całej akcji zwołanej praktycznie naprędce, w ostatniej chwili w czwartek. My również się pod nią podpisaliśmy, podobnie jak kilka innych portali czy osób prywatnych. Niestety, niektórzy mimo deklaracji nie pojawiło się w Sobotelu.

Po dość emocjonalnym wstępie Włodka Reznera o swoim punkcie widzenia mówił Tomek Jaroński, który, jak sam zasygnalizował, „sprowadzi sprawę nieco na ziemię”. Tam, gdzie Włodek wspominał o 17 zarejestrowanych młodzikach w Kieleckiem, brakujących pieniądzach na szkolenie kolarskiej młodzieży, tam Tomek przekonywał, że jeśli dążymy do poprawy sytuacji – nie tylko finansowej – na naszych śmieciach, należy pójść od góry i wykorzystać hype wokół Kwiatkowskiego i Majki. Umiejętnie go opakować, stworzyć produkt i jako jedna zjednoczona grupa medialna sprzedać go telewizji. Wzrost zainteresowania telewizji kolarstwem przełożyłby się wówczas na wzrost zainteresowania ogólnego. Ergo, więcej kolarzy-amatorów, więcej kolarzy w klubach, więcej sukcesów. Tak w największym skrócie.

Było o ProLidze, było o sponsorach, było praktycznie o wszystkim. Zaproszony do debaty Wacław Skarul bronił polityki związku tłumacząc się istniejącym zadłużeniem, które i tak zostało zredukowane. Atakowany był przede wszystkim przez prezesa Piotra Bielińskiego, szefa ActiveJet. Ten z perspektywy marketingowo-sponsorskiej przedstawił w swoich wywodach, kiedy sponsor wszedłby do kolarstwa, zainwestował swoje „bańki”. Drugi ze sponsorów Dariusz Banaszek od czasu do czasu dodał swoje trzy grosze, potem wyszedł. Bieliński również opuścił salę tłumacząc się niedzielnym startem w amatorach. Ogólne nieodparte wrażenie: prezes Bieliński chyba rozpoczął wczoraj kampanię na fotel przyszłego zarządzającego PZKol. Ale nie o to miało chodzić.

Media dodały coś od siebie, dyskusja zataczała coraz to szersze kręgi, wracając ostatecznie do punktu wyjścia. Nie dość że media stanowiły połowę osób na sali, o co nie było trudno, bo aż tak dużo ich ostatecznie nie przybyło, to wytaczały solidne argumenty. Że polskie wyścigi nie są dobrze medialnie sprzedawane, ponieważ szwankuje komunikacja. Że „media mainstreamowe” tak naprawdę sięgną po kolarstwo dopiero wtedy, kiedy się im za to zapłaci. TVP za przybycie na mistrzostwa Polski zażyczyła sobie jakieś śmiesznie wysokie sumy, dlatego przyjechał Polsat. Przedstawiciel tej stacji również był obecny. Jego pomysł: wypromować krajowy czempionat, zrobić z niego event o wysokim standardzie i taki projekt zaproponować sponsorom oraz telewizji. Takim, jaki jest choćby Tour de Pologne.

Panel dobiegł końca i jak to trafnie sformułował Paweł „naszym problemem jest brak definicji problemu”. Każdy sobie rzepkę skrobie. Ale takie spotkanie musiało się odbyć, musieliśmy się zebrać, musieliśmy pogadać. Nawet chaotycznie, ponieważ tak to z reguły bywa. Na konkretne ustalenia może, a nawet na pewno, było za wcześnie, potrzebne jest drugie spotkanie. Wypunktowanie problemów, przyjrzenie się im w niewielkich grupkach, zaoferowanie rozwiązań. Nie od razu Rzym zbudowano, nie od razu uda się wyjść polskiemu kolarstwu na prostą. Trzeba jednak próbować, poniekąd ponad podziałami. Together. Razem, a nie w pojedynkę widząc wyłącznie koniec własnego nosa.