Longo Borghini stanęła na podium Ronde van Vlaanderen mimo długiej przerwy w treningach. Van der Poel gonił ile sił, ale Pogacara nie złapał. W kraksach na brukach ucierpiało wielu zawodników. Oto przegląd informacji z 2 kwietnia.
Pierwszy weekend kwietnia upłynął pod znakiem Ronde van Vlaanderen. Relacje bohaterów i bohaterek ścigania we Flandrii będziemy omawiali w kolejnych dniach, w ramach tego przeglądu wybraliśmy najciekawsze historie z trasy.
Ale najpierw…
Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck), drugi na mecie: – Nigdy nie jest łatwo pogodzić się z drugim miejscem, ale w tym przypadku jest nieco łatwiej, bo on by najsilniejszy i zasłużył na zwycięstwo. To moja piąta “Flandria”, chyba nigdy takiej nie jechałem: od startu a bloc. Najpierw zostałem na wietrze, a koledzy zmarnowali sporo sił, żeby pomóc mi wrócić do peletonu. Nie sądzę, że przez to przegrałem, Tadej był po prostu bardzo mocny.
Nie czułem się bardzo silny, było zimno. Po dwóch czy trzech atakach zacząłem się czuć lepiej. Na Taaienbergu przeskoczył mi łańcuch i powrót kosztował mnie trochę sił. Na Kruisbergu wyprowadziłem jednak dobry atak. Wiedziałem, że tam muszę odczepić Van Aerta. Ale nie byłem w stanie odpowiedzieć na atak Pogacara na Kwaremoncie. Na dojeździe z Paterbergu do mety nie zszedłem poniżej 400 watów, ale nie byłem w stanie się do niego zbliżyć. W takiej sytuacji nie można narzekać.
Wout van Aert (Jumbo-Visma), czwarty na mecie, finiszował z zakrwawionym kolanem: – Jasne, jestem rozczarowany. Przyjechałem, żeby wygrać. Przez dłuższy czas wyścig dobrze się dla nas toczył. Van Hooydonck był w kluczowej grupie, co dawało nam dobrą pozycję. Ale tempo poszło w górę wcześniej, niż się tego spodziewaliśmy, i wyścig szybko zmienił się w walkę jeden-na-jeden.
Pogacar i Van der Poel byli piekielnie mocni. Bomba Van der Poela mnie zaskoczyła. Może byłem zbyt skupiony na tym, co było przede mną. Ale nogi dały o sobie znać. Skoro nie mogłem kręcić za nim tam, to nie mógłbym tego dokonać też na Oude Kwaaremont. Moi koledzy drużynowi zasłużyli co najmniej na podium. Jutro rozpoczynam nowy rozdział i skupiam się na Paryż-Roubaix. Podejdę do tego spokojnie i nie będę chciał się chować za tydzień.
Elisa Longo Borghini (Trek-Segafredo), trzecia na mecie: – Muszę szczerze powiedzieć, że nie spodziewałam się trzeciego miejsca w tak trudnej edycji Ronde van Vlanderen, zwłaszcza po przymusowej przerwie, jaką byłam zmuszona odbyć w marcu. Przez Covid straciłam 15 dni intensywnych treningów. Nie byłam pewna jak pojadę, więc koncentrowałam się na pomocy Shirin [van Anrooij]. Po chaosie na Koppenbergu pracowałam w pogoni: nie czułam się najlepiej, więc starałam się po prostu na coś przydać.
Sytuacja zmieniła się na 10 kilometrów przed metą. Ina [Teutenberg] przykazała mi oszczędzać się na finisz. To było trochę dziwne, że ktoś pracował na mój finisz. Shirin była niezwykle pomocna, dobrze mnie ustawiła. Trzecie miejsce po sprincie to dużo satysfakcji. Chyba opłaciły się sprinty do znaku drogowego z moim narzeczonym Jacopo [Moscą].