Wiadomości

Annemiek van Vleuten: “Jestem spełniona”

Annemiek van Vleuten obce zdają się ograniczenia wiążące resztę peletonu. Holenderka w ostatnich 7 dniach zdobyła dwa medale olimpijskie w Japonii, zdążyła wrócić do Holandii, dojechać do Kraju Basków i w sobotnie popołudnie wygrać dobrze obsadzony wyścig. 38-latka osiągnęła to, o czym marzyła, ale wyścigów nie przestanie, póki co wygrywać.

W Japonii zaczęło się od problemów z komunikacją, ale skończyło się dwoma medalami. Annemiek van Vleuten dopięła swego: w wieku 38 lat na Igrzyskach Olimpijskich potwierdziła, że jest najlepszą zawodniczką świata. Srebrny medal w wyścigu ze startu wspólnego miał być złotym, ale wyścigu pomyłek i braku rozeznania w sytuacji, świętująca na mecie nieświadomie Holenderka zadowolić się musiała srebrem.

Wątpliwości nie było kilka dni później: na trasie jazdy indywidualnej na czas dwukrotna mistrzyni świata w tej specjalności wygrała pewnie. Wygrała z dużą przewagą i spełniła marzenie o tytule mistrzyni olimpijskiej. W warunkach pandemii i rygorystycznych przepisów rządzących pobytem portowców w Japonii, Van Vleuten nie zbawiła w “Kraju Kwitnącej Wiśni” długo.

Zamiast odpoczywać i odbierać gratulację, mistrzyni Europy w sobotę rano stanęła na starcie drugiej edycji baskijskiego wyścigu Donostia San Sebastian Klasikoa.

Do centrum trzeciego co do największych miast regionu dojechała sama. Na mecie cieszyła się: może nie tak jak w Japonii, ale szczerze, gdyż poprzednio, choć na północy Hiszpanii wygrywała już wyścigi jednodniowe, nigdy nie zdobyła tradycyjnego baskijskiego kapelusza, txapela.

Pomyłka na wagę złota i szczęście, którego nie definiują medale

Annemiek van Vleuten na szczyt w kobiecym peletonie wspięła się w sezonie 2016. Ukoronowaniem poprawy umiejętności jazdy w górach miał być występ na Igrzyskach Olimpijskich. 34-letni zawodniczka na finałowy podjeździe oderwała się od stawki i zmierzała po medal, ale nie zdołała dojechać na Copacabanę. Upadek na zjeździe zakończył marzenia o olimpijskim medalu, przez chwilę zdawało się, że zakończy karierę Holenderki.

Ta wróciła, miesiąc później wygrywała już wyścigi w Europie. Od tego momentu triumfowała 49 razy, stając się najbardziej efektywnie jeżdżącą zawodniczką. Tytuły mistrzyni świata w jeździe indywidualnej na czas (2017 i 2018) uzupełniła tytułem w wyścigu ze startu wspólnego, zdobytym w 2019 roku po 105-kilometrowej ucieczce.

Wygrane w La Course (2017 i 2018), Giro Rosa (2018 i 2019), Boels Ladies Tour (2017 i 2018) oraz Strade Bianche (2019 i 2020), Liege-Bastogne-Liege (2019) i Ronde van Vlaanderen (2021) potwierdzały, że Van Vleuten to zawodniczka potrafiąca wygrać w każdym terenie. Długie przygotowania rok w rok prowadziła na wysokości, na długich wspinaczkach stając się zawodniczką, z którą konkurować mogły tylko nieliczne, świetnie dysponowane rywalki.

Do Igrzysk w Tokio przystępowała jako faworytka: jedna z dwóch w holenderskiej kadrze, obok Anny van der Breggen. Złoto w jeździe indywidualnej na czas i srebro w wyścigu ze startu wspólnego stanowią ukoronowanie tego okresu i tygodni spędzonych co roku na zgrupowaniach wysokogórskich, poza domem i bez dłuższych okresów smakowania życia poza kolarstwem.

Ludzie myślą, że ten medal błyszczy jaśniej, bo ma być “rewanżem” za poprzednie Igrzyska. Dla mnie to nie ma znaczenia. Po Rio de Janeiro nauczyłam się, że złoty medal nie musi wpływać na to, jak szczęśliwa się czuję. Nie jestem perfekcyjnym sportowcem. Nie czuję potrzeby poświęcania wszystkiego, liczy się też proces dotarcia na szczyt. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa, ale to tylko bonus

– powiedziała holenderskiej gazecie “AD.nl”.

Holenderki w ubiegłą niedzielę koncertowo przegrały wyścig ze startu wspólnego, którego były faworytkami. W kadrze złożonej z czterech gwiazd na początku współpracy brakowało, a ponieważ żadna kadra w 67-osobowym peletonie nie zdecydowała się na dyktowanie tempa, uciekinierki uzyskały 10 minut przewagi nad peletonem. Holenderki w finale nie znały różnic czasowych, nie doliczyły się atakującej z grupki uciekającej Anny Kiesenhofer i gdy Van Vleuten długim finiszem oderwała się od grupki liderek, myślała, że jedzie po złoto.

Problem z komunikację opierał się na tym, że powiedziano nam, że z przodu została tylko Anna Plichta. Kiedy ją złapałyśmy, myślałyśmy, że jedziemy po złoto. Marianne [Vos] zorientowała się 3 kilometry przed metą, że Kiesenhofer jest na czele, ale ja już byłam z przodu, nie miałam tej informacji

– wspominała na spokojnie w relacji na swojej stronie internetowej.

fot. LaPresse – Marco Alpozzi

W czteroosobowej kadrze każda z zawodniczek miała inne wyliczenia. Ostatecznie przyjęte zostało to Anny van der Breggen, które wprawdzie pozwoliło złapać uciekinierki, ale nie wzięło pod uwagę samotnej Kiesenhofer.

Po wjeździe na Fuji Speedway Anna myślała, że mamy 45 sekund straty, ja, że tracimy 4 minuty, Marianne, że półtorej. Półtorej miałyśmy do tej dwójki. Stąd nieporozumienie. Myślałyśmy, że skończy się sprintem, że jesteśmy w stanie odrobić 45 sekund. Więc chciałyśmy zagrać na Marianne. Po atakach Ashleigh Moolman-Pasio obie byłyśmy w grupce, co dało nam poczucie pewności. W strefie bufetu nie dostrzegłyśmy jednak informacji. Jestem dumna z tego jak pojechałam, nie mogę się winić

– podsumowywała.

Spełnienie marzeń

Niedzielny wyścig mimo zdobycia medalu pozostawiał niedosyt i tylko jedną szansę na spełnienie marzenia. Tytuł mistrzyni olimpijskiej był jedynym, co interesowało Annemiek van Vleuten przed środową jazdą indywidulaną na czas.

Może powinnam była myśleć o rywalkach, o Annie Kiesenhofer podczas wyścigu ze startu wspólnego. Podczas czasówki nie było takiej potrzeby. Znajdowałam w swoim świecie, nie pozwoliłam, aby cokolwiek mnie rozproszyło. Miałam poczucie, że 22 kilometry upłynęło jak 5 sekund

– mówiła “AD.nl”.

Wszyscy mówili o naszych błędach taktycznych, wylało się na nas szambo. Wiedziałam, że będę miała kolejną szansę i potraktowałam to jako mentalne wyzwanie, aby mimo tego wszystkiego skupić się na czasówce. Tak jak w Rio, byłam najmocniejsza. Nogi kręciły świetnie, wygrana była w zasięgu. Udało mi się zachować spokój. Tę cechę mam chyba po rodzicach.

Van Vleuten jechała jako szósta od końca i choć na mecie 22-kilometrowej czasówki miała najlepszy wynik, musiała poczekać na kilka utalentowanych rywalek. Te nie zdołały zbliżyć się do jej wyniku i Holenderka na torze Fuji Speedway mogła w geście triumfu unieść najpierw dłonie a potem specjalnie przygotowany na tę okazję rower.

Wyścig nie obył się bez przygód Van Vleuten poradziła sobie z dużą wilgotnością powietrza, ale na trasie nie mogła zmieniać biegów w pozycji aerodynamicznej. Holenderka później tłumaczyła, że sprzęt działał przed i zaraz po wyścigu, więc nie mogła winić mechaników.

Nie znałam międzyczasów, ale na mecie wiedziałam, że będę liderką. Wiedziałam też, że dałam z siebie absolutnie wszystko. Jestem spełniona

– powiedziała.

Txapela i jetlag

Gratulacje złotego medalu nie skończyły jeszcze napływać, a Annemiek van Vleuten już siedziała w samolocie lecącym do Holandii. Premier Mark Rutte gratulował przez telefon tego samego dnia, para królewska na Instagramie, ale w Holandii nie było czasu na ceremonie i gratulacje.

Van Vleuten już w czwartek pojawiła się w rodzinnym Scheveningen, pod Hagą. Spotkanie z rodziną i przyjaciółmi trwało krótko, gdyż w sobotę czekał ją wyścig w Kraju Basków. W koszulce mistrzyni Europy, z medalami olimpijskimi w plecaku, Van Vleuten z drużynowymi koleżankami zobaczyła się po raz pierwszy od maja.

Zespół Movistaru na trudnej trasie wyścigu z cyklu WorldTour stawiał na Holenderkę, choć ta nadal odczuwała efekty zmiany strefy czasowej i zmęczenie olimpijskimi wyścigami.

Ane Santesteban, Evita Muzic i Pauliena Roijakkers oderwały się na Jaizkibel. Zobaczyłem, że atakują, ale nie czułam, że to moja akcja. Audrey Cordon-Ragot przeskoczyła na zjeździe, ja nie chciałam tak ryzykować. Po zjeździe pojechałyśmy drużynowo, na całego. Trzymałyśmy się razem, pracowałyśmy, żeby doścignąć ucieczkę

– relacjonowała na swojej stronie internetowej.

Van Vleuten na stromej wspinaczce pod Murgil-Tontorra szarpnęła raz. To wystarczyło: zalane deszczem zjazdy pokonała z jednym, niewielkim uślizgiem i na mecie miała czas, aby wybrać gest zwycięstwa.

Miałyśmy dwie minuty do odrobienia, a na podjeździe Sara Martin zostawiła mnie na kole ostatniej uciekinierki. Ruszyłam natychmiast, od razu wiedziałam, że nikt za mną nie podążył. Tempo było na tyle mocne, że wszystkie zawodniczki było ugotowane. To zwycięstwo dla całego zespołu. Czułam się zmęczona, czułam jetlag, nie spałam wiele przez ostatnie dwa dni, ale po takiej pracy ekipy musiałam dać z siebie wszystko, aby ją wykończyć

– dodała.

Bardzo chciałam zdobyć txapela, baskijski kapelusz. Chciałem tu wystąpić, wyświadczałam przysługę Leire Olaberrii, która pracuje tu przy organizacji wyścigu. To piękny dzień i miło zobaczyć się z koleżankami i razem świętować zdobyte medale.

Van Vleuten odpocząć będzie mogła przez tydzień, potem wylatuje do Norwegii na kolejny wyścigu. Plany na jesień nie są znane, ale powinny skoncentrować się na mistrzostwach świata. Tych Holenderka nie odpuści: w jej karierze może niczego już nie brakuje, ale ona sama do końca jeździła będzie po zwycięstwa.

Paweł Gadzała

Recent Posts

Plan i szczęście Faulkner | Włodarczyk wraca do ścigania | Buchmann rozczarowany

Kirsten Faulkner wyczuła swój moment na Vuelta Femenina. Dominika Włodarczyk wraca do ścigania. Wyniki i informacje z 1 maja.

1 maja 2024, 20:27

La Vuelta Femenina 2024: etap 4. Kristen Faulkner po dniu na rantach

Kristen Faulkner (EF Education-Cannondale) wygrała w Saragossie czwarty odcinek La Vuelta Femenina.

1 maja 2024, 17:32

Eschborn-Frankfurt 2024. Maxim van Gils wyczuł moment

Maxim van Gils (Lotto Dstny) wygrał we Frankfurcie nad Menem niemiecki klasyk Eschborn-Frankfurt.

1 maja 2024, 17:10

La Vuelta Femenina 2024: etap 3. Marianne Vos wykorzystała szansę

Marianne Vos (Visma | Lease a Bike) po finiszu z peletonu wygrała w trzecim dniu wyścigu La Vuelta Femenina.

30 kwietnia 2024, 19:44

Pogacar i Majka odliczają godziny do Giro d’Italia | Bouhanni żąda milionów

Rafał Majka pomoże Tadejowi Pogacarowi na Giro d'Italia. Nacer Bouhanni domaga się odszkodowania. Wiadomości z wtorku, 30 kwietnia.

30 kwietnia 2024, 16:41

Jak Carlos Rodriguez wygrał Tour de Romandie 2024

Carlos Rodriguez zdobył generalkę Tour de Romandie. Hiszpan pokazał równą formę, sięgając po największe zwycięstwo w dotychczasowej karierze.

30 kwietnia 2024, 09:54