Danielo - odzież kolarska

Mistrzostwa Polski 2021. Karolina Karasiewicz: “to jest po prostu kosmos”

Karolina Karasiewicz do Torunia wraca z dwoma złotymi medalami Mistrzostw Polski w Kolarstwie Szosowym. 28-latka w Kartuzach wygrała wyścig ze startu wspólnego i jazdę indywidualną na czas, wyczyn, który przed nią udał się czterem zawodniczkom.

W historii mistrzostw Polski dwa złote medale w tym samym sezonie zdobyły Bogumiła Matusiak (1995, 1996, 1999, 2001 i 2002), Maja Włoszczowska (2006), Katarzyna Niewiadoma (2016) i Małgorzata Jasińska (2018).

O ile złoty medal na czasówce mógł być zaskoczeniem, o tyle Karasiewicz w wyścigu ze startu wspólnego elity kobiet pokazywała się z dobrej strony od lat. Na 4. miejscach zmagania kończyła w 2012, 2014 i 2018 roku, a pierwsze w karierze złoto, także na szosach Pomorza, wywalczyła po całodniowej ucieczce w Gdyni, w roku 2017.

Sukces ten powtórzyła dziś w Kartuzach, jako pierwsza przecinając usytuowaną na niewielkim wzniesieniu linię mety.

Dla mnie to jest coś niesamowitego. Ja się tego nie spodziewałam, w najśmielszych marzeniach mi się to nie śniło, że przyjadę do Kartuz i wywalczę dwa tytuły. Już sam tytuł w jeździe na czas to było moje marzenie, które ono się spełniło i to było super. A ten dzisiejszy wyścig, jeszcze przy pogodzie, która nie jest dla mnie do końca dobra, to jest po prostu kosmos. Mamy silny zespół, nie tylko na szosie, ale i poza nią

– powiedziała nowa mistrzyni Polski w rozmowie z “Rowery.org” po zakończeniu zmagań.

Karasiewicz na technicznym i prowadzącym nieco pod górkę finiszu pokonała Darię Pikulik (KK Lark Ziemia Darłowska) i Dominikę Włodarczyk (MAT Atom Deweloper Wrocław). Brązowa medalistka Europy w wyścigu punktowym nie miała rozpiski rywalek, wiedziała za to, że dwa 90-stopniowe zakręty na ostatnich 400 metrach trasy pokonać musi na czele.

Mamy dość dużo szybkich dziewczyn, które radzą sobie w zakrętach. Trudno powiedzieć, która byłaby najgroźniejsza. Koleżanki mnie podprowadziły dobrze przed tym zakrętem w prawo, ja mogłam zająć dobrą pozycję i już w ten zakręt weszłam na pierwszej pozycji. Drugi też pokonałam jako pierwsza i tak dojechałam. Widziałam na poprzednich rundach, że tam się grupa rwała. Wiedziałam, że w tym pierwszym zakręcie trzeba być z przodu. Dziękuję dziewczynom, że mi to umożliwiły

– tłumaczyła.

Przygotowywałyśmy się z klubem, jak zawsze. Byłyśmy tu dwa razy na rekonesansie trasy, tak czasówki, jak i startu wspólnego. Znałyśmy trasę dość dobrze, mam nadzieję, że to zaprocentowało. Ścigałyśmy się tak jak zawsze (śmiech).

fot. Magda Tkacz/rowery.org

Wyścig kobiet rozgrywany był na 133-kilometrowej trasie przy upalnej pogodzie. Peleton nie spieszył się: ataki wprawdzie naciągały 40-osobową grupę, ale żadnej z zawodniczek nie udało się uzyskać większej przewagi. Na trzech 27-kilometrowych rundach w finale wyścigu jasne stało się, że rywalizację skończy finisz z grupy.

Zawodniczki klubu TKK Pacific Toruń Nestle Fitness w 46-osobowym peletonie stanowiły drugą siłę: Karasiewicz wspierało 9 zawodniczek, które rywalizowały z 14-osobowym składem MAT Atom Deweloper Wrocław.

My starałyśmy się inicjować odjazdy, robiłyśmy wszystko, by wywalczyć koszulkę lub medal w elicie i w gronie orliczek. Część dziewczyn miała za zadanie kasować odjazdy, druga część, żeby skakać. Ja wiedziałam, że na tych ostatnich rundach muszę się trochę oszczędzać, chociaż pewnie i tak jechałam zbyt aktywnie (śmiech)

– powiedziała Karasiewicz.

Kiedy wjeżdżałyśmy na ostatnią rundę, to można było się spodziewać, że przyjedziemy razem na finisz. Dziewczyny przejęły inicjatywę, a ja zaczęłam się oszczędzać. Na 7 kilometrów do mety podjechała do mnie Karolina Kumięga i powiedziała: “spokojnie Kaja, tylko spokojnie, teraz to wygrasz”. Jak mi tak powiedziała, to musiałam dać z siebie wszystko

– relacjonowała.