Czytelnia

Fabian Cancellara: “na bruku liczy się nie tylko to, ile mocy generujesz”

Fabian Cancellara wspomina swoje lata na brukach Flandrii, mówi o wymogach wyścigów w Belgii i zdradza ciekawostkę na temat Paryż-Roubaix.

Same trzy zwycięstwa w Paryż-Roubaix oraz trzy triumfy w Wyścigu Dookoła Flandrii czynią go jednym z najbardziej utytułowanych specjalistów od brukowanych klasyków.

Fabian Cancellara na nagłówki kolarskich mediów wszedł jednak nie dzięki sukcesom w brukowanych wyścigach, a dominacji w specjalizacji wymagającej o wiele większej finezji – jeździe indywidualnej na czas. Z czasem łączyć zaczął łączyć czasówki i jazdę na brukach, a choć tych pierwszych wygrał wiele, w sercach kolarskich fanów na lata zatrzymały go sukcesy odniesione na trasach “Piekła Północy” czy “Flandryjskiej Piękności”: wyścigów brutalnie wymagających, świąt kolarskiego fachu, hartu ciała na wiekowych duktach i ducha w obliczu nieprzewidywalnej natury rywalizacji.

Jego walka o trofea z wyścigów rozgrywanych wiosną w Belgii i północy Francji rozciągała się na przeszło dekadę i, ku uciesze kibiców, zbiegła się z karierą drugiego wielkiego specjalisty od tych wyścigów: Toma Boonena. 

Ponad cztery lata od zakończenia kariery Fabian Cancellara zgodził się na rozmowę dotyczącą, a jakże, brukowanych klasyków. Z wyścigów zapamiętałem go jak niemal stereotypowego Szwajcara – małomównego, skoncentrowanego i unikającego kibiców i dziennikarzy. Gdy w marcowy poranek przywitał mnie na początku rozmowy, miałem wrażenie, że po zakończeniu kariery górę wzięły jego włoskie korzenie. 

fot. ANSA/CLAUDIO PERI

Jakub Zimoch: Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy oglądałeś w telewizji brukowany klasyk? Czy w ogóle pomyślałeś, że kiedyś wystartujesz w jednym z nich, albo nawet wygrasz?

Fabian Cancellara: Wydaje mi się, że oglądałem wyścigi kolarskie w latach, w których dominował Andrea Tafi, w latach Mapei. Oglądałem “Flandrię”, Paryż-Roubaix. To było to. Oglądałem te wyścigi w młodym wieku, jako 13, 14-letni chłopiec. Oczywiście oglądałem też trochę Tour de France i Tour de Suisse. A kiedy się to ogląda, to chce się to też robić. Jeździłem już wtedy na rowerze i wtedy powiedziałem: “hej, byłoby czymś niesamowitym pewnego dnia ścigać się w tych wyścigach”.

A potem dołączyłeś do Mapei i Giorgio Squinzi, szef Mapei, widział w tobie następnego Induraina. Na początku Twojej kariery byłeś uważany raczej za specjalistę od jazdy na czas. Kiedy zdałeś sobie sprawę, że możesz być dobry w brukowanych klasykach?

[Chwila zastanowienia] Chciałem stać się lepszym zawodnikiem. Szczerze mówiąc, dołączenie do Mapei było niesamowitym przeżyciem… być tymi kolarzami i w tej drużynie. Na początku wziąłem udział w kilku wyścigach w Belgii i zdobyłem trochę doświadczenia, ale wiele, wiele lat zajęło mi, aby naprawdę odnieść sukces na tych drogach.

W ostatnich latach kilku innych, dobrych specjalistów od jazdy na czas próbowało swoich sił w brukowanych klasykach, ale nie osiągnęli sukcesów. Mam na myśli na przykład Tony’ego Martina czy Stefana Künga. Jakie inne umiejętności trzeba więc posiadać, żeby odnieść sukces w tego typu wyścigach?

Myślę, że to mieszanka wielu czynników, nie tylko tego, kto ile mocy generuje. Wiemy, że zawodowi kolarze zawsze mają pod nogą. Myślę, że jazda na czas jest jedną z tych rzeczy, które pomagają. Sądzę, że potrzebna jest też siła psychiczna. Nie mam nic do Tony’ego, ale on nie jest chyba najlepszym kolarzem, jeśli chodzi o umiejętności techniczne. Stefan jest super silny, ale nie wiem, czy jest wystarczająco mocny psychicznie, jak na wymagania tych wyścigów. W brukowanych klasykach liczy się nie tylko to, ile mocy generujesz.

Myślę, że jest o wiele więcej przykładów. Spójrzmy na Rohana Dennisa. To bardzo silny kolarz, ale uważam, że w klasykach nigdy nie będzie miał szans. Więc myślę, że ważna jest też specjalizacja. Jesteś dobry w sprintach, dobry w klasykach, w jeździe na czas, czy w jeździe po górach. Spójrz na Vincenzo Nibalego, Alejandro Valverde lub Juliana Alaphilippe’a: oni wyciągają to, co najlepszego dają im ich ciała i głowa. Różnica między wygrywaniem a przegrywaniem jest bardzo niewielka. I dlatego uważam, że niektórym zawodnikom trudno jest nawet przygotować się do tego, co może ich spotkać na trasie brukowanego wyścigu. Spójrzmy na ostatnie Strade Bianche. Kolarze wielu różnych specjalizacji byli w grze, jak chociażby Bernal. Prawdopodobnie nigdy więcej nie będzie miał takiej szansy w jednodniowym wyścigu klasycznym. Tak samo ze mną, ja prawdopodobnie nigdy nie miałbym takiej szansy na górskim etapie Tour de France. Liczy się to ostatnie kilka procent. To jest zdecydowanie czynnik, który czyni kolarza specjalistą bądź nie.

https://www.instagram.com/accounts/login/

Wspomniałeś o sile mentalnej, czy przygotowywałeś się psychicznie w specjalny sposób do brukowanych wyścigów? Miałeś trening mentalny, pracowałeś z psychologiem?

Nie, nie pracowałem z trenerem mentalnym, żeby przygotować się do wyścigów. Miałem swojego trenera mentalnego w pewnych sytuacjach, kiedy było mi ciężko z karierą lub kiedy miałem dużo myśli, dużo pytań do samego siebie. Wtedy korzystałem z usług trenera mentalnego, aby zrozumieć jak działa ten biznes, jak wieść życie jako sportowiec, jak być ojcem z całą tą presją wokół. To były naprawdę dobre sesje. I oczywiście, jeśli masz trenera mentalnego, to samo porozmawianie o życiu jest naprawdę bardzo pomocne. Jako sportowiec pozostawałem przecież człowiekiem, od młodego wieku miałem wzloty i upadki i w tych sytuacjach szukałem wskazówek.

Z drugiej strony, to jest dosyć proste, zamknij oczy, żeby zobaczyć wyścig i to, co chcesz zrobić albo, co chcesz osiągnąć w tym wyścigu. Postaw się po pozytywnej stronie. Myślę, że to jest coś, co miałem już w sobie, w moim DNA. Tę wolę walki i niepoddawania się. Chodzi mi o to, że to wszystko trzeba mieć już w swoim DNA. To jest coś, nad czym może pracować, ale najpierw musisz mieć w sobie.

Bardzo często faworyci jechali wszyscy przeciwko Tobie. Oczywiście domyślam się, że męczyło to fizycznie, ale czy było dla Ciebie również wymagające mentalnie?

Tak, oczywiście. To jest mieszanka wszystkiego, także obciążenia psychicznego. Miałem szczęście, że nie każdego dnia tak było. Jeśli chodzi o sprawy psychiczne, oczywiście wymagało to również wiele energii. Żeby poradzić sobie zarówno z obciążeniem psychicznym jak i fizycznym, musisz mieć świadomość, ile energii potrzebujesz z siebie wykrzesać. Niektórzy mogą dać sto procent, ale są zawodnicy, którzy mogą wykrzesać z siebie 120%. Wchodzą w strefę, w której opróżniasz swoje ciało do cna. I myślę, że zawsze byłem w stanie to robić, w niektórych wyścigach mogłem osiągać ten stan rok po roku. Nie w każdym mogłem przekroczyć limity i dlatego wiele razy na mecie czułem się zniszczony lub cierpiałem jak cholera.

Czy miałeś kiedyś sytuację podczas wyścigu, w której pomyślałeś, że wszystko przepadało, ale byłeś się w stanie pozbierać i odwrócić bieg wydarzeń?

Czasami. Tak, myślę, że czasami tak się działo. Nie jestem w stanie wskazać jednego konkretnego wyścigu, ale oczywiście takie były. Ciągle widzę Ronde van Vlaanderen 2016, gdzie Sagan zaatakował z Kwiatkowskim. Dziś nadal uważam, że to, co zrobiłem, nie było złe, ale to po prostu nie był sposób na wygranie wyścigu. Dlatego nie uważam tego za błąd. Po prostu tak się stało i nie ma sensu tego roztrząsać. Nie zawsze wygrywa się wyścigi będąc najsilniejszym, czasem wygrywa się głową. Fizycznie wiedziałem, że jadę na wyścigi, aby je wygrywać, niszczyć innych, ale czasami nie niszczysz, tylko przegrywasz. Ponieważ wygrana i przegrana są tak blisko siebie.

fot. ASO/P.Ballet

Twoja rywalizacja z Tomem Boonenem przeszła do historii. Czy fakt, że miałeś takiego rywala pomagał Ci trenować więcej, mocniej naciskać na pedały?

Tak, rywalizowaliśmy z Tomem, ale szczerze mówiąc nawet bez niego ścigałem się, żeby wygrywać wyścigi. To był mój cel. Mój cel stanowiło wygrywanie wyścigów kolarskich.

Która z wygranych w brukowanych klasyków jest dla Ciebie najbardziej wyjątkowa?

Problem jest taki, że wszystkie brukowane klasyki, które wygrałem, są wyjątkowe i bardzo różne – 3 razy Paryż-Roubaix, 3 razy “Flandria”. 2010, pierwszy raz “Flandria”, wow! To pierwsze prawdziwe zwycięstwo [w Belgii]. Wcześniej wygrałem [E3] Harelbeke, oczywiście to było miłe i ważne. Jednak [rok 2010] to moje pierwsze zwycięstwo w tym klasyku. Zaraz potem w Roubaix, po samotnym ataku. Muszę być szczery, każdy klasyk, który wygrałem, był imponujący, wyjątkowy, ze względu na sposób, w jaki wygrałem.

Wideo: Fabian Cancellara wspomina Ronde van Vlanderen

Powiedzmy, że ta wygrana [w Wyścigu Dookoła Flandrii] w 2013 roku najbardziej się wyróżnia, ze względu na trudy poprzednich sezonów. Sezon 2012 był dla mnie wymagający, 2011 również. Zmieniłem drużynę, wszyscy ścigali się przeciwko mnie, ponieważ rok wcześniej pojechałem tak dobrze. Wszyscy wiedzieli o mojej formie. Potem, w 2012 roku, ponownie znajdowałem się w najlepszej formie, ale rozbiłem się po własnym błędzie. Wróciłem w 2013 i wygrałem. Pokazałem wszystkim. Myślę, że to jest przykład niesamowitego zwycięstwa, ponieważ wygrałem samotnie jeszcze raz po 2010 roku. Dlatego myślę, że to naprawdę bardzo ważne zwycięstwo.

Na czas Twojej kariery przypadł bardzo duży postęp technologiczny. Swoje pierwsze Paryż-Roubaix wygrywałeś na kołach ze stopów metali, ale w kolejnych jeździłeś już na kołach z włókna węglowego, zmieniły się też ramy. Czy technologia zmieniła sposób w jaki odczuwa i rozgrywa się te wyścigi?

Tak jest. Nie twierdzę, że postęp technologiczny zmienił całkowicie świat kolarstwa, ale oczywiście technologia również stała się jego dużą częścią. W 2006 roku testowałem karbonowe koła na brukach, to było szaleństwo. W tamtym czasie, nie stały na takim poziomie, na jakim powinny. Myślę, że byłem częścią nadchodzących zmian technologicznych. Według mnie, technologia stała się ważna, ale nie każda nowinka jest ważna dla Paryż-Roubaix. Wyścig do Roubaix to wyzwanie jedyne w swoim rodzaju. Podróż, podczas której mogłem testować i wprowadzać nowy sprzęt na bruki, była bardzo interesująca.

Podczas tych wszystkich lat, miałeś ulubiony rower, na którym wygrałeś na brukach?

Szczerze mówiąc, lubiłem każdy rower, na którym się ścigałem. Oczywiście, jeśli wygrywasz wyścigi kolarskie, to każdy rower jest dobry. Rower Cervelo: niesamowity. Specialized był niesamowity i oczywiście Trek. Nawet teraz, jako ambasador BMC, nadal uważam Trek SLR za świetny rower. Po prostu muszę powiedzieć, że każdy rower, na którym jeździłem w danym czasie, to był właściwy sprzęt. Nie mam nic przeciwko innym markom, ale myślę, że zawsze dane mi było jeździć na dobrych rowerach.

Fani i dziennikarze wiele uwagi poświęcają rekordom. Byłeś blisko pobicia ich zarówno w Paryż-Roubaix jak i Wyścigu Dookoła Flandrii. Czy pościg za rekordami miał dla Ciebie znaczenie?

Dla mnie liczyło się po prostu gonienie kolejnych zwycięstw, to była najważniejsza rzecz. Jeśli potem możesz zapisać się jako rekordzista w historii, to jest bonus, ale najważniejsze są same zwycięstwa. To jest miłe i wyjątkowe, ale nie można ścigać się tylko dla rekordów. Wtedy można przegapić coś więcej. Kluczem jest skupienie się na wygrywaniu wyścigów.

fot. Daniele Badolato / lapresse

Jak wyglądają przygotowania do brukowanych wyścigów?

To jest wiele, wiele miesięcy przygotowań i długich treningów, treningów interwałowych. Trzeba to wziąć pod uwagę rozmawiając o tych wyścigach. Tak długi czas potrzebny do przygotowania się, wymaga cierpliwości, poświęcenia. To jest kluczowe dla tych wyścigów.

Często trenowałeś na jazdę po brukach przed tymi wyścigami?

Właściwie nie. Zawsze powtarzałem, że nie jeździłem do Belgii, żeby trenować na kocich łbach. Nigdy tego nie robiłem. Dlatego to było dla mnie tak wyjątkowe, bo nigdy specjalnie nie trenowałem jazdy po brukach. Powiedzmy, że jeździłem po nich jak już przebywałem w Belgii przed wyścigami, ale nigdy nie wybierałem się tam tylko po to, żeby trenować na kocich łbach.

A co z taktyką na wyścig? Jak przygotować plan na tak nieprzewidywalne wyścigi?

Oczywiście, komponent taktyczny również trzeba brać pod uwagę. Musisz pomyśleć o swojej formie, zespole, przeciwnikach i o tym, jak chcesz ścigać się. Myślę, że podjęcie decyzji o sposobie jazdy w wyścigu jest kluczowe i na tym fundamencie trzeba budować taktykę. Jasne, musisz się skupić na zespole i na swoich mocnych stronach, ale też pomyśleć, jak chcesz rozegrać wyścig. Musisz pojechać tak, żeby wyścig ci odpowiadał i żeby koledzy mogli przygotować ci wszystko jak na talerzu. Wtedy musisz tylko wykończyć plan.

Czy uważasz, że instynkt pomaga w wygrywaniu wyścigów?

Pomaga jak najbardziej, ale nie zawsze jest głównym czynnikiem. Nie jest tak, że zawsze możesz liczyć tylko na swój instynkt. Mnie on zawsze pomagał. Z drugiej strony, poleganie na instynkcie czasem przeszkadzało mi w osiągnięciu mojego celu, a tym była zawsze wygrana. 

Mimo bycia Szwajcarem w Belgii, udało Ci się podbić serca tamtejszych kibiców, którzy określają Cię mianem Flandrien… [Mianem Flandrien określano zawodników z Flandrii zabawiających tłumy podczas torowych sześciodniówek na początku XX wieku. W USA krążyły legendy o tym, że jedzą surowe mięso. Gdy na znaczeniu zyskało kolarstwo szosowe, termin ten zarezerwowano dla twardych zawodników, którzy nie boją się atakować. I wygrywać. – przyp. red.]

Czuję się w jakiś sposób również Flandrien. Oczywiście, jestem dumnym Szwajcarem. Jestem też w połowie Włochem. Jestem dumny, ze wszystkich moich związków z innymi krajami, ale oczywiście z Belgią łączą mnie specjalne stosunki, także jeśli chodzi o kibiców. W Belgii zawsze mi mówiono, że udało mi się wygrać wyścig do serc Flamandów. To nie ja to powiedziałem, tylko ludzie stamtąd powiedzieli o mnie. Zawsze ścigałem się z sercem, ale i twardo stąpałem po ziemi.

Prawie na sam koniec chciałem Cię zapytać, czy kiedykolwiek używałeś słynnych betonowych pryszniców w Roubaix?

Muszę szczerze powiedzieć, że nigdy nie byłem pod prysznicami w Roubaix.

Nawet po to, żeby sprawdzić swoją tabliczkę z imieniem?!

Nie! To ciekawe, ponieważ kiedy wygrywałem, to albo szedłem na podium albo musiałem poddać się kontroli antydopingowej. Nie było więc czasu, by zobaczyć prysznice. Ale pewnego dnia muszę je w końcu odwiedzić.

Czy byłbyś skłonny zamienić jedno ze swoich zwycięstw we “Flandrii” lub w Paryż-Roubaix na inny klasyk, którego nie wygrałeś?

Nie! Zdecydowanie nie.

Ostatnie pytanie, kto jest Twoim faworytem do wygrania “Flandrii” i Paryż-Roubaix w tym roku?

Mamy wielu faworytów na bruki. Mamy Mathieu van der Poela i Wouta van Aerta z ogromnymi szansami, ale jak widzieliśmy w Mediolan-San Remo, jeśli wszystkie zespoły i inni faworyci jadą mądrze i starają się ich izolować, to wtedy szanse mają też inni zawodnicy, nie tylko ta dwójka. W tej chwili to dwóch kolarzy przeciwko reszcie lub reszta przeciwko dwóm kolarzom. Zawsze kiedy dwóch kolarzy ściga się przeciwko sobie, to wtedy wszyscy inni oczywiście z tego korzystają.

Dziękuję bardzo za poświęcony czas.

Pozdrów proszę polskich kibiców kolarstwa. Moich polskich kibiców w szczególności, ale też wszystkich kibiców kolarstwa w Polsce. W 2002 roku, na początku kariery, startowałem w Tour de Pologne, chyba z Fassa Bortolo. Wcześniej jeszcze chyba z Mapei [Startował w 2002 z Mapei, a w 2005 z Fassa Bortolo – przyp. red.]. Teraz wyścig kończy się w Zakopanem, ale wtedy było to jeszcze na południowym-zachodzie, w Jeleniej Górze. To niesamowite, jak kolarstwo rozwija się w Polsce, ze wszystkimi polskimi kolarzami i oczywiście z Czesławem Langiem, który wspiera organizację wyścigów na najwyższym poziomie. To bardzo miłe zobaczyć postępy i rozwój kolarstwa w tym kraju. Mam dobrą pamięć i bardzo dobre wspomnienia z moich wszystkich wizyt w Polsce, spotykałem tam zawsze niesamowitych ludzi!

Jakub Zimoch

Zobacz komentarze

  • Fajny wywiad. Fabian to niesamowity gość. Patrząc na mentalne nastawienie nie dziwię się, że ma takie osiągnięcia. Żadnego rozmieniania się na drobne. Jadę po to żeby wygrać.

  • Spartakus. Mistrz. Szkoda, ze go już nie ma. Pozostało niewielu z mojej młodości mistrzów. Gilbert, Sagan, Van Marke - już powoli będą schodzić ze sceny. Ale moment kiedy zostwqaił na Flandri Bonena to nie do powtórzenia.

Recent Posts

Zwycięstwo Marty Lach | Wankiewicz na podium etapu Gracia

Marta Lach wygrała wyścig w Luksemburgu. Olga Wankiewicz na podium w Czechach. Wiadomości i wyniki z 27 kwietnia.

27 kwietnia 2024, 20:19

Tour de Romandie 2024: etap 4. Richard Carapaz triumfuje w Leysin, Carlos Rodriguez liderem

Richard Carapaz (EF Education-EasyPost) triumfował na mecie czwartego, królewskiego etapu Tour de Romandie.

27 kwietnia 2024, 16:17

Zapowiedź Vuelta España Femenina 2024

Vuelta España Femenina to pierwsza duża etapówka i pierwszy duży sprawdzian dla najlepszych góralek. Oto trasa, faworytki i plan relacji…

27 kwietnia 2024, 15:25

Giro d’Italia 2024. Geraint Thomas jeszcze raz po maglia rosa

Walijczyk Geraint Thomas wraca na Giro d'Italia i chce jeszcze raz powalczyć o zwycięstwo.

27 kwietnia 2024, 12:53

Tour de Romandie 2024. Thibau Nys uczy się szosowego rzemiosła

Thibau Nys wygrał po ucieczce dnia górski odcinek Tour de Romandie. Młody Belg w Les Marecottes zdobył życiowy wpis do…

27 kwietnia 2024, 10:27

Tour de Romandie 2024. Luke Plapp: “Szczęśliwy Plapp to szybki Plapp”

Luke Plapp walczy o miejsce w czołówce Tour de Romandie, a za dobre wyniki w sezonie olimpijskim, w jego ocenie,…

27 kwietnia 2024, 09:02