Danielo - odzież kolarska

Sponsorem sama dla siebie. Małgorzata Jasińska i fiasko ekipy Casa Dorada

Małgorzata Jasińska ma za sobą niezwykle trudny sezon. Ekipa Cronos-Casa Dorada, w której ścigała się w 2020 roku, okazała się przyjaznym domem, ale równocześnie domem z papieru. Pięciokrotna mistrzyni Polski w dobie pandemii na zawodowym poziomie zmuszona była utrzymywać się sama, tak sportowo, jak finansowo.

Małgorzata Jasińska w karierze zawodowej stawała przed różnymi wyzwaniami. O wyniki walczyła zarówno na trasach wyścigów najwyższej klasy jak i mniej znanych imprez. Pięć razy odbierała koszulkę mistrzyni Polski, dwa razy triumfowała w Giro Toscana, a dwa lata temu jako piąta minęła linię mety mistrzostw świata.

Zawodniczka z Barczewa w peletonie kojarzona jest z agresywnym stylem jazdy, poświęceniem dla celów ekipy i niezłomnością sportowca, który zawsze wstanie raz więcej niż upadnie.

Sezon 2020 przyniósł jednak wyzwania, z jakimi 37-latka jeszcze się nie mierzyła. Pandemia mocnym piętnem odcisnęła się na peletonie, z którego, wobec zakręcenia kurka ze sponsoringiem, zniknęło kilka ekip. Ze względu na skalę, najwięcej uwagi przyciągały problemy dużych zespołów męskich, mających przed sobą cięcia ze strony zamożnych sponsorów, którzy na gwałt próbowali szukać oszczędności.

W zawierusze umknąć mogła i umknęła historia zespołu Cronos-Casa Dorada i polskiej zawodniczki.

Dom z papieru

Czerwone flagi pojawiły się wcześnie. O sponsorze ekipy nie słyszał prawie nikt, trudno było coś powiedzieć lub znaleźć o tajemniczej firmie, która łożyć miała pieniądze na zespół prowadzony przez dwóch byłych kolarzy: Iñigo Cuestę i Joaquina Novoę. Casa Dorada, Cronos: pod nazwami tymi miały kryć się firmy zajmujące się produkcją systemów oczyszczania czy uzdatniania wody. Ślad trudno było znaleźć we wrześniu 2019 roku, niewiele wyjaśniła strona ekipy, na której o sponsorze nie było informacji.

Pandemia wirusa SARS-Cov-2 i informacje o kolejnych odwołanych wyścigach przykryły nieco problemy, z jakimi mierzyć się musiała ekipa na wczesnym etapie istnienia. Strona Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) nie wskazywała, że grupę zarejestrowano, w hiszpańskich mediach pojawiały się informacje na temat problemów z gwarancją finansową i aprobatą ze strony hiszpańskiej federacji.

Kwestia przycichła po wznowieniu sezonu, gdy ekipa zmaterializowała się w rejestrze UCI i zaczęła pojawiać się na wyścigach. Tym samym startować zaczęła również Małgorzata Jasińska. Pięciokrotna mistrzyni Polski w kolarstwie szosowym w ogłoszonym pod koniec 2019 roku składzie hiszpańskiej grupy była jedną z lepiej znanych marek, obok równie doświadczonej Rachel Neylan. Powstający dopiero projekt nie mógł się równać z zespołem Movistaru, który Jasińska reprezentowała przez dwa poprzednie sezony, ale miał być stabilną przystanią dla doświadczonej zawodniczki.

Sam fakt zarejestrowania zespołu oraz obecność jego zawodniczek na listach startowych przykrywał trudną rzeczywistość. Formacja istniała teoretycznie: zarejestrowana był przez UCI, ale jej funkcjonowanie opierało się o środki inwestowane przez zawodniczki oraz dyrektorów sportowych.

Casa Dorada nie spełniła żadnych zapisów ekonomicznych kontraktu, który miała podpisany. Nie było żadnych pieniędzy. Ekipa istniała dzięki dwóm dyrektorom, którzy włożyli w to swoje pieniądze, i prawnikowi, który z nimi pracuje

– wyjaśniała Polka w rozmowie z “Rowery.org”.

Hiszpańska grupa dopiero w grudniu 2020 roku wydała komunikat, w którym potwierdziła, że sponsor pozyskany ponad rok wcześniej nie wywiązał się z żadnych zobowiązań natury finansowej. Nie jest jasne, czy organizacja będzie mogła dochodzić jakichkolwiek roszczeń.

W styczniu dostajesz informację, że za tydzień, za tydzień. I żyjesz w takim oczekiwaniu. To jest najgorsze, kiedy czekasz na coś… ciężko później znaleźć tę motywację i koncentrację. Ja mam to szczęście, że moja siostra jest trenerem mentalnym i trochę przekierowywała moje myślenie na inne tory

– opisywała Jasińska.

Niewielki budżety, śmiesznie niskie kontrakty czy wątpliwe układy, w których zawodniczki pokrywają koszty i nie otrzymują wypłat, stanowiły przez lata o krajobrazie peletonu kobiet i przekładały się na wieloletnią stagnację dyscypliny. Organizacja zespołów żeńskich przez struktury męskich ekip WorldTour zaczęła ostatnio zmieniać te standardy, na rynku w ostatniej dekadzie pojawiło się też kilka lepiej zaopatrzonych zespołów.

UCI w ostatnich latach stopniowo zmienia przepisy, próbując ustalić minimalne standardy, jakie oferować muszą zespoły. Najnowszymi zmianami jest wprowadzenie pensji minimalnej, płatnego urlopu macierzyńskiego oraz przepisów dotyczących ubezpieczeń.

Regulacje te póki co dotyczą zespołów Women’s WorldTour, czyli najwyżej ligi, nie zespołów zarejestrowanych jako kontynentalne. Jasińska i jej koleżanki zostały na lodzie.

Sponsor zapewniał nas przez cały rok, jeszcze przed świętami, ale skończyło się tylko na zapewnieniach. Powiem szczerze, w tym roku żyłam z oszczędności. Nie chcę się tutaj usprawiedliwiać, ale niejeden zawodnik po takim roku, nie chodzi mi tylko o pandemię, już by skończył. Obciążenie psychicznie i problemy ekonomiczne też mogły się jakoś na moją formę przełożyć.

Rozdźwięk między trudną rzeczywistością, życiu w ciągłej niepewności i bez brak perspektyw, a wymogami sportowymi i pozorami, które cała grupa zachowywała w toku pertraktacji ze sponsorem, to coś, co była mistrzyni Polski kontemplowała w okresie kwarantanny.

Siostra mi ostatnio uświadomiła, że z perspektywy kibica wszystko wygląda super. Na Facebooku i Instagramie kibic może mnie widzieć jako zawodniczkę trenującą, przygotowującą się do wyścigów. Ale tak naprawdę w tym sezonie pod taką warstwą była jeszcze kolejna

– zaznaczyła.

Jasińska przerwę wywołaną pandemią spędziła bez zarejestrowanej ekipy, wypłaty, zastanawiając się nad ewentualną zmianą ekipy.

Ja miałam to szczęście, że jestem typem człowieka, który odkładał pieniążki. Byłam w tym roku sponsorem sama dla siebie. Wypłacałam sama sobie wypłatę… teraz mam zero na koncie. To jest przykre, trenujesz… to jest wielkie obciążenie psychiczne, jeśli zawodniczka wykonuje swoją pracę jak najlepiej potrafi, inwestuje swoje pieniądze… a nawet wykonanie takiego testu PCR musi pokryć z własnej kieszeni. Bardzo łatwo ludziom oceniać z boku, po wynikach, kiedy nie wiedzą wszystkiego

– wskazała.

Jeżeli masz coś pewnego, nie kokosy, ale wiesz, że dziesiątego czy piętnastego nie musisz się martwić, to wtedy ma to jakiś sens. [Nie myślisz] że musisz pożyczać pieniądze od rodziców, siostry, brata, żeby mieć co do garnka włożyć. Od 12-13 lat kolarstwo dawało mi jakąś możliwość samodzielności, a teraz, w wieku 36 lat, sytuacja jest nieciekawa, bo zastanawiasz się od kogo pożyczyć pieniądze. To najbardziej obciąża umysł.

fot. Agnieszka Małgorzata Torba / rowery.org

Wiatr w twarz

Gdy sezon wreszcie ruszył, Jasińska wystartowała w kilku wyścigach, w tym mistrzostwach Polski i Europy. We wrześniu dziesiąty w karierze start w Giro Rosa, największym wyścigu etapowym kalendarza, miał być okazją do powalczenia, przy dobrych wiatrach poprawienia 4. miejsca zajętego na jednym z etapów w 2019 roku.

Mimo problemów zespołu i, jak przyznaje, średniej dyspozycji, atmosfera w zespole była najlepszą, od lat.

[Dyrektorzy] Dobrze się uzupełniają, bo jeden był liderem, a drugi pomocnikiem. Więc znają słodycz zwycięstwa i gorycz porażki

– wspomniała.

Może wynikało to z tego, że dorosłam i presji sobie nie nakładałam. Ale pierwszy raz w życiu, mimo tylu problemów, po wyścigu śmialiśmy się, zamykaliśmy rozdział i czekaliśmy na kolejny. Dziś nie wyszło, jutro jest następny dzień. Traktowali nas jako zawodniczki, nie robotników. Nie było „dlaczego odpadłaś na tym kilometrze” albo „dlaczego tego nie zrobiłaś?”. Jeśli dali mi zadanie, to starałam się je wykonać i wiedziałam, że za to zostanę doceniona.

Występ na trasie największego wyścigu w kalendarzu przerwany został po siedmiu dniach. Jasińska ucierpiała w kolizji z jednym z samochodów sędziowskich, który uderzył ją, gdy jechała na końcu grupy. Upadek zakończył się bez złamań, ale potłuczenia obszaru miednicy wymagały czasu i rehabilitacji, a na te, w sezonie wciśniętym w trzy miesiące, czasu nie było.

Sprawa skończyła się niczym: sprawca kolizji, sędzia akredytowany przez Włoską Federację Kolarską, kontynuował jazdę w kolumnie wyścigu. Według Jasińskiej, reakcji ani przeprosin ze strony organizatora wyścigu czy sędziego nie było. Sprawa nadal jest w toku.

Jak przeczytałam komunikat dotyczący tego wypadku, to wychodziło na to, że „doszło do wypadku”. Stało się. Nie było napisane, jak to się stało. Prawnik ekipy działa, ale jakie to będę konsekwencje… pewnie chodzi o jakieś odszkodowanie, pokrycie kosztów leczenia, fizjoterapii. Jak to mówią, biednemu wiatr w oczy, te koszty też musiałam pokryć z własnej kieszeni. Ten rok dał mi dużo do myślenia

– opisywała.

Jasińska, mimo kontuzji, wystąpiła po Giro na mistrzostwach świata, gdyż w kadrze znaleźć się mogły tylko zawodniczki, które przebadane zostały w terminie na obecność koronawirusa. Pomagała, na ile mogła, Katarzynie Niewiadomej, która do mety w Imoli dotarła jako siódma. 

Wiem, że to było za wcześnie, mój trener też nie był przekonany do tego startu. Miałam krwiaka na tyłku, od tego uderzenia nie mogłam dobrze siedzieć na siodełku, zmieniałam pozycję. Były problemy z nerwem kulszowym, z z plecami. Ciągnęło się to. Teraz fizycznych obrażeń już nie widać. Problemy na siodełku pozostały, czuję zmianę przy pedałowaniu. Tu pomogą ćwiczenia, mam nadzieję, że to już za mną.

fot. Dominik Smolarek | www.dominiksmolarek.pl

Sponsor poszukiwany

Zespół Cronos-Casa Dorada w tych okolicznościach nie mógł myśleć o jakichkolwiek wynikach. Grupa nie znika jednak z peletonu. W 2021 roku liczy na bardziej przyjazne wiatry, a wsparcie znalazła w marce Burgos Alimenta, organizacji zajmującej się reklamą produkcji rolnej i sektora spożywczego prowincji zlokalizowanej w północnej Hiszpanii.

Małgorzata Jasińska zostaje w jej szeregach.

Ja zdecydowałam się zostać w ekipie. Dyrektorzy zdecydowali się włożyć swoje pieniądze, zainwestować w nas. Dobrze się z nimi czuję, mam do nich zaufanie. Dla mnie najważniejsi są ludzie. Jestem typem człowieka, któremu do dobrego samopoczucia potrzebne są dobre relacje, nie wyobrażam sobie bycia w ekipie, w której nie czułabym się dobrze.

Kariery kończyć nie zmierza. Jeszcze nie, nie tak.

Żadnemu zawodnikowi nie życzę takiej sytuacji. Czasem zastanawiam się czemu podjęłam taką decyzję… nie chciałabym kończyć obrażona na kolarstwo. Pozostaje wielki niedosyt.

Sytuacja w 2021 roku wygląda o tyle lepiej, że zespół pozyskał sponsora, ale wymiar wsparcia płynącego z Burgos nie oznacza pełnej stabilności. Jasińska przygotowuje się więc do sezonu, ale szuka równocześnie dodatkowych sponsorów indywidualnych, których wsparcie przyniosłoby upragnioną równowagę i spokój przygotowań do wyścigów, w tym potencjalnie do Igrzysk Olimpijskich.

Przyszły kontrakt na pewno nie zapewni super spokojnego przygotowania. Są wydatki, trener kosztuje, wszystko kosztuje. Dostałam wolną rękę, mogę poszukać sponsora indywidualnego. Ale z tym w dobie pandemii też jest ciężko

– przyznała.

Na co liczy w 2021 roku?

Na spokój, na możliwość spokojnego trenowania i ścigania się. Stabilność, także finansową. Szukam sponsora, ogłaszam to wszem i wobec. Myślę, że wtedy wszystko się poukłada. Bo jeżeli masz głowę zaprzątniętą tysiącem innych spraw, to kolarstwo nie cieszy.