Danielo - odzież kolarska

Katarzyna Niewiadoma: “w końcu odblokowałam się w głowie”

Kasia Niewiadoma przytula na podium dziecko

Katarzyna Niewiadoma mówi o medalu mistrzostw Europy, odzyskaniu psychicznej swobody w rywalizacji po kilku mniej udanych startach i dominacji Annemiek van Vleuten.

Wywalczony na mistrzostwach Europy brązowy medal podbudował, czwarta lokata w La Course stanowiła potwierdzenie dobrej formy przed serią startów we wrześniu. Katarzyna Niewiadoma po nieco pechowym restarcie sezonu udanie zakończyła blok ścigania we Francji.

Bardzo się cieszę. Czuję, że w końcu odblokowałam się w mojej głowie. Mam takie podejście do ścigania, jakie miałam wcześniej. Albo nawet lepsze. Czuję jakbym zapomniała w końcu o tej presji albo o tym, że trzeba wynik zrobić. Po prostu jestem w stanie się ścigać i być spokojna

– wyjaśniła zawodniczka niemieckiej grupy Canyon-SRAM w rozmowie z “Rowery.org”.

Niewiadoma, która dopiero w sierpniu po raz pierwszy w tym roku przypięła numer startowy, refleksją tą dzieli się po powrocie z Nicei. Tam, na Promenadzie Anglików, zakończyła pierwszy blok wyścigów zaplanowanych na wznowiony w sierpniu sezon i, mimo trudnego początku, ku kolejnym startom patrzy z większym spokojem.

Po tych pierwszych wyścigach sobie to chyba uświadomiłam. Kraksa była, ja nie zrobiłam wyniku, nie jest jakoś super, ale nic złego się nie dzieje. Świat się nie wali. Budzę się następnego dnia i jest kolejny wyścig, kolejny cel. Tak samo jest kiedy masz wyniki. Na przykład, po mistrzostwach Europy chciałbym świętować, chciałabym coś zrobić, ale już następnego dnia wszyscy mówią o La Course. Takie jest nasze życie zawodowe: jedziemy z wyścigu na wyścig i nie mamy czasu, żeby świętować, bo zaraz jest następny cel. To jest trochę płytkie i smutne, ale, z drugiej strony, jak coś nie wychodzi, to zawsze jest kolejny cel, na którym można się skupić

– tłumaczyła.

25-letnia Polka sezon wznowiła na trasach Strade Bianche i Giro dell’Emilia, acz starty te nie poszły po jej myśli. W pierwszym zmógł ją upał, w drugim trzy razy zamieszana była w kraksy, co wymusiło szaleńczą pogoń na początku ostatniego pojazdu. Niewiadomej udało się dopaść czołówkę na stromych zboczach wspinaczki do sanktuarium Madonna di San Luca, ale impulsywność w tej batalii skończyła się 12. miejscem.

W momencie, w którym hamujesz do zera, to wszystko odjeżdża. Zaczęłam gonić. Potem zamiast uspokoić się i złapać oddech, to od razu zaatakowałam z jakiejś głupiej adrenaliny. Wyprułam się po jakichś 500 metrach

– opisywała.

Taki dziwny był początek tego roku. Wiedziałam, że się dobrze czuję, byłam w formie już na początku sezonu, a jednak coś się zawsze wydarzało i mnie powstrzymywało przed osiągnięciem dobrego wyniku. Narastała we mnie frustracja, bo wiedziałam, że się dobrze czuję, ale nic nie mogłam zrobić

– wspominała.

Kobiecy peleton szczęśliwie ominęły wypadki tak poważne jak w męskim, ale kraks w pierwszych wyścigach po przerwie było sporo. Niewiadomą kolejna zatrzymała podczas GP de Plouay, tuż przed mistrzostwami Europy.

Dziwnie jest teraz w peletonie. Nie wierzę, że to przez to, że wszyscy odwykli od ścigania, bo ścigamy się tak, jak wcześniej. Wydaje mi się, że z każdym wyścigiem związane są większe nerwy. Żadna z z nas nie wie, kiedy to się skończy, kiedy będzie ostatni wyścig. Każda drużyna jest głodna wyniku, a do tego jeździ kilka niedoświadczonych zawodniczek

– analizowała.

Starty na medal

Wspomagana przez kadrę Polski Niewiadoma przystąpiła zatem do wyścigu o mistrzostwo Europy mając świadomość dobrej dyspozycji, ale bez jej wynikowego potwierdzenia.

Polka na pagórkach Bretanii odnalazła się bardzo dobrze i włączyła się w kluczową akcję wyścigu. Ostatnią rundę zaczęła z Holenderkami Annemiek van Vleuten i Chantal van den Broek-Blaak oraz Włoszką Elisą Longo Borghini, co dawało szansę na medal. Atak tej ostatniej na Cote de Lezot odczepił Van den Broek-Blaak, natomiast poprawka mistrzyni świata w kłopoty wpędziła dwie rywalki na drugim podjeździe. Włoszka dojechała, Niewiadoma natomiast walczyła samotnie. Po wysiłku na zjeździe do czołówki wróciła, ale po kolejnych atakach odstała i do mety zmierzała samotnie, przed sobą mając dwie walczące o złoto rywalki.

Kiedy doszła nas Chantal Blaak, rozmawiałyśmy z Elisą, że trzeba współpracować, jak nas będą [Holenderki] atakowały. Na ostatniej rundzie Elisa była z nas najmocniejsza. Nie dość, że ciągnęła grupkę, to potem jeszcze była w stanie utrzymać koło Annemiek, jak ta zaatakowała. Elisa jest z nas na pewno najwolniejsza. Ja jestem mega wolna na finiszu, ale od niej jestem szybsza, podobnie jak Annemiek. Pewnie wiedziała, że Annemiek nie odczepi, a widziała że ja mam bombę na ostatniej rundzie

– analizowała brązowa medalistka wyścigu ze startu wspólnego.

Mistrzostwa Europy były takim pierwszym startem, który psychicznie mnie podbudował. Pozwolił mi udowodnić, że dobrze się czuję. Po tym wyścigu od razu mi się świetnie jechało w La Course… wydaje mi się, że przestałam myśleć o kraksach, po prostu chciałam się ścigać

– podkreśliła.

Dla Niewiadomej to drugi medal mistrzostw Europy w kategorii elity po srebrze wywalczonym w 2016 roku, zresztą także w Bretanii, w Plumelec. Zawodniczka z Ochotnicy ponadto ma na swoim koncie dwa tytuły mistrzyni Starego Kontynentu w gronie orliczek (2015 i 2016).

Polka na trasie mistrzostw Europy na czele widoczna była nie tylko gdy bretońskie szosy wspinać zaczynały się na zalesione pagórki, ale także na zjazdach z tychże. Pewność w manewrowaniu na mokrej szosie pozwoliła jej wrócić do liderek na ostatnim okrążeniu, a następnie utrzymać przewagę nad goniącą Chantal van den Broek-Blaak.

Wydaje mi się, że na zjazdach zawsze miałam jakąś blokadę i nie zjeżdżałam tak, jak normalnie zjeżdżam na treningach. Wydawało mi się, że muszę być w grupie albo że muszę czekać… zawsze coś miałam w głowie. A teraz, za każdym razem udawało mi się być z przodu i zjeżdżałam normalnie. Nie ryzykowałam, nie robiłam nic głupiego. Może dziewczyny po kwarantannie nie są tak pewne na zjazdach. Sama się zdziwiłam, że na zjazdach mogłam zrobić taką przewagę, bo nie zrobiłam nic mega szalonego. Ufam sprzętowi, wiem że mam dobre opony, na tarczówkach mi się super zjeżdża, nie mam nigdy momentu zawahania

– wyjaśniła po chwili zastanowienia, w odpowiedzi na pytanie o podejście do zjazdów.

Dobre pokonanie zjazdów okazało się kluczowe również na trasie wyścigu La Course by le Tour de France. Niewiadoma na pierwszej rundzie rozerwała peleton na zjeździe i doprowadziła do utworzenia się niewielkiej czołówki. Gdy tę akcję skasowano, ten sam manewr powtórzyła na drugim okrążeniu, tym razem prowadząc krętymi drogami wyselekcjonowaną przez Annemiek van Vleuten czołówkę.

Na płaskim odcinku zawodniczka Canyon-SRAM jako jedyna nie pracowała z rywalkami, mając w grupce za plecami drużynową koleżankę. Peleton na 31-kilometrowym odcinku dojazdowym do Nicei nie zdołał jednak wchłonąć liderek i Niewiadomej została walka na sprinterskim finiszu w sześcioosobowej grupie.

La Course jechałyśmy na Hannah Barnes. Ona jest z nas najszybsza, przetrzymuje też większość gór. Byłyśmy pewne, że po zjeździe wszystko się zjedzie, tam pozostawało chyba 25 kilometrów płaskiego i zawsze jest tam wiatr w twarz. A miałyśmy wiatr w plecy i to sprzyjało ucieczce

– wspominała.

Polka miała świadomość, że w starciu z Marianne Vos i Elizabeth Deignan na finiszu jej akcje nie stoją wysoko. Czwarte miejsce pozostawiło nutkę niedosytu, ale dało potwierdzenie dobrej dyspozycji.

Wiedziałam, że Lizzie i Marianne są poza zasięgiem. Nie mogę się oszukiwać, one są mega szybkie. Natomiast wiedziałam, że o trzecie miejsce mogę powalczyć. Annemiek… zależy od dnia, ale my mamy podobny sprint. Ale Demi [Vollering] też jest szybka. Widziałam jak cierpiała na podjeździe i myślałam, że jest już ugotowana, ale nie dało się [jej pokonać]. Przynajmniej spróbowałam.

Czy jest sposób na Van Vleuten?

Dla zawodniczek ze światowej czołówki jedną z największych zagwozdek jest rywalizacja przeciwko mistrzyni świata. Annemiek van Vleuten w ostatnich trzech sezonach zdominowała ściganie pań, a jej ataki, w tym ten po mistrzostwo globu na ponad 100 kilometrów przed metą, pozostały w większości bez odpowiedzi.

Przygotowanie i niesamowita moc 37-latki to niewątpliwie główny czynnik umożliwiający jej zwycięstwa, szczególnie na trudnych, górskich etapach. W peletonie jej dominacja z czasem zmieniła układ ścigania: momentami zamiast patrzenia na każdy ruch najsilniejszej w stawce zawodniczki pojawiło się odczucie bliskie obojętności. Po królewskim etapie Giro Rosa w roku ubiegłym, Longo Borghini podsumowała to krótko: “w grupie panowało odczucie: okej, kosmitka pojechała, teraz zaczyna się ściganie ludzi.”

Włoska zawodniczka na trasie tegorocznych mistrzostwach Europy nie zamierzała jednak Holenderce odpuścić. Jej ataki sprawiały Van Vleuten sporo problemów i choć Holenderka zdołała wygrać finisz, na mecie widać było, że walcząca do upadłego Longo Borghini zmusiła ją do sięgnięcia po głębokie rezerwy.

Kiedy Annemiek atakowała w Plouay czy podczas La Course, to było trudno wytrzymać, ale nie było to niesamowicie ciężkie. I przez to dziewczyny uświadomiły sobie, że ona nie jest robotem, że da się ją przetrzymać

– oceniła Niewiadoma.

Wydaje mi się, że ostatnie starty ona wygrywała też tym, że po jej ataku rywalki odpuszczały, na zasadzie: „a, niech jedzie”. Teraz, widzę, że jak ona atakuje, to ktoś jeszcze próbuje odpowiedzieć

– dodała.

Przed Niewiadomą 11 września start w Giro Rosa, największej etapówce kalendarza kobiet. Polka, która kontrakt z niemieckim zespołem ma do końca sezonu 2021, w kolejnych tygodniach rywalizować ma także w klasykach ardeńskich, a następnie w imprezach na brukach Belgii. W jej planie znalazła się również pierwsza edycja Paryż-Roubaix, którą organizatorzy będą chcieli przeprowadzić 25 października, oraz Bretagne Ladies Tour (28 października – 1 listopada).