Danielo - odzież kolarska

Magia Giro d’Italia. Wygrać etap w maglia rosa

Simon Yates triumfuje na Gran Sasso

W minionej dekadzie zaledwie siedmiu kolarzy sięgało po etapowe triumfy Giro d’Italia w maglia rosa. W ramach cyklu “Magia Giro d’Italia” przypominamy ich akcje i momenty chwały.

Historia różowej koszulki lidera rozpoczęła się w 1931 roku, gdy organizator Giro d’Italia, “La Gazzetta dello Sport”, postanowił wyróżnić kolarza, który przewodził w klasyfikacji generalnej. Włosi zainspirowali się kolegami z Francji i do oznaczenia lidera wykorzystali kolor papieru, na którym drukowana była gazeta.

Giro w 1931 roku rozpoczęło się w Mediolanie. Kolarze ze stolicy Lombardii ruszyli w kierunku Mantui, gdzie zaplanowano finisz pierwszego odcinka. Na mecie usytuowanej na welodromie najlepszy okazał się Learco Guerra, który w rodzinnych stronach pokonał Alfredo Bindę i na podium założył różową koszulkę lidera.

Ta wykonana była z surowej wełny i ważyła 300 gramów, a wyróżniała się wysokim kołnierzem i dwiema kieszeniami z przodu. Włoch, z racji wyjątkowej siły określany przydomkiem “ludzkiej lokomotywy”, otworzył nową erę w historii wyścigu. Guerra był najlepszy także i na drugim etapie i jako pierwszy kolarz w historii wygrał etap Giro d’Italia w maglia rosa.

W ostatnich 10 latach etapy Giro d’Italia w koszulce lidera odcinki wygrywali Alberto Contador (później zdyskwalifikowany), Joaquim Rodriguez, Vincenzo Nibali, Nairo Quintana (na etapie jazdy indywidualny na czas) Michael Matthews, Tom Dumoulin i Simon Yates. Przedstawiamy historie tych, którzy triumfowali podczas etapów ze startu wspólnego. 

2012 || Ku pamięci

Joaquim Rodriguez przewodził rywalizacji o maglia rosa w 2012 roku. Na rozgrywanym w Dolomitach siedemnastym etapie pozycję Hiszpana próbowali zaatakować kolarze Liquigasu, ale Ivan Basso nie był w stanie odjechać najgroźniejszym rywalom, mimo mocnego tempa dyktowanego przez kolegów na podjeździe na Passo Giau.

Na ulice miasteczka Cortina d’Ampezzo wjechała sześcioosobowa grupka najlepszych kolarzy wyścigu. Żaden z nich nie był wybitnym sprinterem, a eksplozywny finisz posiadacza różowej koszulki lidera okazał się w tych warunkach najlepszy.

Etap nie zmienił znacząco układu tabeli. Decyzją organizatorów górskie odcinki zostały pozbawione bonifikat na mecie, więc Hiszpan utrzymał 30-sekundową przewagę nad drugim Ryderem Hesjedalem.

Rodriguez zadedykował zwycięstwo Xavierowi Tondo, który rok wcześniej zmarł w tragicznym wypadku na swojej posesji.

2013 || Teatr jednego aktora

Giro d’Italia w 2013 roku zapisało się w historii wyjątkowo nieprzyjazną aurą. Pogoda co rusz mieszała szyki organizatorom. Dziewiętnasty etap, określony przed wyścigiem mianem królewskiego, został odwołany, gdyż na legendarnych podjazdach pod Passo Gavia i Passo dello Stelvio zalegały hałdy śniegu. Warunki pogodowe wpłynęły także na losy kolejnego, dwudziestego odcinka. Dyrekcja wyścigu pozostawiła jedynie finałową wspinaczkę pod Tre Cime di Lavaredo, usuwając trzy premie górskie, w tym Passo Giau, w środkowej części trasy.

W klasyfikacji generalnej Vincenzo Nibali znajdował się w doskonałej sytuacji. Dwa dni wcześniej w znakomitym stylu wygrał górską czasówkę, również jadąc w różowym trykocie.

Kolarze Astany postawili na kontrolę wydarzeń z drugiego szeregu i rozpoczęli zabawę kilkanaście kilometrów przed metą. Na pierwszym wzniesieniu dnia, Passo Tre Croci, nastąpiła wstępna selekcja. Chwilę później, gdy grupa lidera rozpoczęła finałowy podjazd i aura zrobiła się wyjątkowo nieprzyjazna, wysokie tempo podyktowali młodziutki Fabio Aru, a następnie Tanel Kangert.

Nibali skorzystał z pracy zespołowych kolegów i zaatakował 3 kilometry przed metą. “Rekin z Mesyny” po chwili przyspieszenia oderwał się od przeciwników, złapał samotnie uciekającego Erosa Capecchiego i ruszył w śnieżną zamieć po etapowy triumf. Drugi na mecie Kolumbijczyk Fabio Duarte przyjechał spóźniony o 17 sekund.

Giro w 2013 roku było teatrem jednego aktora – Nibali przy wsparciu zespołowych kolegów zdominował wyścig. Sycylijczyk przejął koszulkę lidera na zakończenie pierwszego tygodnia i nie oddał jej aż do finału w Brescii. Drugi w klasyfikacji generalnej Rigoberto Uran stracił do Włocha ponad 4 minuty.

Polscy kibice nie wspominają dobrze tego dnia. Rafał Majka stracił koszulkę najlepszego młodzieżowca na rzecz Carlosa Betancura, który w klasyfikacji generalnej zepchnął także Przemysława Niemca.

2014/2015 || Łowcy etapów z Australii

Dziewięćdziesiąta siódma edycja Giro rozpoczęła się w Irlandii Północnej. Belfast przywitał kolarzy drużynową jazdą na czas, w której zwyciężyła australijska formacja Orica-GreenEDGE, potwierdzając status jednej z najlepszych ekip globu w tej konkurencji. Pierwszym liderem został doświadczony Svein Tuft, natomiast jego kolega Michael Matthews przejął koszulkę lidera po drugim etapie.

Szósty odcinek zwiastował pożegnanie Australijczyka z różowym kolorem. Dzień wcześniej Matthews wytrzymał na niewielkim podjeździe w Viggiano, ale wspinaczka pod klasztor usytuowany na Monte Cassino wydawała się zbyt trudnym wyzwaniem. Zawodnicy Orica-GreenEDGE nie wychylali się zatem na czoło dużej grupy.

Kilkanaście kilometrów przed metą nastąpiło jednak załamanie pogodowe. Kolarze w peletonie nie zwolnili i na rondzie doszło do karambolu, który zatrzymał tych, którzy nie znaleźli się na asfalcie. Na czele wyłoniła się mała grupka, w skład której wszedł Matthews. Początkowo tempo nadawali kolarze australijskiej grupy, którzy w takiej sytuacji liczyli na zachowanie różowej koszulki lidera. Po chwili do pracy włączyli się także kolarze BMC, którzy na jak najlepszej pozycji chcieli ustawić Cadela Evansa.

Doświadczony Australijczyk sam prowadził grupę na ostatnim kilometrze, ale tempo w tym punkcie nie zrobiło krzywdy jego rodakowi. “Bling” wykorzystał przyspieszenie zwycięzcy Tour de France i na kilkadziesiąt metrów przed kreską wyszedł mu zza koła, sięgając po swój pierwszy etapowy triumf na trasie Giro d’Italia.

Historia powtórzyła się rok później. Ekipa z antypodów ponownie okazała się najlepsza na trasie drużynowej jazdy na czas, a Matthews przejął koszulkę lidera na pierwszym etapie ze startu wspólnego.

Trzeci odcinek, prowadzący z Rapallo do Sestri Levante, był drugim celem jego zespołu. Pofałdowany profil etapu, z wymagającym podjazdem w jego środkowej fazie, odpowiadał charakterystyce Matthewsa, a, co najważniejsze, eliminował z walki klasycznych sprinterów. Australijska ekipa kontrolowała wydarzenia na trasie: Esteban Chaves i Simon Clarke znaleźli się w ucieczce dnia i trzymali w ryzach harcowników.

Peleton nie odpuszczał odjazdu, a to musiało się skończyć masowym finiszem z przetrzebionego peletonu. Na ostatniej prostej doświadczony Simon Gerrans wyprowadził Matthewsa na dogodną pozycję. Jako pierwszy finisz rozpoczął co prawda Fabio Felline, ale “Bling” podążył za Włochem, odpowiedział 150 metrów przed linią mety i na kresce mógł unieść ręce w geście triumfu.

Michael Matthews jest jedynym kolarzem minionej dekady, który sięgał po zwycięstwa w maglia rosa w dwóch różnych edycjach Giro d’Italia.

2017 || Wygrać na ich terenie

Tom Dumolin do Giro d’Italia w 2017 roku był specjalistą w jeździe indywidualnej na czas, lecz powoli zaczął świetnie radzić sobie w górach. Holendra na trasie Vuelta a Espana w 2015 roku bez powodzenia urwać próbowała cała plejada górali, a udało im się dopiero na dwudziestym etapie.

Nieprzebierający w słowach Holender konkurencję postraszył w pierwszym tygodniu Giro kolejnego roku, a także na trasie Tour de France. Choć żadnego z wyścigów nie ukończył, jasne było, że w kontekście etapówek rośnie nowa gwiazda.

Corsa Rosa w 2017 roku była kolejną próbą, do której Dumoulin na poważnie podszedł z myślą o walce o maglia rosa. Team Sunweb nie była może najmocniejszą ekipą, ale na pewno najbardziej oddaną. Pierwszy tydzień Holender przejechał w czołówce, wraz z Thibautem Pinotem przetrwał atak Nairo Quintany na Blockhausie, a na czasówce w Umbrii zdemolował rywali i wyszedł na prowadzenie.

Przymiarki do jego detronizacji zaczęły się, w kontekście kolejnych górskich etapów, od obliczania ile duży Holender może stracić. Pierwszą szansą dla drugiego w klasyfikacji Nairo Quintany miał być czternasty etap, na którym wyrastała tylko wspinaczka do sanktuarium w Oropa.

To, co wydarzyło się w finale tego etapu, przeszło jednak wszelkie oczekiwania. Quintana szarpał, ale nie zdołał urwać nikogo. Gorzej, Dumoulin, który początkowo odstawał, dojechał do grupki faworytów i sam zaczął nadawać tempo. Podczas gdy Kolumbijczyk na ostatnim kilometrze opadł z sił, Holender wykazał się niesamowitą eksplozywnością i jako pierwszy przeciął linię mety.

2018 || Miłe złego początki

Na zakończenie pierwszego tygodnia rywalizacji peleton po 19 latach przerwy zmierzył się z podjazdem pod płaskowyż Campo Imperatore, usytuowany w Apeninach, w masywie górskim Gran Sasso d’Italia. Ostatni raz kiedy kolarze gościli w tej części Abruzji, w 1999 roku, triumfował Marco Pantani, a organizatorzy po raz kolejny zapalić chcieli świeczkę zmarłemu kolarzowi.

W generalce przewodził Simon Yates, który różową koszulkę lidera przejął kilka dni wcześniej na Etnie, na mecie meldując się jedynie za plecami swojego zespołowego kolegi Estebana Chavesa. Historię i tło etapu przedstawiliśmy w części cyklu “Magia Giro d’Italia” poświęconej wulkanicznej górze.

Brytyjczyk chciał potwierdzić, że liderem został nieprzypadkowo i do Włoch przyjechał po zwycięstwo. Kolejna szansa na walkę przyszła w górskim finiszem na Gran Sasso. Kolarze formacji Mitchelton-Scott nadawali tempo w peletonie i stopniowo wchłaniali uciekinierów. Najdłużej na prowadzeniu utrzymał się Fausto Masnada, którego liderzy złapali na najtrudniejszym odcinku wzniesienia.

Kilometr przed metą na czele pozostała jedenastoosobowa grupka. Tempa czołówki nie wytrzymał Chris Froome, który na tym etapie wyścigu nie błyszczał wysoką formą. Jako pierwszy finisz rozpoczął Giulio Ciccone, lecz Yates ruszył 200 metrów przed metą i pewnie triumfował na abruzyjskim szczycie.

W drugim tygodniu wyścigu kolarz z Bury był nie do zatrzymania: w maglia rosa wygrał etap na krótkiej wspinaczce w Osimo, a przed dniem przerwy, po szalonym rajdzie, dopisał do swojego konta triumf w ośrodku narciarskim Sappada. Niewielu spodziewało się, że kolejne dni przyniosą poważny kryzys, który pozbawi Brytyjczyka szans na końcowy triumf.