Danielo - odzież kolarska

Il Lombardia 2018. Waleczny Vincenzo Nibali

Vincenzo Nibali wyścigu nie wygrał, ale na trasie pokazał niesamowitego ducha walki i po raz kolejny udowodnił, że zasługuje na miano najlepszego kolarza Włoch XXI wieku i jednego z najlepszych zawodników z Półwyspu Apenińskiego w historii.

Vincenzo Nibali przegrał na ostatnich kilometrach Il Lombardia pojedynek z Thibautem Pinotem, ale trudy sezonu i brak sił nie były dla włoskiego kolarza powodami do nawet pomyślenia o kapitulacji. 33-latek do końca walczył o swoje, sezon kończąc podium monumentu, który dwukrotnie już wygrywał.

Nibali w ostatnich latach świetnie odnajdował się na szosach Lombardii, a także w roli Atlasa włoskiego kolarstwa, w latach 2015 i 2017 do swoich palmares dopisując dwie wiktorie w “wyścigu spadających liści”. Dziś, na trasie jako pierwszy ruszył na Muro di Sormano za atakujacym Primożem Rogliciem i zainicjował zwycięską akcję wyścigu.

“Rekinowi z Mesyny” sił zabrakło 14 kilometrów przed metą, po kilku atakach Thibauta Pinota. Kolarz Groupama-FDJ w Como odniósł zwycięstwo, a Nibali skazany został na pożarcie przez grupkę pościgową. 33-latek został wprawdzie złapany na trzy kilometry przed metą, ale niemal natychmiast zaatakował ponownie i dowiózł do mety drugą lokatę.

Prowadziła mnie głowa, w nogach nie miałem już nic. W końcówce nie miałem już nawet wody w bidonie. Próbowałem się utrzymać, wiedziałem, że za plecami mam niewielką grupkę. Kiedy dogonili mnie, zobaczyłem, że są zmęczeni, więc jeszcze raz przycisnąłem. Nie miałem już energii, ale w takich finałach to normalne

 – powiedział “La Gazzetta dello Sport” po zakończeniu ścigania w Como.

Nibali to kolarz, który na koncie ma triumfy w Tour de France (2014), Giro d’Italia (2013 i 2016) oraz Vuelta a Espana (2010), ale także Mediolan-San Remo (2018), dwa wspomniane zwycięstwa w Il Lombardia czy GP Ouest-France (2006). Na przestrzeni kariery stawał też na podiach Giro (2010, 2011, 2017), Touru (2012) i Vuelty (2013, 2017), a w klasykach wywlaczył także podia Mediolan-San Remo (2012) i Liege-Bastogne-Liege (2012). To lista sukcesów, którymi poszczycić się może mało który – nie tylko w peletonie, ale i we włoskiej historii.

Nie mogłem zrobić nic więcej. Pinot miał dziś dzień, widzieliśmy to już na Muro di Sormano, kiedy zaatakował Roglić. Był faworytem, jego ścieżka do tego wyścigu była inna niż moja. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, kiedy zostaliśmy tylko we dwóch. Przyjechałem drugi, nie jestem bardzo szczęśliwy, ale kończę sezon z dobrym wynikiem

 – tłumaczył.

Nibali także w tym sezonie był głównym tragarzem włoskich nadziei na wyniki w największych wyścigach globu. Po obraniu za cel Tour de France, po Włochu spodziewać się można było dość spokojnej jazdy w etapówkach wiosennych. Nibali swoim zwyczajem stopniowo budował formę, choć w marcu zaskoczył i samotnym rajdem wygrał Mediolan-San Remo, wpisując się do kolarskich annałów jako triumfator wszystkich Grand Tourów, który potrafi wygrywać monumenty.

We Francji 33-latkowi szło dobrze, bo przed 12. etapem zajmował 4. lokatę w klasyfikacji generalnej. Kolizja z kibicem na l’Alpe d’Huez pogrzebała nie tylko wyścig, ale i zdrowie – Nibali wyścig opuścił z pękniętym kręgiem piersiowym kręgosłupa. Zabieg i szybka rekonwalescencja pozwoliły na udział we Vuelcie, ale cel sezonu – próba zdobycia mistrzostwa świata w Innsbrucku – zakończyła się fiaskiem.

Podium Il Lombardia dla Włocha jest zatem dobrym zwieńczeniem sezonu.

Nibali w barwach Bahrain-Merida spędzi jeszcze co najmniej jeden sezon, a w 2019 roku zbudować sobie będzie musiał zespół i zgrać się z licznie przybywającymi do ekipy nowymi zawodnikami, w tym Dylanem Teunsem, Rohanem Dennisem, Damiano Caruso czy Janem Tratnikiem.

Dalsze plany najlepszego włoskiego kolarza nie są jasne – w niedawnej rozmowie z “La Gazzetta dello Sport” Nibali przyznał, że czuje się dobrze w zespole z Półwyspu Arabskiego, ale zaznaczył, że jako komplement odebrałby ofertę od Team Sky, na angaż do której nie zdecydował się we wczesnej fazie kariery.

Byłoby mi bardzo miło, gdyby otrzymał ofertę. To byłoby ładne wyzwanie, na które nie zdecydowałem się w przeszłości. Nie żałuję tego, ale zespół Sky to wyjątkowa drużyna, być może są w stanie pomóc kolarzom osiągać cele, których wcześniej nie mogli osiągnąć

 – komentował przed startem ostatniego z klasyków.