Danielo - odzież kolarska

Michał Kwiatkowski: “wierzę w siebie i swoją ekipę”

Michał Kwiatkowski rozpoczyna swój czwarty Wielki Tour, nam opowiada o przygotowaniach, zespole Sky i tym, czym już na starcie wyróżnia się dla niego ta edycja.

Kwiatkowski po raz kolejny podzielił swój sezon na trzy części, skupiając się na wiosennych klasykach, Tour de France i mistrzostwach świata. W tym sezonie ustawił sobie jednak jasne cele i ścigał się w mniejszej ilości wyścigów. Jest to spora różnica w stosunku do poprzednich lat, gdy już od końca stycznia prezentował wysoką formę i kontynuował wiosenne starty aż po Tour de Romandie.

Miałem w tym roku większy spokój, nie nadganiałem tej formy, miałem czas na wypoczynek, byłem pewny tego, żeby w tym momencie odstawić rower na chwilę, wrócić na tydzień do Torunia. Potem jeździłem w Nicei, tam trochę więcej przewyższeń, następnie dwa tygodnie spędzone na Teneryfie. To były podobne obciążenia jak w roku ubiegłym, natomiast miałem większy spokój.

– opowiadał redakcji Rowery.org dzień przed otwierającą wyścig czasówką.

W porównaniu z poprzednimi edycjami Tour de France zmieniły się też cele postawione mu przed drużynę. Mistrz świata z 2014 roku ma w tym roku jeden cel: pomóc Chrisowi Froome’owi wygrać “Wielką Pętlę” po raz czwarty.

Jedzie się zawsze na najmocniejszego. Chris jest najmocniejszy, ma szansę na zwycięstwo po raz czwarty. Każdy zna Chrisa, wie jak się potrafi nastawić na sukces i przygotowanie formy kiedy trzeba. To niesamowite, poza tym, że jest tytanem pracy, co wszyscy w ekipie wiedzą, jego chęć zwyciężenia po raz kolejny jest niesamowita. Wierzę, że te trzy tygodnie między Dauphine a Tourem naprawdę dużo zmieniły dużo w jego mentalnym podejściu. Jest gotowy żeby walczyć

– podsumował Kwiatkowski.

Polak kilkukrotnie podkreślał swoją uniwersalność i zapowiadał, że nie musi się specjalizować w jednym typie wyścigów przez całą karierę. “Kwiato” w szerszej perspektywie ma także Grand Toury, a pobyt w Team Sky i pomoc Froome’owi na trasie pozwoli mu nie tylko zebrać zupełnie nowe doświadczenia, ale pozwoliła mu również bardziej uwierzyć w siebie.

Ja na pewno nie miałem takiej możliwości w mojej karierze – być w zespole, który tylko i wyłącznie jest nastawiony na klasyfikację generalną. Nie miałem możliwości przygotowania się z taką drużyną do takiego wyścigu. Na pewno jeśli będę mógł to wykorzystać w przyszłości, to jak najbardziej. W tym punkcie jestem pewny siebie przed startem. 2013 rok to była wielka niewiadoma, 2012 i Giro d’Italia… myślałem, że pewnie pojadę do domu po dwóch tygodniach, i byłem zaskoczony, gdy kazali mi jechać dalej. 2014 i 2015 obfitowały w większą niepewność, a raczej nadzieję, że jest dobrze. Teraz wierzę w siebie i w swoją ekipę.

Kwiatkowski już dawno nie był tak spokojny i pewny siebie. Na pytanie, czy to kwestia pracy z psychologiem, atmosfery w drużynie czy po prostu nabranej z wiekiem dojrzałości odpowiada zwięźle.

Chyba kwestia podejścia, doświadczenia, drużyny i procesu przygotowań. Byłem na zgrupowaniu i na Dauphine w tej grupie przygotowań [do Touru – przyp. red.], widziałem jak się to odbywa, jakie to są obciążenia. W żadnej innej ekipie nie miałbym możliwości przygotowywania się obok zwycięzcy poprzedniej edycji. To ogromne doświadczenie.

104. edycję Wyścigu dookoła Francji Kwiatkowski przejedzie po ponad roku spędzonym w drużynie Sky. Teraz, gdy zadomowił się w niej już na dobre, jeszcze bardziej docenia poziom organizacji i dbałości o szczegóły, o których tyle się mówi w kontekście Team Sky.

Są dalekosiężne plany, wiem dokładnie kiedy lecę na zgrupowanie, jest spokój, wiemy że mamy wystarczającą ilość masażystów, mechaników i wszystko, co nam potrzeba. Nie chcę mówić, że mamy wszystko podtykane pod nos, ale nic nie jest zostawione przypadkowi. Dla porównania, w Quick-Stepie, zdarzało się, że gdzieś tam dolatywałem sam na lotnisku, męczyłem się z odebraniem roweru i dojazdem do Sierra Nevada.

– chwalił Polak.

Wraz z przejściem do brytyjskiej drużyny, “Kwiato” zmienił zgrupowania w Sierra Nevada i na północy Włoch na odległą Teneryfę. Wyspa stała się tak popularna wśród kolarzy, że czasem ciężko o akomodację. Wydaję się, że i na to Team Sky ma swoje sposoby:

Teraz byliśmy na Teneryfie, gdzie nie mogliśmy zarezerwować hotelu, bo był pełny, ale ekipa załatwiła trzy prywatne domy. Może nie było w nich najlepszych warunków, ale mieliśmy własnego kucharza i wszystko, co potrzebne. I o to chodzi, żeby zapewnić kolarzom warunki, w których oni, po tych pięciu, sześciu czy siedmiu godzinach, nie myśleli o logistyce, o podróżowaniu, gotowaniu czy robieniu zakupów. To ma duże znaczenie jeśli chce się wykonać większą pracę niż ktokolwiek inny.

O spartańskich warunkach panujących “na wulkanie” pośród kibiców krąży wiele mitów i legend. Zwycięzca Mediolan-San Remo rozwiewa je wszystkie.

To są plotki, wszyscy wiedzą jak jest na Teide. Teraz były tam ekipy Bahrainu, Treka i Astany. Każdy wie jaki tam jest problem z zasięgiem, to nie jest tak, że na Teneryfie na wulkanie są anteny… to normalne, że prąd jest z generatora, a woda ze zbiorników… Ktoś to [mit ascezy – przyp. red.] pewnie wykreował, że tworzą nam tam takie warunki specjalne, ale jakbyśmy mogli spędzić to w lepszych warunkach, to byśmy w takich mieszkali. Teneryfa jest pod tym względem świetna, że cały czas można potrenować na wysokości, to nie jest od razu zjazd w dół, jest świetna pogoda. W Sierra Nevada może są lepsze warunki, ale trenuje się na dużo niższych wysokościach, tam często jest 35-40 stopni, co uniemożliwia dobry trening.

– opowiada Kwiatkowski, po czym dorzuca z humorem:

Jak ktoś ma problem z tym, że przez jakiś czas nie będzie miał dobrej sieci 3G, to ma problem bardziej ze sobą, niż ekipa ma problem z czymkolwiek. Summa summarum czasem dobrze jest złapać oddech… ja nie miałem żadnego kłopotu.

Skoro już przy warunkach mieszkaniowych byliśmy, to Michał zdradził nam również z kim będzie mieszkał w hotelowych pokojach przez kolejne 3 tygodnie.

A ja jestem sam. To jest chyba fajne, fajnie dzielić z kimś pokój na zgrupowaniu, natomiast też fajnie jest mieć cztery kąty dla siebie, porozmawiać bez problemu na Facetimie, niekoniecznie na słuchawkach, można się położyć o wcześniejszej czy późniejszej porze, nie trzeba dzielić z nikim tych czterech kątów.

2 Comments

  1. Milena Drozd

    2 lipca 2017, 08:01 o 08:01

    A my wierzymy w Michała

    • Led

      4 lipca 2017, 15:05 o 15:05

      Bidonowy. na tyle mu pozwolą