Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2017. Jungels – jak daleko nogi poniosą

Bob Jungels

Przed drugim górskim etapem Giro d’Italia Bob Jungels nie wydaje się bardzo poruszony możliwością straty maglia rosa.

Przed rokiem był rewelacją Giro d’Italia. 23-latek od startu trzymający się najlepszych i po 10 dniach obejmujący prowadzenie – to było coś. Luksemburczyk Bob Jungels z wysokiego C rozpoczął swoją przygodę z “Corsa Rosa” i choć maglia rosa musiał oddać po trzech dniach, w klasyfikacji generalnej zapisał fenomenalne 6. miejsce i zapowiedział, że w przyszłości na tym się nie skończy.

W tym roku 24-latek na Sardynię przyleciał jako lider zespołu Quick-Step Floors. Belgijska ekipa, nastawiona co prawda tradycyjnie na wygrane etapowe, w tym roku pracuje jednak nie tylko na sprinterskie skalpy Fernando Gavirii, ale także na możliwie jak najwyższą pozycję młodego kolarza z Luksemburga.

Jungels już po trzech etapach w generalce był czwarty, a na wietrznym trzecim odcinku przyczynił się walnie do rozbicia peletonu i umożliwiania wygranej etapowej Gavirii. Dzień później, po 7. miejscu na Etnie, Luksemburczyk osobiście przywdział koszulkę lidera i w niej paradował na ostatnich etapach.

W tym roku doświadczenie z maglia rosa jest inne, bo przejąłem ją wcześniej, a różnice są o wiele mniejsze. Dzięki fantastycznej pracy zespołu udało mi się ją utrzymać przez pięć dni. Jutro czeka nas wymagający test

– powiedział na mecie ósmego odcinka.

Sobotnie ściganie nie było dla 24-latka w pełni szczęśliwe – kraksa w pierwszej fazie etapu zostawiła ślad na kolanie.

Upadłem na kolano, ale nie czuję bólu. To była moja wina, nie byłem odpowiednio skoncentrowany i liznąłem koło kolegi. Musieliśmy zachować cierpliwość po pierwszym podjeździe, a potem chłopaki włączyli silniki aby obronić moje prowadzenie

– tłumaczył.

Patrick Dempsey i Bob JUNGELS

fot. LaPresse – Fabio Ferrari

Luksemburczyka istotnie czeka dziś prawdziwy test – wyścig wjeżdża w góry, a w programie 149-kilometrowa podróż drogami Abruzji do stóp Blockhausu – podjazdu o długości 13,6 kilometra i średnim nachyleniu ponad 8%.

Odcinek, po tygodniu dość zachowawczej jazdy ze strony głównych faworytów wyścigu, ma przynieść pierwsze trzęsienie ziemi w klasyfikacji generalnej. Posucha w szeregach włoskich ekip skłoni do ataków – gospodarze nie wygrali póki co ani jednego etapu – rzecz w historii niespotykana, jeśli nie liczyć 2010 roku, gdzie w pierwszych 11 dniach jedynym włoskim zwycięstwem była wygrana przez ekipę Liqigas jazda drużynowa na czas.

Włosi w ostatnich latach na etapowe zwycięstwa długo czekali też w 2012 roku (6 etapów) i w 2014 roku (4 etapy), ale przedłużający się brak włoskiego triumfatora podczas 100. edycji Giro d’Italia z pewnością zmotywuje Vincenzo Nibalego (Bahrain-Merida) i Domenico Pozzovivo (AG2R La Mondiale) do ataku.

Teraz ma zacząć się wielka bitwa. Wspinaczka na Blockhaus ma być naprawdę trudna, faworyci zostaną sami, kilku zawodników będzie chciało nadrobić przed czasówką. Co do mnie, zobaczę jak długo uda mi się z nimi utrzymać i jak długo będę w stanie walczyć

– zadeklarował realistycznie Jungels.

Luksemburczyk na starcie apenińskiego etapu staje z 6 sekundami przewagi nad drugim Geraintem Thomasem (Team Sky) i z 10 sekundami przewagi nad sporą grupą faworytów, w której znajdują się Adam Yates (Orica-Scott), Nibali, Pozzovivo, Tom Dumoulin (Team Sunweb), Nairo Quintana i Andrey Amador (Movistar Team), Thibaut Pinot (FDJ) oraz Bauke Mollema (Trek-Segafredo), Tejay van Garderen (BMC Racing), Mikel Landa (Team Sky) i Davide Formolo (Cannondale-Drapac).

Nie obawiam się nikogo, ale jeśli ktoś ma więcej mocy ode mnie, to może odebrać mi prowadzenie. We wtorek mamy jednak dość długą czasówkę. Ona wcale nie jest taka łatwa, a to mi sprzyja. W sumie to czekam na ten etap

– zaznaczył.

Faworyci “Corsa Rosa” po niedzielnym etapie cieszyli się będą dniem przerwy. We wtorek czeka blisko 40-kilometrowa jazda na czas o mocno pofałdowanym profilu.