Alejandro Valverde po raz piąty w swojej karierze jako pierwszy wjechał na Mur de Huy, zostając triumfatorem 81. edycji Fleche Wallonne.
“Balaverde” po raz kolejny zaatakował na ostatnich metrach “Chemin des Chapelles” i uzyskał niewielką przewagę nad pozostałymi zawodnikami. Nie roztrwonił jej i po raz piąty w tym sezonie mógł się cieszyć ze zwycięstwa w wyścigu.
Sukces zawdzięczam przekonaniu o własnej sile i nieustającemu wsparciu ekipy. Miałem dużo szacunku dla swoich rywali, ale wiedziałem, że jestem w dobrej kondycji i musiałem to wykorzystać. Wierzyłem, że uda się ponownie wygrać i dlatego koledzy pracowali już od pierwszego kilometra. Szczerze mówiąc, chyba ten wyścig jest stworzony dla mnie
– powiedział 36-latek z Murcji.
Kolejnym celem Valverde na najbliższe dni jest dobry wynik w Liege-Bastogne-Liege, a więc w wyścigu, w którym triumfował w 2006, 2008 i 2015 roku. Hiszpan zastrzegł jednak, że wszystko będzie zależało od jego dyspozycji w dniu rywalizacji.
Zobaczę jak będę się czuł w niedzielę. Bardzo lubię tę imprezę, gdyż w końcu wygrałem w niej trzy razy, a ponadto jestem w dobrej formie. Obecnie priorytetem jest jednak radość z dzisiejszego wyniku. Potem pomyślę, co dalej
– stwierdził kolarz Movistar Team.
Jako drugi na metę przyjechał Daniel Martin, powtarzając swoje osiągnięcie z 2014 roku. Irlandczyk popisał się niezłym finiszem na ostatnich, bardziej płaskich metrach rywalizacji, wyprzedzając większość rywali, z wyjątkiem Valverde.
Chyba muszę poczekać, aż Alejandro odejdzie na emeryturę. Wtedy dopiero wygram w “Strzale”
– zażartował kolarz Quick-Step Floors.
Dzisiejsza rywalizacja była dziwna, wiało mocno w twarz, więc prędkość była niewielka. Duża liczba podjazdów w końcówce doprowadziła też do niepewności. Podczas wyścigu chcieliśmy podkręcić tempo a potem wysłaliśmy do przodu Boba Jungela. Sam byłem spokojny i wiedziałem, że mogę zyskać w końcówce ale nie mogłem usiąść na kole Alejandro. Jego siła jest potężna.
Jestem dumny, że przegrałem z kimś takim jak Valverde, ale trzecie podium bez zwycięstwa nieco boli
– podkreślił 30-letni zwycięzca Tour de Pologne z 2011 roku.
Trzecie miejsce niespodziewanie zajął Dylan Teuns. Młody, 25-letni kolarz z Diest jechał na kole “Balaverde” podczas finałowej wspinaczki i był w stanie dotrzymać mu tempa, lecz nie mógł skontrować jego ataku. Mimo wszystko, dzięki mocnej wspinaczce, kolarz BMC załapał się na najniższy stopień podium tegorocznej Fleche Wallonne. Po raz pierwszy w swojej karierze ukończył wyścig z cyklu UCI World Tour w czołowej “trójce”.
Byłem spokojny, aż do ostatnich dwóch, trzech kilometrów. Na Mur de Huy trzeba jechać na dobrej pozycji, najlepiej z przodu i po prostu jechać jak najszybciej pod górę. W końcówce nie musieliśmy gonić bo z przodu był Alessandro De Marchi
– opisał końcówkę Teuns.
Widziałem na żywo zwycięstwo Philippe’a Gilberta w 2011 roku i spróbowałem atakować w tym samym miejscu co on, lecz zablokowali mnie Michał Kwiatkowski i Sergio Henao. Czułem, że to był właściwy moment. Potem, wiedząc, że głównym faworytem jest Valverde, siadłem mu na koło i próbowałem jechać za nim. Zostałem jednak na długość roweru i musiałem jechać sam aż do końca. Nogi bolą
– dodał Flandryjczyk.
Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem był Michał Kwiatkowski, który ukończył “Walońską Strzałę” na 7. miejscu. Mistrz świata z 2014 roku przystąpił do finałowej wspinaczki na dobrej pozycji, lecz nie wystarczyło to do zajęcia wyższej lokaty.
Na Mur de Huy zawsze się pocimy i w tym roku nie było zmiłuj. Nie pokonaliśmy Alejandro, ale razem z Sergio [Henao] jesteśmy dumni z pracy ekipy, zwłaszcza w końcówce. Byliśmy wysoko aż to końca i to się liczy przed Liege-Bastogne-Liege. Dziękuję wszystkim za wsparcie
– powiedział Torunianin.
Na trasie widoczna była koszulka mistrza Polski Rafała Majki. Kolarz Bora-hansgrohe zajął 29. miejsce z 35-sekundową stratą do zwycięzcy.
Po miesięcznej przerwie od ścigania nie liczyłem na wiele, ale jestem miło zaskoczony swoją dyspozycją. Na krótkich i dynamicznych górach nieco mi brakuje, ale nie mogę narzekać na swoją formę w tym momencie sezonu. Liege-Bastogne-Liege będzie mi bardziej odpowiadało ze względu na najcięższy profil ze wszystkich ardeńskich klasyków.
Andrzej Łabacki
19 kwietnia 2017, 17:43 o 17:43
Brawo.
Patryk Ćwiertnia
19 kwietnia 2017, 17:49 o 17:49
znalazł sposób na ciągłe wygrywanie wyścigu – kolarze go nienawidzą; sprawdź jaki!
Patryk Kabot
19 kwietnia 2017, 20:51 o 20:51
Dobre 😃
cHarlie
20 kwietnia 2017, 22:34 o 22:34
Nic by im nie dało siadanie na kole Valde Verdego, mogliby co najwyżej doznać otarć naskórka okolicy pośladków.