Marianne Vos na trasie niedzielnego Amstel Gold Race skoncentruje się na pracy na drużynowe koleżanki.
Holenderka drogi Limburgii zna na pamięć i ma z nich bardzo dobre wspomnienia – w 2012 roku na trasie zakończonej rundą “Piwnego Wyścigu” zdobyła złoty medal mistrzostw świata. Dziś, w barwach zespołu WM3 Pro Cycling, Vos nie jest już w formie życia, nie jest “Kanibalem w spódnicy”, ale na holenderskich szosach wciąż jest jedną z liczących się zawodniczek.
Legenda kobiecego kolarstwa w tym roku przejechała tylko trzy wyścigi, notując 7. miejsce w Ronde van Drenthe. 29-letnia Holenderka w niedzielę do rywalizacji powróci po miesiącu przerwy, na starcie “Piwnego Wyścigu” stając wraz z Katarzyną Niewiadomą, Lauren Kitchen, Jeanne Corevaar, Annouską Koster i Monniek Teniglo.
Liderką formacji ma być mistrzyni Polski, która na Caubergu triumfowała rok temu podczas Boels Rental Ladies Tour.
Przejechałam kilka wyścigów w tym sezonie, ale nie jestem zadowolona ze swojej dyspozycji. Nie forsowałam się podczas wyścigów, za to sporo trenowałam. Trenowałam w Limburgii, przejechałam trasę wyścigu. Nie ma ona przede mną tajemnic, mogę jechać z zawiązanymi oczami. Jest taka jak trasa mistrzostw świata w 2012 roku. W ekipie moja rola jest bardziej wspierająca. Zobaczymy jak wyjdzie na trasie
– powiedziała Vos w rozmowie opublikowanej na stronie zespołu WM3 Pro Cycling.
Amstel Gold Race kobiet rozgrywany był już wcześniej w latach 2001-03, ale tegoroczna edycja, w połączeniu z dodanym do kalendarza Liege-Bastogne-Liege i relacją telewizyjną, ma generować znacznie większe zainteresowanie ściganiem kobiet. Vos, jako czołowa postać kobiecego peletonu, już kilka lat temu brała udział w zakulisowych rozmowach na temat ponownego rozegrania wyścigu.
Próby wznowienia Amstel Gold Race zaczęły się po igrzyskach w Londynie. Grupa zawodniczek miała kontakty z organizatorami, którzy byli zainteresowani, ale nie wiedzieli, czy poradzą sobie logistycznie. Kontakty podtrzymywaliśmy, a dwa lata temu Leo van Vliet powiedział, że widzi w tym potencjał
– wspominała.
Kolarstwo kobiet się rozwija, a igrzyska olimpijskie dobitnie to potwierdziły. Organizatorzy Amstel Gold Race byli w Rio i widzieli to na własne oczy. Byłam zdziwiona, kiedy do kalendarza dodano Liege-Bastogne-Liege, myślałam, że wcześniej włączony zostanie Paryż-Roubaix, bo o niego lobbowano znacznie dłużej
– dodała, odnosząc się do niedawnych spekulacji o wprowadzeniu “Piekła Północy” do programu startów pań.
Nie uważam, że trzeba przeładować kalendarz. Szkoda byłoby, gdyby nowe i bogate wyścigi zastąpiły imprezy, które podtrzymywały i budowały kolarstwo kobiet przez lata. Można próbować dodać imprezy w końcówce sezonu, gdzie jest miejsce. Ale tu trzeba też wziąć pod uwagę liczebność ekip. Celujemy w stopniowy rozwój: krok po kroku
– wyjaśniła.
Co oznacza rozbudowanie kwietniowego programu o dwa ardeńskie klasyki?
Dodanie do kalendarza wyścigów dla góralek może skutkować większą specjalizacją zawodniczek. Tego wcześniej nie było, była tylko Fleche Wallonne, Bira i Giro. Góralki mają więcej szans, jest przecież La Course
– podkreśliła Vos.