Sezon 2016 dla Simona Gerransa rozpoczął i zakończył się tak naprawdę w styczniu.
Doświadczony Australijczyk po raz czwarty w swojej karierze wygrał wówczas Tour Down Under dorzucając do kolekcji dwa triumfy etapowe. Ale potem było już tylko gorzej. Zawodnik teamu Orica-BikeExchange miał w nogach ostatecznie 68 dni wyścigowych – najwięcej od 2013 roku -, lecz równocześnie najmniej indywidualnych sukcesów.
Dobrze zacząłem ostatni sezon, nic nie przeszkodziło moich przygotowań do ardeńskich klasyków, do których przystępowałem z optymizmem, ponieważ byłem zadowolony z Vuelta al Pais Vasco w moim wykonaniu. Ardeny były jednak rozczarowujące, a w Tour de France prześladował mnie pech
– mówił Gerrans, który w trakcie „Wielkiej Pętli” doznał złamania obojczyka.
Nowy rok ma być dla 36-letniego zdecydowanie lepszy. Zwycięzca Mediolan-San Remo (2012) oraz Liege-Bastogne-Liege (2014) weźmie udział w styczniu w krajowych mistrzostwach, potem wystartuje w TDU oraz Cadel Evans Road Race.
Początek roku zawsze mi leżał. Mam jednak nadzieję, że i w dalszym przebiegu sezonu będę mógł punktować
– dodał Gerrans, który w 2012 oraz 2014 roku został mistrzem Antypodów. Wtedy trasa prowadziła na rundzie Buninyong – tej samej, gdzie rozegrane zostaną nadchodzące mistrzostwa.