Całe życie Bradley Wiggins cierpi na astmę i alergię na pyłki, choć w jego biografii o tych przypadłościach nie było żadnego słowa.
Choroba ma wytłumaczyć, dlaczego zwycięzca Tour de France z 2012 roku kilka razy w swojej karierze korzystał z TUE, czyli wyłączenia pewnych zakazanych substancji w celach terapeutycznych.
Nie wszyscy jednak wierzą „Wiggo”, że po lekarską zgodę sięgał tylko po to, by lepiej, normalnie oddychać. Michael Rasmussen, ten sam doper Rasmussen, który w 2007 roku został wyrzucony z „Wielkiej Pętli”, choć pewnie zmierzał po zwycięstwo, bo cztery razy przechytrzył kontrolerów nie oddając próbek, jest zdania:
Kiedy popatrzymy na daty, kiedy Wiggins używał TUE, trzeba przyznać, że proceder jest mocno podejrzany. W taki sposób postępuje jedynie kolarz, który chce wygrać Grand tour. Tak właśnie bym zrobił, tak zresztą sam robiłem
– mówił „Kurczak”.
Podobnie myśli Brentice Steffen, niegdyś eks-lekarz Wigginsa w teamie Garmin.
Trzy razy przed najważniejszymi startami brał triamcinolon [stosowany w chorobach reumatycznych]. Przypadek? Patrząc wstecz, trzeba stwierdzić, że dziwnie to wszystko wygląda, przede wszystkim z punktu widzenia sportowego i zdrowia
– oznajmił Steffen.
Dr John Dickinson z uniwersytetu w Kent był zaskoczony, że w apteczce Sir Brada znalazły się taki ciężkie specyfiki jak m.in. fluticason, formoterol czy budesonid:
Z reguły przepisuje się je osobom, którym astma naprawdę daje nieźle w kość. Takie osoby nie są w stanie uprawiać sportu na światowym poziomie.