Danielo - odzież kolarska

Uijtdebroeks na zgrupowaniu Vismy | Belg był mobbingowany? | Wiggins o toksycznym ojcu

Evenepoel i Uijtdebroeks

Trwa saga transferowa z udziałem Ciana Uijdebroeksa, a zmiana ekipy przez młodego Belga stawia w mało korzystnym świetle zespół Bora-hansgrohe. Wiadomości z wtorku, 12 grudnia.

Wiadomości dnia

Cian Uijtdebroeks dołączył do grupy Jumbo-Visma na odbywającym się w hiszpańskim Denia zgrupowaniu.

20-letni Belg, który zerwał kontrakt z Bora-hansgrohe, czeka na wyjaśnienie swojego statusu, trenując już z nowymi kolegami, ale w czarnym, neutralnym stroju.

Tymczasem media informują, że Uijtdebroeks w niemieckim zespole miał być nielubiany i wyszydzany.

Różne źródła podają, że Uijtdebroeks w Bora chodził własnymi ścieżkami

– powiedział dziennikarz Thijs Zonneveld, w podcaście „In het Wiel”.

Był przez innych zawodników, ale także przez kierownictwo zespołu, traktowany jak frajer. A to dlatego, że maniakalnie dbał o różne rzeczy. Kwestionował odżywianie, nie uważał, by jego rower do jazdy na czas był wystarczająco aerodynamiczny, nie miał dobrego zdania o odzieży. Sam dobierał sobie skarpetki.

Był nękany. Na przykład podczas Vuelty w jednej z aplikacji została założona grupa „Anti-Cian”, do której nie został zaproszony, więc mogli go obgadywać. To naprawdę było niepoważne. Nie czuł się w tym zespole jak w domu.

Do tych słów zdążył się już odnieść dyrektor sportowy Bora-hansgrohe, Bernhard Eisel.

Zdecydowanie temu zaprzeczam. Nic takiego nie miało miejsca

– powiedział Austriak w rozmowie z „GCN”.

Według Franka Hendrickxa, profesora prawa sportowego na KU Leuven, UCI nie może zapobiec odejściu Uijtdebroeksa z Bora-hansgrohe do Jumbo-Visma. Belg może być jednak zmuszony do wypłaty odszkodowania, chyba że zaistniał “istotny powód” zerwania umowy.

Muszą wystąpić poważne powody, jak nękanie, napaść lub wywieranie nadmiernej presji psychicznej.

Według Zonnevelda, który rozmawiał z kilkoma osobami, Uijtdebroeks ma “realną szansę” na udowodnienie, że tak właśnie było.


Pierwszy brytyjski zwycięzca Tour de France, Bradley Wiggins, często opowiada o trudnym dzieciństwie i tym jak wpłynęło to na jego kolarską karierę.

W rozmowie z „BBC”, gdzie można obejrzeć serial dokumentalny o „Wiggo”, 43-latek nie znalazł jednego dobrego słowa o swoim ojcu.

Duża część mojej kariery kolarskiej była tak naprawdę ucieczką od przeszłości. Wiele z tego można przypisać mojemu ojcu i jego brakowi w dzieciństwie.

Ojcem Bradleya był australijski kolarz Gary Wiggins, który szybko porzucił rodzinę. W 2008 roku Wiggins senior, po życiu wypełnionym alkoholem, narkotykami i problemami ze zdrowiem psychicznym, w podejrzanych okolicznościach zmarł w Australii.

Ojciec i syn praktycznie nie utrzymywali ze sobą kontaktu, ale pewnego dnia Gary niespodziewanie się odezwał.

Zadzwonił do domu mojej babci. Chciał być częścią mojego sukcesu i wszystko naprawić. Spotkałem go dwa lata później, gdy miałem 19 lat. Nie miał pieniędzy i przyjechał do Gandawy w Belgii, gdzie musiałem wziąć udział w wyścigu. Nigdy tego nie zapomnę. Spotkanie z nim było najtrudniejszym dniem w moim życiu. Tego dnia wszyscy mnie dopingowali, z czym mój ojciec nie mógł sobie poradzić. Nie mógł znieść zainteresowania, jakie mi poświęcano.

Po wyścigu chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie tak, by nikt inny nie słyszał. Następnie powiedział: “Pamiętaj, że nigdy nie będziesz tak dobry jak ja”. To było naprawdę straszne doświadczenie. Od tego dnia chciałem być lepszy od mojego ojca. To dało mi siłę w 2012 roku.

Wiggins odnosi się tu do swojego najlepszego sportowo roku, w którym udało mu się wygrać Tour de France i zostać mistrzem olimpijskim w jeździe indywidualnej na czas w Londynie.