Francja w euforii. Jej ulubieniec, Julian Alaphilippe, zaskoczył również siebie, triumfując w Pau na etapie jazdy indywidualnej na czas podczas Tour de France.
Lider wyścigu wyraźnie pokonał Gerainta Thomasa (Team Ineos) i już ma prawie półtorej minuty przewagi nad swoim najbliższym rywalem w klasyfikacji generalnej.
Wiedziałem, że mogę dobrze pojechać, ponieważ z pewnością pierwsza część czasówki bardzo mi odpowiadała. Dałem z siebie wszystko. Tom Steels informował mnie, że mam 10-sekundową przewagę. Na końcu trzeba było już tylko wytrwać. Publiczność mnie poniosła. W moim zespole niektórzy płakali w samochodzie
– powiedział po wszystkim kolarz Deceuninck-Quick-Step.
Jak długo może utrzymać się ta euforia? Przed Alaphilippe dwa ciężkie etapy w Pirenejach, które pokażą czy już równie dobrze się wspina, jak finiszuje i spisuje się na czas. 27-letni Francuz stara się trzeźwo patrzeć na sprawę.
Jestem w formie, robię co w mojej mocy, dobrze się bawię. Będziemy nadal jechać agresywnie. Na razie idzie mi świetnie, ale nie dysponujemy zespołem na wygranie Touru. Mamy za mało górali
– zaznaczył.
Jutro górski finisz, który nie specjalnie mi się uśmiecha. Chcę cieszyć się koszulką lidera i trzymać się wysoko jak długo będę mógł. Jeśli będę się gorzej czuł, popracuję na Enrica Masa. Jeśli będę czuł się dobrze, to mam nadzieję, że mnie nie urwą
– mówił “L’Equipe”.
Lider Tour de France nie uniknął pytań o źródła tak wybornej formy i wszechstronności.
Nie siedzę tu by odpowiadać na pytania o podejrzenia. Wiem jak pracowałem. Sam jestem zaskoczony. Sukces zawsze rodzi pytania, ja jestem tu by się ścigać. Gdybym był ostatni, z całym szacunkiem dla mojego przyjaciela Yoanna Offredo, nie zadawalibyście mi tych pytań
– cytuje Francuza “Cyclingnews”.