Danielo - odzież kolarska

Remco Evenepoel: “poświęcenia są warte zwycięstwa w takim wyścigu”

Remco Evenepoel na mecie Liege-Bastogne-Liege

Remco Evenepoel jest mistrzem świata, zwycięzcą Grand Touru i od wczoraj dwukrotnym triumfatorem Liege-Bastogne-Liege. 23-latek wie, że jest jednym z najlepszych kolarzy świata i że pozycja ta niesie ze sobą oczekiwania, ale zdaje sobie radzić z nimi z dużą dojrzałością i bez nadmiernego przerostu ego.

Jechał pewnie, jak po swoje. Wiedział, gdzie zaatakuje. Wszyscy wiedzieli, gdzie zaatakuje. Kiedy zaatakował, nie było wątpliwości co do wyniku wyścigu, jedynie co do wyboru białych spodenek na deszczowy dzień w Belgii.

Remco Evenepoel wygrał Liege-Bastogne-Liege w białym stroju mistrza świata, po raz drugi z rzędu zdobywając ardeński klasyk i po raz drugi z rzędu ratując katastrofalną wiosnę ekipy Soudal-Quick-Step.

Tak, to prawie powtórka z ubiegłego roku. Końcówka była trudniejsza niż rok temu, na co wskazywałem już w wywiadach przed startem. Myślę, że odpowiadała mi bardziej. Widać to po różnicach, szybko zdobyłem 30 sekund, potem minutę. Rok temu zyskanie minutowej przewagi nie byłoby możliwe

– powiedział grupie dziennikarzy na konferencji prasowej, grubo ponad godzinę po zakończeniu zmagań.

Belg w finale nie rywalizował z zawodnikiem, który wygrał dwa poprzednie wyścigi Ardeńskiego Tryptyku: Tadej Pogacar z wyścigu wycofał się wcześnie, po kraksie. Czy byłby w stanie zatrzymać Evenepoela? Możliwe, choć jedyny zawodnik, który pojechał za Belgiem na La Redoute, Tom Pidcock, porównał próbę dotrzymania mu kroku do próbowania nadążenia za rozpędzonym czołgiem.

To bardzo ważne zwycięstwo. Wiedziałem, że jestem na dobrym poziomie w poprzednich wyścigach, ale zwycięstwo w Liege, w takim stylu i w takich warunkach jest wyjątkowe dla mnie i dla zespołu przed Giro

– podkreślił Evenepoel, którego kolejnym wyzwaniem jest włoski Grand Tour.

fot. A.S.O./Maxime Delobel

Białe spodenki i plany awaryjne

Dobór spodenek nie był przypadkowy. Mistrz świata zdecydował się wystąpić na biało, co przy prognozach deszczu było odważnym krokiem. Belg zdążył się jednak przebrać i na podium wystąpił już w standardowych, czarnych spodenkach.

To wyjątkowy wyścig i jako mistrz świata mogę zrobić coś wyjątkowego. W peletonie się podobało, więc chyba nikt nie miał z tym problemu. Przyniosły mi szczęście

– odparł, gdy pytanie o estetyczny aspekt zwycięstwo padło na konferencji.

Szczęścia Evenepoel potrzebował być może tylko na mokrej nawierzchni, na ostatnich kilometrach. Przez wcześniejsze pięć godzin Belg i jego gwardia przyboczna kontrolowali przebieg wyścigu od początku i w kluczowej partii jechali bez oglądania się na rywali, stopniowo zmniejszając peleton.

Mocno pracował były dwukrotny mistrz świata Julian Alaphilippe, po nim Louis Vervaeke, a wreszcie Ilan van Wilder. Ten ostatni dociągnął Evenepoela na czele wyścigu do końcówki wspinaczki na La Redoute. Tam, 34 kilometry przed metą, mistrz świata został sam i niemal natychmiast zaatakował.

Plan B zakładał mocne tempo na La Redoute i na poprawce po niej. Jeśli ten plan by nie wypalił, pozostawało Côte de la Roche aux Faucons. Ale powiem wam, że przy tempie nadawanym przez Ilana [Van Wildera], widziałem, że mam na kole czterech-pięciu kolarzy. Wiedziałem, że jeśli teraz zaatakuję, to może jeden z nich odpowie. Tom dał radę, ale też nie na długo. Szybko podjechaliśmy na La Redoute w takich warunkach

– tłumaczył w odpowiedzi na pytanie “Rowery.org” podczas konferencji.

Nie można tego zwycięstwa normalizować. Wygranie Liege-Bastogne-Liege to oczywiście wielkie osiągnięcie. Myślę, jednak, że po drugiej części ubiegłego sezonu pokazałem sobie i wszystkim, że możemy wygrać każdy wyścig na topowym poziomie. Dlatego chyba nie było dziś łez na mecie: wiedzieliśmy co zaplanowaliśmy, a ja już przed ostatnim podjazdem miałem sporą przewagę. Czy jestem szczęśliwy i dumny? Tak, bardziej niż rok temu

– zapewnił.

Kolarstwo to nie piłka nożna

Rok temu na konferencji prasowej Evenepoel odpowiadał na pytania dziennikarzy jako wschodząca gwiazda peletonu: kolarz o niesamowitym talencie, który przeszedł pierwsze sukcesy i zawody, poukładał sobie sport i życie prywatne i do kolejnych wyzwań przystępował z lepszym rozeznaniem siebie i swoich priorytetów.

W deszczową niedzielę kwietnia, rok później, na konferencji prasowej w audytorium lokalnej uczelni siedział 23-letni zawodnik, który raz po raz osiągał sukcesy w swojej dyscyplinie i który obecnie całą egzystencję podporządkowuje kolejnym sportowym celom.

To nie jest łatwe. Muszę ciężko pracować, aby być jednym z tych sześciu najlepszych kolarzy

– przyznał w odpowiedzi na pytanie o bycie jednym z topowych kolarzy.

Kręcić na rowerze potrafi każdy zawodowiec, ale czasami musisz jechać zgodnie z założeniami zespołu. Dla przykładu, Ilan z naszej ekipy, jest w stanie wywalczyć miejsce w dziesiątce w takim wyścigu. Ale kiedy twój kolega jest trochę mocniejszy, pracujesz dla niego. Najważniejsze jest bycie w zespole, który jest lepszy od innych zespołów, to wzmacnia lidera grupy, ma lepszych pomocników, może zaoszczędzić więcej energii. Dziś gra idzie o jak największe zaoszczędzanie energii i utrzymanie jak najniższej wagi. Wszystko robi się szybsze, szuka się zysków w każdym elemencie: w oponach, w strojach, rowerach. Każdy robi co może, każdy chce być najlepszy

– powiedział.

fot. A.S.O./Maxime Delobel

Evenepoel przyznał, że praca nad byciem w topowej formie na nadchodzące Giro d’Italia oznacza, że między styczniem a końcem maja w domu spędzi tylko 7 lub 8 dni.

To dużo, ale jest to warte zwycięstwa w takim wyścigu. Te poświęcenia się opłacają, aby przygotować się tak do Giro. To trochę śmieszne, kiedy czytam, że na starcie [w Liege] będę świeży. Przecież nie byłem na wakacjach na Teide. Jeździłem po 6-7 godzin. Jasne, te przygotowania nie niosą ze sobą stresu wyścigów, walki o pozycje, więc taka to świeżość. Fizycznie byłem świeży, ale przecież ta forma nie wzięła się z wakacji.

Czy Evenepoel i kilku najlepszych kolarzy widzi siebie w innej lidze i z góry spogląda na resztę?

Myślę, że mówię za całą szóstkę [Van Aerta, Van der Poela, Pogacara, Roglica i Vingegaarda]: nie chcemy obnosić się, bo wydaje nam się, że jesteśmy najlepsi. Kolarstwo to inny sport niż na przykład piłka nożna: tam wszyscy wiedzą, że Ronaldo, Messi i Mbappe są najlepsi. W kolarstwie kolarzy, którzy mogą wygrać, jest więcej. Ja nie chcę się wywyższać, to nie byłoby fair w stosunku do tych, którzy dają z siebie wszystko i poświęcają dużo, aby być na najwyższym poziomie

– odparł mistrz świata.