Danielo - odzież kolarska

Pościg za czołówką. Marta Jaskulska relacjonuje Ronde van Vlaanderen

Marta Jaskulska przed Ronde van Vlaanderen

Marta Jaskulska walczyła o miejsce w pierwszej piętnastce Ronde van Vlaanderen. Polka nie miała szczęścia: najpierw zatrzymała ją kraksa na Koppenbergu, a pościg za najlepszymi został powstrzymany tuż przed metą.

Marta Jaskulska w ostatnich tygodniach zapisała na koncie dwa wysokie miejsca w belgijskich klasykach, w gronie najlepszych zawodniczek świata reprezentując barwy zespołu Liv Racing TeqFind.

Przed rokiem Polka finiszowała na 11. miejscu w Scheldeprijs i na 19. w Dwars door Vlaanderen, a w ostatnich tygodniach zajęła 13. pozycję w Classic Brugge-De Panne i 15. w Dwars door Vlaanderen.

Ostatnio nogi były dobre, byłam trochę zaskoczona. W Dwars door Vlaanderen miałam troszkę gorsze odczucia w porównaniu do poprzednich wyścigów, jak De Panne. W Trofeo Alfredo Binda pracowałam [na koleżanki], ale też czułam się bardzo dobrze.

Na Dwars miałaś gorsze odczucia, ale skończyłaś w top15?

Tak (śmiech). Myślę, że jestem bardzo dobrze przygotowana. Miałyśmy zgrupowanie na wysokości, Polski Związek Kolarski zorganizował je dla nas. Jestem bardzo wdzięczna, widzę, że zrobiłam postępy. Bardzo ciężko na nim pracowałam przed Trofeo Alfredo Binda

– tłumaczyła w rozmowie z “Rowery.org” przed Ronde van Vlaanderen.

Jaskulska przyznaje, że te wyniki zmieniły nieco jej pozycję w ekipie Liv Racing Teqfind. Jej lokaty w top15 flamandzkich wyścigów, obok 7. miejsca Quinty Ton w Omloop Het Nieuwsblad i 12. Terezy Neumanowej w Nokere Koerse, to najlepsze wyniki holenderskiej ekipy w tegorocznym sezonie belgijskich klasyków.

Zmieniło się, bo pojechałam dobrze ostatnie wyścigi. Na Classic Brugge-De Panne pojechałam pracować dla dziewczyn, a się okazało, że tylko ja zostałam na czele. Po tych startach zespół wierzy we mnie i ja w siebie bardziej, więc tutaj też będziemy się starać o podobny wynik

–  dodała w Oudenaarde.

Polka do startu w najtrudniejszym klasyku Flandrii, jej drugim w karierze, podchodziła ostrożnie. W przedstartowej prognozie wskazała, że tłok na Koppenbergu może okazać się kluczowym wyzwaniem.

Ten wyścig jest specyficzny, dużo może się wydarzyć. Pozycja będzie ważna. Podjazdy podczas rekonesansu wyglądały strasznie. Było mokro, a zawodnicy wchodzili na Koppenberg. Jak nie wjedziemy w pierwszej piątce, to też będziemy musiały iść

– oceniła.

Koppenberg z buta i ponad 40 kilometrów pogoni

Niecałe sześć godzin później, po całodniowej gonitwie i rozczarowaniu w końcówce, Jaskulska nie była zadowolona, że jej przewidywanie spełniło się niemal co do słowa.

Kraksa na Koppenbergu pozwoliła pierwszym czterem zawodniczkom na odjechanie i zmusiła resztę do pokonania części brukowej stromizny na piechotę. 156-kilometrowy wyścig w tym punkcie zmienił się w chaotyczną gonitwę między grupkami zawodniczek.

Jak mówiłam, musiałyśmy iść! Byłam za daleko. Czułam się dobrze, nogi kręciły bardzo dobrze. Jak zobaczyłam, że dziewczyny zsiadają z rowerów to…

Jaskulska po chaosie na Koppenbergu została za grupką Katarzyny Niewiadomej i z drużynową koleżanką Quinty Ton prowadziła pogoń. Celem było dogonienie liderek, ale i dobre miejsce na mecie: Polka i Holenderka jechały po miejsce w pierwszej piętnastce i miały widoki na dziesiątą lokatę.

Grupka Jaskulskiej goniła czołówkę przez 43 kilometry, ale nie pracowała zgodnie i w samej końcówce została złapana przez kolejną grupę. Polka linię mety przecięła jako 36., w walczącym o 13. miejsce peletonie.

Przed finiszem złapała nas większa grupa. Próbowałam jeszcze zaatakować przed finałem, bo widziałam, że przed nami jedzie kilka zawodniczek [Arlenis Sierra, Elise Chabbey i Lucinda Brand – przyp. red.]. W naszej grupce nikt nie chciał pracować. Niektóre ekipy nie miały nikogo z przodu, w naszej grupie miały po dwie zawodniczki… nie wiem co robiły. Jestem zadowolona, bo jechałam z najlepszymi, ale w tym sezonie liczę na dobre wyniki, więc pozostaje niedosyt

– relacjonowała.

Goniłyśmy liderki, naprawdę próbowałyśmy. Nikt nie chciał nam pomóc. Szkoda, stawką była wysoka pozycja. Dwa kilometry przed metą złapała nas większa grupa, więc musiałyśmy walczyć na finiszu. Nie miałyśmy już sił na miejsce w dwudziestce

– uzupełniła Ton w komunikacie ekipy.

Marta Jaskulska w pierwszej połowie kwietnia kontynuuje walkę o lepsze wyniki w klasykach. Polka w planach ma starty w Scheldeprijs (5 kwietnia), w Paryż-Roubaix (8 kwietnia) oraz w Amstel Gold Race (16 kwietnia).