Danielo - odzież kolarska

Ronde van Vlaanderen 2022. Van der Poel: “na moją korzyść grało doświadczenie”

Mathieu van der Poel wygrał drugą edycję Ronde van Vlaanderen w ostatnich trzech sezonach. Holender w XXI wieku jest czwartym, po Tomie Boonenie, Stijnie Devolderze i Fabianie Cancellarze, kolarzem, który wygrał więcej niż jedną edycję “Flandryjskiej Piękności”.

Mathieu van der Poel po marcowym Mediolan-San Remo napomknął, że zawodowi na mecie towarzyszy świadomość, że lata lecą i szans na wygraną nie zostało tak wiele. Lider Alpecin-Fenix, w ostatnim czasie identyfikowany przecież z młodą falą w kolarstwie, dziś ma już 27 lat i na topie kolarstwa szosowego występuje już czwarty rok z rzędu.

Van der Poel w ta krótkim okresie wykorzystał więcej szans niż ich zaprzepaścił. W niedzielne popołudnie do bogatego palmares dołożył drugie zwycięstwo w Ronde van Vlaanderen, wyszarpane na bergach w walce z Tadejem Pogacarem i wydarte na finiszu po zimnej kalkulacji.

Tadej podjeżdżał po Kwaremont i Paterberg bardzo szybko. Na Paterbergu już miałem puścić koło. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek był tak wypruty na szczycie. Wiedziałem, że muszę się wyczołgać i że potem odpocznę przed sprintem

– mówił na mecie telewizji “Sporza”.

Sukces w Oudenaarde przyszedł jako zwieńczenie niepewnego okresu wiosennego. Holender odpuścił starty w przełajach pod koniec grudnia i leczył kontuzję pleców i kolana. Nawet po wznowieniu treningów w Hiszpanii nie było jasne, kiedy lider Alpecin-Fenix wróci do peletonu. Przyspieszony powrót na Mediolan-San Remo w połowie marca skończył się trzecią lokatą w Mediolan-San Remo, a jedynym przygotowaniem do klasyków był start w Settimana Coppi e Bartali.

Van der Poel w tygodniu wygrał Dwars door Vlaanderen, a w niedzielę jako jedyny zdołał utrzymać się za szarżującym Słoweńcem na ostatnim podjeździe na Stary Kwaremont. Na Paterbergu robił co mógł i wytrzymał, co później otworzyło mu drogę do zwycięstwa.

Miesiąc przed Mediolan-San Remo nie byłem pewny czy dam radę. Kiedy wróciłem, wiedziałem, że prezentuję dobry poziom, ale oczywiście wyścigi to w ogóle inny poziom. Nie byłem pewny formy przed klasykami, a tu o zwycięstwie w Dwars door Vlaanderen udało mi się wygrać Ronde

– powiedział z zadowoleniem.

Dwójkowy finisz Holender z Alpecin-Fenix przerabiał już w finale Ronde van Vlaanderen dwukrotnie. W 2020 roku ograł Wouta van Aerta, rok temu zwycięstwo miał w zasięgu ręki, ale osłabł i na ostatnich metrach uległ Kasperowi Asgreenowi. Za trzecim razem miał pomysł i nie zamierzał Pogacarowi pozwolić na długi finisz.

Ryzykując czwórkową rozgrywkę z nadciągającymi Dylanem van Baarlem i Valentinem Madouasem zwolnił, czekając na pierwszej pozycji na ruch Słoweńca. 350 metrów. 300. 250. Krótki finisz, Madouas już za Pogacarem. Van der Poel ruszył, za jego plecami trzech rywali szukało najlepszego wejścia na jego koło. Wynik sprintu został przesądzony.

Na moją korzyść grało doświadczenie, ja już walczyłem o zwycięstwo na tym finiszu. Skupiałem się na Pogacarze, kolejnych zobaczyłem kątem oka i zacząłem sprint. Nie denerwowałem się, nic z tych rzeczy. Po prostu skupiałem się na sprincie. Pogacar był chyba najmocniejszy na trasie. Na pewno zasłużył na miejsce na podium, nawet na zwycięstwo. Ale ja się bardzo cieszę, że mi się udało. Bardzo ciężko na to pracowałem

– podkreślił Van der Poel.