Danielo - odzież kolarska

Paryż-Nicea 2022. Primoz Roglic wygrywa systematycznością

Primoz Roglic po raz drugi w karierze stoi przed szansą wygrania Paryż-Nicea i tym razem nie ma zamiaru wypuścić jej z rąk. Jak Słoweniec wyszedł na tak komfortowe prowadzenie?

Rok temu wygrał trzy etapy, ale kraksa ostatniego dnia skończyła się klęską. Tym razem Primoz Roglic jedzie bardziej zachowawczo, ale z niemniejszą pewnością siebie. Lider Jumbo-Visma po siedmiu etapach Paryż-Nicea wyraźnie prowadzi w klasyfikacji generalnej wyścigu.

“Zaczynam łapać rytm” – mówił przed górskimi etapami swojej pierwszej etapówki w sezonie, ale prawda jest taka, że jego rytm od początku zmagań był wystarczający, aby rywali zostawić za plecami.

Na Col de Turini Roglic był wyraźnie najsilniejszy, ale dużej przewagi nad rywalami nie zbudował. Słoweniec sprawdził konkurencję na ostatnich 7 kilometrach, ale Daniel Martinez (Ineos Grenadiers), Simon Yates (BikeExchange-Jayco), Nairo Quintana (Arkea Samsic) oraz, nieco niespodziewanie João Almeida (UAE Team Emirates), byli w stanie, każdy po swojemu, odpowiedzieć.

Roglic prowadzenie w Paryż-Nicea wypracował nie popisem jazdy w górach, ale systematycznością. Już na pierwszym etapie wyszedł przed szereg faworytów, gdy trójkowa akcja Jumbo-Visma przyniosła triumf Christophe’owi Laporte’owi. Słoweniec wyraźniej na prowadzenie wysforował się na czasówce i do królewskiego etapu przystąpił z zapasem 39 sekund nad Yatesem, 41 nad Pierrem Latourem (TotalEnergies), 56 sekund nad Martinezem, 59 sekund nad Aleksandrem Vlasovem (Bora-hansgrohe) i ponad minuty nad resztą stawki.

Na Col de Turini Roglic jechał pewnie, starając się utrzymać mocne tempo na czele. Jego dwójkowa akcja z Martinezem została skasowana przez Yatesa i Quintanę na ostatnich 3 kilometrach, ale Słoweniec cały czas zdawał się kontrolować sytuację. W finale pracował, aby nie dopuścić do powiększenia się grupki, a w finale popisał się przyspieszeniem, na które rywale nie znaleźli odpowiedzi.

Zawsze miło jest wygrać na tak długiej wspinaczce, przed tymi, którzy najbardziej mi kibicują

– powiedział, odnosząc się do obecności swojej rodziny na trasie.

Etap zleciał szybko, a ja miałem nogę, aby odpowiadać na ataki i aby wygrać. To zatem świetny dzień. Na taki triumf składa się wiele poświęceń, treningów, więc to zawsze coś wyjątkowego, kiedy wychodzi się z wyścigu zwycięsko

– dodał.

Batalia o zwycięstwo rozegra się jutro na zboczach Col d’Eze. Finałowy etap wyścigu to tradycyjnie górska przeprawa wokół Nicei, ze zjazdem do mety w finale. Tym razem ostatnim podjazdem jest znana Col d’Eze, ale pokonywana z innej niż zwykle strony. 6 kilometrów przy średniej 7,6% wejdzie mocno w nogi, tym bardziej, że w środku czeka kilometrowa ścianka, na której nachylenie nie schodzi poniżej 13%.

Wiem, że ostatni etap jest najtrudniejszy. Jedziemy Col d’Eze od innej niż zwykle strony i należy się obawiać takiej stromizny. Ja po prostu mam nadzieję, że będę się tam dobrze czuł

– ocenił lider Jumbo-Visma.