Danielo - odzież kolarska

Paryż-Roubaix 2021. Wielka ucieczka Elizabeth Deignan

Podium Paryż-Roubaix Femmes

Bez rękawiczek, bez planu, za to z uporem i wytrwałością w obliczu niezmierzonego jeszcze wyzwania. Elizabeth Deignan do historii kolarstwa przeszła jako pierwsza zwyciężczyni Paryż-Roubaix.

Wyścig Paryż-Roubaix od ponad 120 lat stanowi wyjątkowy punkt na mapie zawodowego kolarstwa mężczyzn. Od października 2021 roku takowym będzie też najpewniej w kolarstwie zawodowym kobiet, a na wyjątkowe historie z jego trasy długo nie przyjdzie czekać.

Na welodrom w Roubaix 2 października jako pierwsza dojechała Elizabeth Deignan. Brytyjka z Trek-Segafredo wygrała zmagania w jesiennej aurze, na pokrytych błotem sektorach bruku, 80 ze 116 kilometrów pokonując samotnie. 32-latka najpierw zbudowała przewagę nad peletonem, a na kluczowych odcinkach w finale utrzymała ją na poziomie minuty.

Po zakończeniu wyścigu wszystkich zgromadzonych na welodromie w Roubaix interesowała jedna kwestia. Czy to było zamierzone?

Absolutnie nie. Kto takie rzeczy planuje?

– Deignan po dekoracji trzęsła się z zimna, ale roześmiała się na pierwsze pytanie.

Wiedziałyśmy, że wszystko może się wydarzyć. Liderkami były Ellen [Van Dijk] i Elisa [Longo Borghini]. Ja byłam numerem trzy, miałam się nimi opiekować. Czułam, że one nie są na dobrej pozycji na pierwszej sekcji bruku, więc pomyślałam, że powinnam się tam zakręcić. Obejrzałam się, nikogo za mną nie było. Pomyślałam, że jeśli zaatakuję, to rywalki będą musiały gonić, więc czemu nie?

– wyjaśniła.

Brytyjka odjechała i choć ruchu nie planowała, na błotnistych sektorach bruku miała przewagę. Jechała sama, co umożliwiało jej narzucenie własnego rytmu, obranie bezpiecznego toru jazdy i uniknięcie kraks. Zawodniczka z Yorkshire szybko zbudowała przewagę prawie 2 minut nad grupką goniącą, w której kolejne faworytki padały ofiarami kraks, defektów lub po prostu musiały lawirować między upadającymi na bruku zawodniczkami.

Wiedziałam, że muszę zachować pełną kontrolę nad swoim wysiłkiem. Jeśli spuchniesz na sektorze bruku, to stajesz w miejscu. Tego się bałam do ostatniego sektora. Cieszę się, że mi się to nie przytrafiło

– zaznaczyła Deignan.

Zawodniczkę amerykańskiej ekipy w końcówce dopadały już skurcze, za nią pogoń prowadziła Marianne Vos. Deignan na welodrom w Roubaix wjechała jednak sama i na ostatniej prostej prezentowała nie tylko logo sponsora na koszulce, ale i otarte do krwi dłonie – pokłosie pokonania 17 sektorów bruku bez rękawiczek.

Pod koniec słyszałam, że Vos mnie ściga. Nie jest miło, kiedy ona cię goni. Wiedziałam jednak, że moja przewaga jest wystarczająca. To trochę surrealistyczne uczucie. Oglądałam ten wjazd na tor tyle razy w wyścigu mężczyzn, a teraz jestem pierwszą kobietą, która tego dokonała. To wyjątkowe uczucie

– powiedziała.

Czuję wzruszenie, sama nie wiem, jestem po prostu dumna. To się nie nada na nagłówek, ale jestem po prostu szczęśliwa

– dodała.

Pierwsza edycja oprócz sportowego spektaklu stanowiła również kolejny krok milowy na drodze zapewniania równych szans ścigającym się zawodowo kobietom. Obecność w kalendarzu tego wyścigu, jak i innych, mozolnie przygotowywanych w ostatnich latach, buduje struktury, które odpowiadają na zwiększone zainteresowanie wyścigami kobiet i wzrastającą profesjonalizację peletonu.

Jestem bardzo dumna, że jesteśmy tutaj i że kolarstwo kobiet jest na światowej scenie. Jestem dumna, że moja córka może podziwiać tę kostkę bruku [trofeum dla zwyciężczyni]. Nie będzie oglądała tylko wyścigu mężczyzn w telewizji. My też tu jesteśmy. Jesteśmy tutaj m.in. dzięki wsparciu ludzi, którzy budują Trek-Segafredo.