Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2021. Wout Van Aert: “To chyba najpiękniejsze zwycięstwo w mojej karierze”

Wout Van Aert królował dziś na trasie Tour de France. Kolarz Jumbo-Visma na Mont Ventoux spisał się najlepiej z uciekinierów i do palmarès dopisał czwarte zwycięstwo etapowe w “Wielkiej Pętli”. 

Trzy wygrane sprinterskie etapy Tour de France. Srebrny medal na mistrzostwach świata w ubiegłym roku. Teraz wymagający etap “Wielkiej Pętli” prowadzący przez Mont Ventoux. Nie zapomnijmy o trzech tytułach mistrza świata w kolarstwie przełajowym (2016, 2017 i 2018). Czy jest kolarska dyscyplina, w której wyżyny nie potrafi wznieść się Wout van Aert? 

Mistrz Belgii wczoraj na finiszu z peletonu uległ tylko Markowi Cavendishowi, a dziś pewnie kręcił na czele i pod Mont Ventoux wjechał tempem niewiele ustępującym temu, które nadawali kolarze walczący o podium wyścigu. Jego prowadzenie na drugiej wspinaczce ani przez chwilę nie było zagrożone.

Głupio powiedzieć, ale brak mi słów. Jasne, że przed Tourem nie spodziewałem się, że mogę wygrać ten etap. Jednak już wczoraj wierzyłem. Poprosiłem ekipę o zielone światło, aby zabrać się w ucieczkę. To jeden z najbardziej kultowych podjazdów na Tour de France, ale także w świecie kolarstwa. To chyba najpiękniejsze zwycięstwo w mojej karierze

– uznał na mecie wzruszony i zmordowany 26-latek. 

Grupa Jumbo-Visma pierwszy tydzień Tour de France ukończyła bez swojego lidera, Primoza Roglicia, zmuszając jej kierownictwo do zmienienia planów. Opcje odnośnie roli lidera pozostały dwie. Van Aert po siedmiu etapach plasował się na drugiej lokacie, lecz specjalistą od górskiego terenu nie jest, a ponadto sam przyznał, że nie jest odpowiednią osobą do prowadzenia drużyny. Jonas Vingegaard z kolei jedzie wyścig życia, za to brakuje mu doświadczenia. Sobotni etap miał być pierwszą wskazówką odnośnie nowych planów holenderskiej drużyny. 

Alpejskie etapy wyjaśniły sytuację – choć Belg pierwszy z nich zakończył na pozycji wicelidera, w niedzielę poniósł prawie pół godziny straty do zwycięzcy i spadł na dwudzieste miejsce. Z rolą lidera holenderskiej drużyny został Vingegaard, choć inni kolarze ekipy dostawali zielone światło, by łapać się w ucieczki.

To sprawiło za to, że Van Aert mógł zrzucić siły na środowy etap Tour de France. Belg zabrał się do ucieczki, utrzymał się w jej szpicy, a na drugim podjeździe pod Mont Ventoux doścignął prowadzącego Kenny’ego Elissonde’a (Trek-Segafredo) i sam wyruszył na podbój “Wietrznej Góry”.

Jechało ze mną wielu dobrych górali, ale widziałem, że oni się męczą. O zabranie się do tej ucieczki toczyła się wielka batalia i myślę, że [Julian] Alaphilippe stracił na tym bardzo dużo sił

– relacjonował

Akcja 26-latka absolutnie nie przypominała tej w wykonaniu Erosa Poliego – innego sprintera, który w tym samym miejscu wygrał w 1994 roku. Belg jechał śmiało i pewnie pod górę, a przewagę utrzymywał na bezpiecznym poziomie. Na mecie w Malaucène miał ponad minutę przewagi przed Elissondem i półtorej minuty nad grupką lidera wyścigu, Tadeja Pogacara. Czwarte zwycięstwo etapowe stało się faktem.

Dla mnie osobiście bardzo trudne było przygotowanie się do Tour de France na odpowiednim poziomie. W pierwszym tygodniu cała drużyna miała ogromnego pecha, nawet dziś straciliśmy Tony’ego Martina w kraksie. Miło wiedzieć, że utrzymanie motywacji i wiara w siebie w końcu przynoszą efekty. Jestem bardzo dumny z siebie

– zakończył.