Danielo - odzież kolarska

Bidon – historia prawdziwa

Mikel Landa pobiera bidony

Bidon. Prosta rzecz, głęboko zakorzeniona w kolarskiej kulturze i rywalizacji na rowerach towarzysząca od dekad. Przedstawiamy historię jego ewolucji.

Incydent bidonowy z ostatniej edycji Wyścigu Dookoła Flandrii doprowadził do niepokojów pośród kolarskich kibiców na całym świecie. Ba! O bezwzględności jury wyścigu popularne media rozpisywały się bardziej, niż o fakcie, że Mathieu van Der Poel i Wout van Aert są tylko ludźmi, pokonanymi zresztą przez Duńczyka Kaspera Asgreena.

Jeśli z jakichś arcyważnych powodów ominęliście najważniejszy wyścig Flandrii, a potem unikaliście jak ognia naszego wortalu, to spieszę z wyjaśnieniem, mimo że uważam oba występki za skrajną abominację.

Postacią tragiczną wydarzeń na trasie Ronde van Vlaanderen jest kolarz narodowości szwajcarskiej, Michael Schär. W przypływie dobroci, i jak się później okazało wspomnień z dzieciństwa, goniąc peleton rzucił jeden ze swoich bidonów zebranej przy trasie grupce kibiców (których zgodnie z prośbą organizatorów miało tam w ogóle nie być). Pragnąc dobra, zło uczynił, parafrazując bohatera Goethego. Ledwie cztery dni wcześniej w życie weszły najnowsze przepisy Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI), które kategorycznie zakazały rzucania bidonami poza wyznaczonymi do tego strefami. Sędziowie, jak już pokazali to na wcześniejszych kilometrach wyścigu, działali zdecydowanie i nie pozostawili kolarzowi z Geuensee szans na poprawę. Werdykt: natychmiastowe wykluczenie z wyścigu.

Ogólnoświatowe larum zostało więc podniesione z powodu wyrzucenia plastikowej butelki. UCI miała dla wprowadzenia nowych zasad dobre powody. Mimo wszystko, dla wielu oznacza to wyzucie kolarstwa z mistycyzmu i romantyzmu, linii łączącej śmiertelników z istotami nadprzyrodzonymi. Zaszczytu podniesienia z pobocza bidonu, z którego chwilę wcześniej spijał wodę jeden z herosów szos. Pokazuje to, że z pewnością zbieranie bidonów wciąż jest jednym z głęboko zakorzenionych elementów kolarskiej kultury.

Podejrzewam, że jeszcze dwa tygodnie wcześniej niewielu kibiców i dziennikarzy wymieniłoby bidon jako jeden z nieodłącznych symboli kolarstwa. Rower, lycra, EPO – jak najbardziej, ale bidon?! Skoro doszło już do takiej poważniej zmiany świadomościowej, przyjrzymy się pokrótce historii bidonu.

Skąd wziął się bidon

Zacznijmy od podstaw z kategorii etymologia. Słowo bidon pochodzi z języka francuskiego, ale ma ono korzenie staronordyckie w postaci słowa “bida”, oznaczającego naczynie lub pojemnik. Dla Francuzów oznacza po prostu manierkę, bidon, ale i blef, kłamstwo (lub bardziej niecenzuralne wersje tychże).

bidon [bidɔ̃] RZ. r.m. – bidon

W początkach kolarstwa, ponad 100 lat temu, zagadnienia nawodnienia i odpowiedniego odżywiania były zdecydowanie dla słabych. Zgodnie z kolarskim etosem misternie budowanych przez ludzi pokroju twórcy Tour de France Henriego Desgrange’a, tytani szos musieli być twardzi i radzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami, także z pragnieniem.

Etos etosem, ale pić się jednak chciało, o zgrozo, zupełnie jak zwykłym śmiertelnikom. Pierwsi kolarze zabierali więc na rower szklane butelki w skórzanych sakwach montowanych na kierownicy, a pionierem tego rozwiązania miał być dwukrotny zwycięzca Tour de France Firmin Lambot. Przypominając sobie wszystkie dramatyczne historie o połamanych widelcach, zbirach atakujących zawodników i myśląc o stanie dróg na początku XX wieku, nie trudno się domyślić, że bohaterowie tamtych historii szybko (i boleśnie) doszli do wniosku, że szkło i rower, to nie najlepsze połączenie.

Podczas Tour de France w 1910 roku, Jean-Pierre Camdessoucens próbując ominąć dziecko, które niespodziewanie wyskoczyło na drogę, upadł i okrutnie pokaleczył się kawałkami szkła ze swojej własnej butelki. W wyniku tego wypadku dyrektor wyścigu podjął decyzję o zakazie używania szklanych butelek podczas zawodów.

Epoka metalu

Szkło zastąpiły cynowe butelki zamykane szczelnie korkiem. Skórzane uchwyty również powoli wypierane były przez metalowe koszyki, nadal montowane na kierownicy. Niektórzy kolarze decydowali się nawet na montowanie dwóch koszyków na bidon. Pojemność bidonów zaczęła oscylować wokół poręcznego pół litra. Poza tym w bidonowym biznesie zapanowała stagnacja.

Bianchi Fausto Coppiego

Museoscienza.org. Museo nazionale della scienza e della tecnologia Leonardo da Vinci, Milano

Dopiero koniec lat 30. XX wieku przyniósł ożywienie w ewolucji bidonów. Po pierwsze cynowe manierki zamieniono na aluminiowe. Korek co raz częściej przymocowany był do reszty bidonu za pomocą linki. W bardziej zaawansowanych modelach przechodziła przez niego słomka, która umożliwia napicie się bez konieczności uporczywej walki z ponownym zamknięciem butelki.

Metalowa butelka zyskuje również status nośnika reklamowego. W 1935 roku na bidonach w Wielkiej Pętli pojawia się reklama bezkofeinowej kawy Sanka. “Kawa Sanka podawana jest zawodnikom dla ich komfortu, bez niszczenia ich nerwów, serca oraz cennego spokoju ich snu”, głosił slogan naniesiony na bidony zawodników.

Największy postęp przyszedł jednak w roku 1939 roku, za sprawą Rene Vietto. Przeszedł on do kolarskiej mitologii, gdy w 1934 roku poświęcił własne szanse na zwycięstwo w Tour de France, by pomóc swojemu liderowi Antoninowi Magne’owi (na szczęście Magne wygrał!). Inna historia mówi o tym, jak Vietto odciął sobie podczas wyścigu zakażony palec u stopy (który wedle legendy jest w jednym z barów z Marsylii w formaldehydzie).

Wracając do bidonów. Jak już wiecie, Rene był osobą bezkompromisową. Montownie bidonów na kierownicy było kompromisem, którego Vietto postanowił się pozbyć. Kierowanie rowerem z butelką wody na kierownicy nie było najpewniejsze – należało się jej więc pozbyć i przenieść w dogodniejsze miejsce: na dolną rurę ramy. Et voila! Gdyby nie wojna, nowinka technologiczna przyjęłaby się pewnie szybciej, a tak upowszechniła się w peletonie dopiero w latach 50. XX wieku.

Raymond Poulidor

fot. Renato Cornelio Milanese / CC 3.0

Tworzywa sztuczne

Mniej więcej w połowie piątej dekady dwudziestego wieku bidony zrywają swoje związki z metalem i rozpoczynają trwający do dzisiaj flirt z plastikiem. Są lżejsze i bardziej praktyczne. Zgubiły jednak “dzióbek” do picia, ale tym razem rolę korkowej zatyczki pełnił również plastik. Nadal pojawiają się na nich reklamy, a najchętniej o uwagę kibiców zabiegają lokalni producenci wód mineralnych i źródlanych. Od końca lat 60. kolarze mogą się cieszyć zamykanym “dzióbkiem” na pokrywce bidonu.

Wraz z akceptacją wiedzy na temat naukowego podejścia do żywienia i hydratacji, w latach 80. w rowerach zawodników masowo zaczęto montować drugi koszyk na bidon. Pierwszy nadal znajdował się na dolnej róże ramy, a drugi wylądował na rurze podsiodłowej.

W tym samym czasie kolarstwo powoli staje się sportem międzynarodowym. Na scenie, obok nacji, które dominowały w sporcie przez poprzednie 80 lat, pojawiają się między innymi Amerykanie, Australijczycy, Kanadyjczycy i Kolumbijczycy. Transmisje satelitarne dostarczają relacje z wyścigów do co raz większej liczby miejsc na naszej planecie. Zmiany te nie uszły uwadze specjalistów od marketingu koncernów wagi ciężkiej. W 1985 roku na trasie Tour de France zawodnicy po raz pierwszy jadą z charakterystycznymi czerwonymi bidonami z logo Coca-Coli.

Miguel Indurain

fot. Guigui – Wikimedia Commons / CC 4.0

Gigant z branży napojów gazowanych pozostanie z Tour de France aż do 2003 roku. Był to ostatni rok standardowych bidonów używanych w jakimkolwiek bodaj wyścigu najwyższej rangi (o ile nie w ogóle). Drużyny używają obecnie swoich własnych bidonów, na których zamiast reklam lokalnych producentów czy globalnych koncernów, znajdują się logotypy sponsorów drużyny.

Około roku 2010 wielu z czołowych producentów bidonów zaczęło wprowadzać do swojej oferty butelki ulegające biodegradacji albo przyjazne środowisku butelki, wykonane z przetworzonego plastiku. Trend trwa do dzisiaj i nawet najtańsze bidony mają nierzadko etykietę biodegradowalnych. Podczas gdy jest to zdecydowanie krok w dobrym kierunku, pamiętać musimy, że butelki ulegną biodegradacji jedynie w bardzo określonych warunkach (najczęściej w przemysłowej przetwórni odpadów), ale nie w przydrożnym rowie, ściółce leśnej czy przydomowej kompostowniku.

W 2011 roku UCI po raz pierwszy wprowadziła regulacje dotyczące wymiarów, kształtu i umieszczenia bidonów na ramie roweru. Wszystko w celu ograniczenia jego roli do butelki z napojem, a nie kolejnego elementu aerodynamicznego. Najnowsze regulacje wprowadzone przez Międzynarodową Unię Kolarską są odpowiedzią nie tylko na rosnącą troskę o środowisko i wizerunek kolarstwa, ale i niebezpieczne incydenty spowodowane przez znajdujące się na drodze bidony.

Jaki będzie kolejny krok w ewolucji bidonu? Czy może bidon osiągnął już ostatnie stadium rozwoju? Czy znajdzie, się kolejny Vietto, który zrewolucjonizuje bidon? Czas pokaże.

1 Comments

  1. Artur

    12 kwietnia 2021, 11:40 o 11:40

    Wprowadzić bidony papierowe i będzie po całym krzyku 😉