Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2020. Hugh Carthy: brytyjska noga, asturyjski duch

Hugh Carthy zwycięstwem etapowym na Alto de l’Angliru potwierdził możliwości, które w jego osobie zobaczyła trzy sezony temu ekipa Jonathana Vaughtersa. Brytyjczyk po raz pierwszy znajduje się w grze o wygraną w Grand Tourze, trzeci tydzień Vuelta a Espana zaczynając jako trzeci kolarz klasyfikacji generalnej.

Hugh Carthy na drogach Asturii wygrał już w przeszłości. W 2016 roku na Alto de Acebo jako pierwszy zameldował się na mecie etapu mniej znanej etapówki Vuelta Asturias. Sukces ten wystarczył jednak by jego postacią zainteresowały się brytyjskie media, a następnie zespoły.

Tyczkowaty Anglik wybrał nietypową ścieżkę rozwoju i z brytyjskiego zespołu Rapha Condor w 2015 roku przeniósł się do hiszpańskiej grupy Caja Rural-Seguros RGA. Ta znana jest z zatrudniania obcokrajowców, ale niewielu udaje się wybić na hiszpańskich szosach. Carthy obrał własną ścieżkę i w 2016 roku był rewelacją rozgrywanych wiosną hiszpańskich wyścigów. Po 9. miejscu w Volta a Catalunya i 8. w GP Miguel Indurain i Giro dell’Appennino wygrał etap i klasyfikację generalną Vuelta Asturias, a następnie zmieścił się w dziesiątce Vuelta Comunidad de Madrid.

Kontrakt z ekipą EF Pro Cycling (ówcześnie Cannondale-Drapac) dał mu szansę na najwyższym poziomie, aczkolwiek dwa lata zajęło mu przystosowanie się do nowych wyzwań. Błysnął w 2018 roku 3. miejscem w Colorado Classic oraz 5. w Tour of Utah, a w 2019 roku finiszował 11. w Giro d’Italia. Wygrana etapowa na trasie Tour de Suisse w tym samym roku stanowiła punkt zwrotny i pozwoliła bardziej realistycznie myśleć o kolejnych celach.

Tegoroczną Vueltę Carthy zaczął najlepiej z ekipy EF Pro Cycling. Wobec strat Daniego Martineza i Michaela Woodsa już na pierwszych etapach, 26-latek został liderem. Dobra postawa na Aramón Formigal wywindowała go na pozycję wicelidera, którą stracił jednak na Alto de Moncalvillo. Wobec minimalnych różnic w czołówce Carthy pozostał w grze w Asturii o to na jej największym podjeździe odniósł szóste w karierze zwycięstwo.

To spełnienie marzeń. Wygranie wyścigu to spełnienie marzenia, triumf na etapie Grand Touru, na mitycznej wspinaczce, lepiej nie można było. Trudno to opisać

– mówił na Alto de l’Angliru.

Brytyjczyk, znany jako człowiek dość oszczędny w słowach, trzeci tydzień zaczyna jako trzeci kolarz wyścigu. Do prowadzącego Richarda Carapaza (Ineos Grenadiers) ma 32 sekundy straty, do drugiego Primoza Roglica (Jumbo-Visma) 22 sekundy. Tuż za nim jest Daniel Martin (Israel Start-Up Nation), a 1:18 za nim Enric Mas (Movistar Team).

Różnice powinny się powiększyć już we wtorek: 13. etap to prawie 34-kilometrowa czasówka, zakończona 2-kilometrową ścianką: Mirador de Ezaro. W czołówce Vuelty najszybciej z trasą czasówki poradzić sobie powinien Primoz Roglic, najsłabiej za to Martin. Carapaz i Carthy to nieco zagadki, ale każdy z nich potrzebował będzie dobrego dnia by ograniczyć straty do Słoweńca. Lepiej od Ekwadorczyka i Brytyjczyka powinien pojechać za to Mas, który ma jednak większą stratę w klasyfikacji generalnej.

Carthy dotychczas nie miał wielu okazji by sprawdzić się na czasówce w walce o miejsca w czołówce Grand Touru. Brytyjczyk nieźli poradził sobie wprawdzie rok temu na trasie Giro d’Italia: na pagórkowatej próbie w San Marino miał 8. wynik, aczkolwiek we wtorek pokazać będzie musiał, że nie był to jednorazowy wystrzał.

Ostatni tydzień będzie ekscytujący. To jest to, czego kibice chcą. Wyścig jest na sekundy, teraz czasówka. Wszystko może się wydarzyć

– zapowiedział.