Danielo - odzież kolarska

Łukasz Wiśniowski: “chcemy dobrze zakończyć ten sezon”

Łukasz Wiśniowski kończy przygodę z CCC Team niespodziewanym debiutem na Vuelta a Espana. Polak po przejściu choroby Covid-19 musiał porzucić plany startów w klasykach, lecz liczy na nowe szanse w tych wyścigach w kolejnym sezonie.

W karierze przejechał już Giro d’Italia i Tour de France, a teraz nadszedł czas na ostatni z Wielkich Tourów. Łukasz Wiśniowski do Hiszpanii przyjechał z myślą o pomocy kolegom, choć nie neguje, że chciałby szukać swoich szans. Sprzyja mu w tym wybór składu i celów CCC Team, która liczy bardziej na agresywną jazdę ze strony swoich kolarzy, a także na sprinty Jakuba Mareczki. 

28-latek początkowo startu na Półwyspie Iberyjskim nie miał w planach – sezon miał zakończyć występami w przeniesionych na październik klasykach, do których przygotował się licznymi startami, głównie w wyścigach etapowych. 

Plany zmieniła jednak choroba Covid-19, na którą 28-latek zapadł w trakcie Tirreno-Adriatico. 

Niestety miałem wynik pozytywny, miałem wszystkie symptomy które są możliwe. Byłem bardzo osłabiony i wyczerpany przez pierwszy tydzień, drugi tydzień dochodziłem do siebie. Po tych dwóch tygodniach miałem też stan zapalny w płucach, ale teraz jest wszystko dobrze

– powiedział w rozmowie z “Rowery.org” podczas pierwszego dnia przerwy. 

W zasadzie Covid zaburzył mi cały plan startowy. Po pozytywnym wyniku miałem niestety prawie dwa tygodnie bez treningów, miałem bardzo krótki okres, aby się przygotować. Jedyny wyścig, na który mogłem pojechać, to Vuelta, to ostatni wyścig w kalendarzu

– tłumaczył. 

W tej sytuacji Polak dołączył do grupki mającej na celowniku start w Vuelta a Espana. Ta w tym roku odbywa się w skróconym formacie, ze względu na wykreślenie z programu trzech etapów w Holandii, lecz trudny pierwszy tydzień zdążył już mocno podmęczyć kolarzy. 

Dziś [czuję się] bardzo dobrze, bo mamy dzień wolny, ale tak całkiem poważnie to na pewno czuję ten pierwszy tydzień, zmęczenie. Ten dzień przerwy się przyda

– przyznał.

Na pewno ten Grand Tour ma więcej finiszy pod górę niż Grand Toury, które jechałem dotychczas. One miały przynajmniej więcej płaskich etapów. Natomiast ja przede wszystkim chciałbym znaleźć jakąś szansę dla siebie. Przede wszystkim pomagamy naszemu sprinterowi, Kubie Mareczko, na tych trzech płaskich etapach, które mamy na tegorocznej Vuelcie

– podkreślił. 

fot. Magda Tkacz/Rowery.org

Dla ósemki kolarzy oddelegowanych na Vuelta a Espana jest to ostatni start w pomarańczowej koszulce, a żaden z nich nie ma jeszcze oficjalnie potwierdzonego kontraktu na kolejny sezon. Ponadto w tym roku CCC Team nie notowała wielu zwycięstw, a na poziomie WorldTour odniosła tylko jedno, za sprawą Josefa Cernego na Giro d’Italia. 

Wiśniowski wyjaśnił jednak, że zawodnicy nie odczuwają żadnych nacisków, aby osiągać dobre wyniki, a on sam również nie nakłada na siebie presji. Celem jest jednak zejście ze sceny w dobrym stylu. 

Może nie czujemy [presji], ale chcemy dobrze zakończyć ten sezon. Na pewno się do tego przykładamy, każdy daje z siebie 100% na każdym etapie. Ale jakieś dużej presji ze strony ekipy nie odczuwamy. Dajemy z siebie wszystko tam, gdzie możemy. Do tej pory nie mieliśmy do tego możliwości. Czekamy na ten dziewiąty etap jeszcze i ostatni w Madrycie, wiemy, że w trzecim tygodniu jest też kilka łatwiejszych etapów

– podkreślił zawodnik z Ciechanowa. 

Mareczko na czwartym etapie spisał się z dobrej strony i finiszował na trzecim miejscu, dając nadzieję, że na kolejnych odcinkach znów będzie w stanie walczyć o czołowe lokaty. Do pomocy ma oddaną ekipę, a jego szanse stoją wysoko m.in. na dzisiejszym odcinku. 

Na pewno przed etapem omawiamy sobie jak chcielibyśmy rozegrać końcówkę, jak ma ona wyglądać. Chłopacy z ekipy są też oddani, także całą ekipą walczymy na końcówkach. Kuba jest w dobrej dyspozycji, jeżeli chodzi o sprinty, na pewno stać go na wygranie etapu

– uznał Wiśniowski. 

Po latach spędzonych w zagranicznych ekipach, ostatnie dwa lata były dla zawodnika z Ciechanowa powrotem do ścigania w barwach polskiego zespołu. Polak przyznał, że ekipa przede wszystkim cechowała się dobrą atmosferą pomiędzy kolarzami, a przygotowania również były wykonywane na najwyższym poziomie. 

Byliśmy bardzo zgrani, nie było żadnych problemów jeżeli ktoś miał komuś pomóc

– podkreślił. 

Wiśniowski przez lata zapowiadał się jako ambitny kolarz i talent na klasyki. W 2018 roku, jeszcze w barwach Team Sky, zaskoczył drugim miejscem na Omloop Het Nieuwsblad. W CCC Team miał jednak inne cele – chodziło przede wszystkim o pomoc Gregowi van Avermaetowi w jednodniówkach oraz sporadyczną walkę na własne konto w wyścigach etapowych. Efekty pod względem wyników przyniosło to mieszane, gdyż mistrzowi olimpijskiemu nie udało się w pomarańczowych barwach wygrać żadnego wiosennego klasyku.

Choć nie wiadomo oficjalnie, gdzie następne lata spędzi Wiśniowski, pewne jest, że będzie chciał walczyć o indywidualne wyniki. 28-latek pomoc drużynowym kolegom będzie chciał łączyć z występami, w których będzie miał szansę pokazania, na co go stać. 

Nie jestem już najmłodszym zawodnikiem. Może w tym roku byłaby szansa, ale teraz możemy gdybać, bo nie udało się. Może w kolejnych latach przyjdzie na to czas, okazja. Mam menadżera, który się zajmuje przyszłością, on teraz musi się wykazać

– odparł ze śmiechem. 

Na pewno chciałbym też mieć szanse dla siebie, ale jest też ok, jakbym miał czasami pomóc. Z tym się potrafię pogodzić i potrafię sobie rozgraniczyć pomaganie innym i walkę na klasykach, aczkolwiek chciałbym mieć swoje pięć minut i móc się wykazać na jakimś z klasyków. To jest na pewno kwestia do negocjacji i zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie

– zakończył.