Danielo - odzież kolarska

MŚ Yorkshire 2019. Deszczowy wyścig orlików okiem Staszka Aniołkowskiego

Stanisław Aniołkowski

O bardzo deszczowym, dynamicznym i nie do końca udanym dla polskich orlików wyścigu wspólnym na szosach Yorkshire na mecie w Harrogate opowiedział nam Stanisław Aniołkowski.

Polskie barwy w wyścigu wspólnym orlików o mistrzostwo świata reprezentowali Stanisław Aniołkowski, Szymon Sajnok, Szymon Krawczyk, Filip Maciejuk i Artur Sowiński. Biało-czerwona piątka nie była na pewno rozdającym karty w tej rywalizacji, jednak nie można również powiedzieć, że pozbawiona była szans na walkę o wysoką lokatę… Może nawet o medal?

Najmocniejszym ogniwem kadry kierowanej przez Tomasza Kiendysia był Sajnok, mający za sobą porządne, trzytygodniowe ściganie w hiszpańskiej Vuelcie. Drugą siłę napędową stanowił czwarty zawodnik mistrzostw Europy w Alkmaar, Aniołkowski. To właśnie ta dwójka dostarczyła dziś polskim kibicom sporej dawki emocji, podczas gdy pozostała trójka była właściwie niewidoczna.

Pomimo ambitnej postawy wyżej wymienionej dwójki, wyścig ostatecznie nie poszedł po myśli reprezentantów Polski i zabrakło im sił, by zbliżyć się do podium. Uciekający przez dużą część trasy Aniołkowski finiszował na 32. pozycji. Z kolei Sajnok przez dwie ostatnie rundy walczył w wyselekcjonowanej, ścisłej czołówce, której wyłonienie się z resztą sam zainicjował. Jednak na 6 kilometrów przed metą musiał dać za wygraną i stracił dystans do rywali, żegnając się tym samym z szansami na medal. Ostatecznie zadowolić się on musiał 17. miejscem.

Taktycznie nie było takich założeń, żebym to ja zabrał się w ten odjazd. Jednak nasi reprezentanci, którzy mieli tam być, w tym momencie nie byli z przodu z powodu kraks i defektów. Tymczasem odjeżdżała duża grupa i nie mogliśmy pozwolić, by poszło to bez nas, bo wówczas musielibyśmy to gonić. Tak że zależało nam, żeby był tam nasz przedstawiciel i dziś byłem to ja

– tłumaczył tuż po przekroczeniu linii mety Aniołkowski w rozmowie z “Rowery.org”.

Piątkowy wyścig wspólny orlików o mistrzostwo świata stanowił nie lada wyzwanie. Było chłodno, a z nieba lało jak z cebra – do tego stopnia, że momentami peleton sunął beznamiętnie szosą, nie podejmując się żadnej większej aktywności, próbując przedrzeć się przez ścianę wody.

Warunki, jakie były, każdy widział. Raz był deszcz, raz go nie było, a do tego było chłodno. Pogoda więc na pewno utrudniła dzisiejszą jazdę. Wychładzało mięśnie, nogi puchły. Ja sam mocno to odczułem będąc w odjeździe

– kontynuował Aniołkowski.

Pod koniec naszej akcji, kiedy byliśmy na podjeździe, starałem się jechać swoim tempem, żeby jak najdłużej utrzymać pozycję. Naciągnięty peleton był już blisko i zależało mi, żeby nie stracić z nim kontaktu i pomóc jeszcze jadącemu tam Szymonowi Sajnokowi, co nawet się udało. Po rekonesansie trasy wiedzieliśmy, że cały podjazd będzie pod wiatr, a na końcu będzie zakręt w lewo. Powiedziałem więc Szymonowi, że będzie tam rant i będą atakować, więc trzymaliśmy się tam gdzieś koło ósmej pozycji. Starałem się jeszcze przez pewien czas ochraniać Szymona przed wiatrem, ale później już zmęczenie po całym dniu dało się we znaki, nie pozwalając mi dłużej utrzymać się z przodu. Ostatecznie wyścig ukończyłem w drugiej grupie.