Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2019. Liczy się tylko zwycięstwo. Nibali zainspirowany próbami Contadora

Vincenzo Nibali kolejne etapy Giro d’Italia pokonuje z godną podziwu systematycznością i determinacją. Włoch na pierwszych górskich odcinkach sprawdzał rywali, nie bał się wziąć na siebie ciężaru wyścigu, a na pagórkach Lombardii zmęczonych rywali zepchnął do defensywy.

Drogi Lombardii Vincenzo Nibali zna znakomicie. Po dwóch dniach bezskutecznych prób rozerwania czołówki na górskich etapach, na trasie “pożyczonej” z Il Lombardia lider Bahrain-Merida nie przepuścił okazji by rywali wpędzić w kłopoty.

Tegoroczna edycja Giro d’Italia w układ trasy wkomponowała fragmenty trzech ważnych włoskich klasyków. Początek w Bolonii prowadził drogami Giro dell’Emilia, ostatni akt sprinterskiej rozgrywki szosami, na których rozgrywane jest Mediolan-San Remo, a 15. etap odwiedził właśnie trasy “wyścigu spadających liści”.

“Rekin z Mesyny” zaatakował na ostatnim podjeździe i w towarzystwie lidera wyścigu Richarda Carapaza (Movistar Team) rozpoczął rajd na metę. Defekt wstrzymał wcześniej Primoza Roglica (Jumbo-Visma), kłopoty mieli Rafał Majka (Bora-hansgrohe), Mikel Landa (Movistar Team) czy Bauke Mollema (Trek-Segafredo). Nibali w tych okolicznościach postawił wszystko na jedną kartę na zjeździe, w wąskich zakrętach składał się płynnie, z jednej pozycji przechodząc do drugiej i metr po metrze odjeżdżając Carapazowi oraz Hugh Carthy’emu. Włocha na ostatnim kilometrze dwójka wsparta przez Simona Yatesa wprawdzie złapała, ale na mecie Nibali miał powody do zadowolenia.

To był trudny odcinek. [Damiano] Caruso jechał tak szybko, że musiałem poprosić go, żeby zwolnił [zanim zaatakowałem – przyp.red.]. Tempo było wysokie, kiedy ruszyłem, zostało nas tylko kilku

– mówił na mecie “La Gazzetta dello Sport”.

Sycylijczyk nad Majką, Miguelem Angelem Lopezem i Landą nadrobił 25 sekund, 40 sekund za to nad Roglicem i kolejnymi zawodnikami z pierwszej dziesiątki.

Wiedziałem, że rywale są zmęczeni tym tygodniem. Popatrzyłem im w twarze by zrozumieć, jak się czują, a potem zaatakowałem. Zobaczyłem, że mam szansę zyskać

– precyzował w komunikacie zespołu.

34-latek jest w gronie kolarzy walczących o wygrane w wyścigach trzytygodniowych jedynym zawodnikiem, który z powodzeniem rywalizuje także w klasykach. Lider ekipy Bahrain-Merida, od kilku lat na barkach dźwigający włoskie kolarstwo, do mety Il Lombardia dwukrotnie dojeżdżał jako pierwszy, triumfując w latach 2015 i 2017. Za solowe akcje zbierał pochwały i porównania do wielkich mistrzów, którzy w zupełnie innej erze łączyli sukcesy w Grand Tourach z triumfami w klasykach.

Te porównania w obliczu sukcesów odnoszonych na przestrzeni lat, zbudowały obraz Nibalego-mistrza. Obraz kolarza sumiennego, poważnie podchodzącego do stojących przed nim wyzwań, może nie artystycznie tańczącego w pedałach, ale walczącego do samego końca i w rywalizacji akcentującego rolę szacunku dla rywali. Podczas tegorocznego Giro Nibali uderzał w mistrzowski etos, najpierw krytycznie odnosząc się do buńczucznych zapowiedzi Simona Yatesa, a ostatnio krytykując za bierną jazdę Primoza Roglica.

Rozmawiałem na mecie z [Alberto] Contadorem, powiedziałem mu, że jest dla mnie źródłem inspiracji. On się nigdy nie poddawał, tak jak ja. Nie jechał po miejsca w czołówce, on jechał po zwycięstwo. Tak jeżdżą mistrzowie

– powiedział na mecie w Como.

Nibali o kraksie Roglica miał nie wiedzieć, gdyż, jak twierdził, na ostatnich kilometrach wyjął z ucha słuchawkę by skupić się na ataku. Na mecie odniósł się jednak ponownie do Słoweńca, tym razem w kontekście lidera wyścigu, Richarda Carapaza.

Carapaz liczy się w walce o wygraną. To był błąd mój i Roglica, by tak go odpuścić [na 13. etapie]. On [Roglic] odstawił klasyczny amatorski ruch, gdy ja zszedłem ze zmiany, przyhamował, powstała różnica. Reszta pojechała, a on kiwnął na mnie, żebym ja pracował. Miałem ciągnąć zaraz po zejściu ze zmiany? Układ klasyfikacji jest na jego korzyść, ale jak będzie tak dalej jechał, to do gry wejdą kolejni zawodnicy

– tłumaczył.

Nie deprecjonuję nikogo, mam szacunek dla Carapaza i Roglica. Yates się odradza, może to on będzie próbował. Ma 5 minut straty, ale dziś był z przodu, pokazał, że forma wraca

– dodał.