Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2018. Dziennika kapitana Benedettiego #16

O pracy na sprinterskim etapie i przygotowaniach do wspinaczki na Zoncolan mówi Cesare Benedetti w kolejnym wpisie. 

Chcieliśmy dziś kontrolować etap i dobrze nam to wyszło. Ucieczka nie pojechała od razu, dopiero po 10 kilometrach. Na początku próbowało odjechać siedmiu kolarzy w tym Tim Wellens i Ryan Mullen. Nie odpuściliśmy tego odjazdu, dopiero kolejny odjazd z Marcato i Irizarem pojechał. Trochę z nami pogrywali, ale mieli maksymalnie 3 minuty i 45 sekund przewagi.

Na 50 kilometrów do mety podkręciliśmy tempo. Na początku podjazdu mieliśmy tylko do 50 sekund straty. Ja wtedy skończyłem pracę. Atakował Tony Martin, ale nasz Felix Grossschartner zrobił świetną robotę i ciągnął prawie cały podjazd. Ja do 8 kilometra jechałem w peletonie, a potem odpuściłem.

Chłopacy powiedzieli mi, że na finiszu nie było pociągów. Sprint był chaotyczny i Sam Bennett zajął 2. miejsce. Był trochę smutny, ale nie zawsze można wygrywać.

Nie jechałem jeszcze w karierze Zoncolanu, ale w 2012 roku na Giro del Trentino jechałem Punto Veleno [8.6; 12.7%], wtedy Bartek Huzarski zajął 7. miejsce [zwycięstwo etapowe odniósł wtedy Domencio Pozzovivo, a drugą lokatę zajął Sylwester Szmyd]. Będzie ciężko, ale po przekroczeniu linii mety będę cieszył się z tego, że zaliczyłem tę wspinaczkę. Na tej górze dwa razy wygrywał Gibo Simoni, kolarz mojego Trydentu. Coś ta góra w sobie ma.

Prognozy pogody zapowiadają opady deszczu, ale jak pada to pada na wszystkich. Mam nadzieję, że będę jutro trochę lepiej oddychał, bo teraz jak jadę na fulla to cały czas kaszlę, ale może jutro będzie lepiej.

Kolarz niemieckiej grupy Bora-hansgrohe Cesare “Czarek” Benedetti z trasy 101. edycji Giro d’Italia odczuciami i przemyśleniami dzieli się w dzienniku publikowanym na łamach “Rowery.org”.