Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2017. Lopez króluje przy obserwatorium astronomicznym

Miguel Angel Lopez

Deszcz, wiatr i mgła nie powstrzymały “Supermana” od szybkiego wzlotu pod górę. Miguel Angel Lopez triumfuje na 11. etapie Vuelta a Espana. 

Na finałowej wspinaczce pod Calar Alto (15,5 km; 5,9%) Kolumbijczyk zdołał utrzymać się z faworytami, pomimo kilku akcji przeprowadzonych przez Alberto Contadora (Trek-Segafredo) i Vincenzo Nibalego (Bahrain-Merida). Gdy w końcówce Włoch nie mógł stworzyć różnicy do boju ruszył Lopez. Rywale początkowo ruszyli do pościgu, lecz nie mogli złapać lidera. Młody zawodnik zyskał przewagę, którą spokojnie dowiózł do mety, przecinając ją czternaście sekund przed drugim Chrisem Froomem (Team Sky) i tym samym zdobywając swój pierwszy sukces w Wielkim Tourze.

Dla podopiecznych Alexandera Vinokourova dzisiejszy odcinek przebiegł podobnie jak jedenasty etap hiszpańskiego wyścigu dwa lata temu. Wówczas, na trudnej trasie wokół Andorry problemy miał lider kazachskiej formacji, Fabio Aru, a po zwycięstwo sięgnął inny kolarz jadący w błękitnej koszulce, Mikel Landa. Dziś, podczas gdy Włoch znów notował straty, atakował energiczny Lopez.

Fakt jest taki, że jestem zadowolony. To był ciężki etap, bo zużywamy więcej energii w deszczu. Cieszę się również dlatego, że ekipa pracuje mocno od samego początku Vuelty. Koledzy musieli robić dużo dla mnie i Fabio [Aru]. To było imponujące i w końcówce znalazłem dobre nogi. Trochę znałem końcówkę, więc byłem spokojny i zdecydowałem, że poczekam na stromy końcowy kilometr

– powiedział na mecie 23-latek w rozmowie z organizatorami.

Lopez przebił się na szczyt w 2014 roku, gdy triumfował w Tour de l’Avenir, po drodze sięgając po etapowe zwycięstwo i koszulkę najlepszego górala. Od tego czasu reprezentuje barwy drużyny Astana, a przed rokiem zaczął udowadniać, że skok do profesjonalnego peletonu był dobrym ruchem. Sukces w Tour de Suisse sprawił, że “Superman” otrzymał szansę na występ podczas hiszpańskiej rywalizacji, lecz już trzeciego dnia wywrócił się, łamiąc trzy zęby i rezygnując z dalszej rywalizacji. Powetował sobie to w klasyku Mediolan-Turyn, gdzie zdominował ściganie i stanął na najwyższym stopniu podium.

Urodzony niemal trzy kilometry nad poziomem morza “Superman” uchodzi za kolejną kozicę z And – mierzy sobie 1,70 m, a wspina się jak mało kto.

Chciałbym się dalej rozwijać tak, jak dotychczas. Przed rokiem musiałem wycofać się z Vuelty przez kraksę, ale tym razem jestem spokojny i podchodzę do wszystkiego na spokojnie

– sugerował Lopez, który dzięki dzisiejszemu wynikowi wskoczył do czołowej “dziesiątki” rywalizacji na Półwyspie Iberyjskim.

Trasa dwunastego etapu 72. Vuelta a Espana znów poprowadzi kolarzy po pagórkowatym terenie sprzyjającym ucieczkom. O sukces w Antequerze walczyć powinni właśnie śmiałkowie.