Jedną z ofiar agresywnej jazdy Team Sky na trzecim etapie Vuelta a Espana był Alberto Contador. Startujący w swoim pożegnalnym wyścigu 34-latek odpadł na początku ostatniej przełęczy de la Comella, w konsekwencji czego na mecie zameldował się spóźniony o dwie i pół minuty, do zwycięzcy Vincenzo Nibalego (Bahrain-Merida).
Trzykrotny triumfator z Madrytu nie miał nic na swoje usprawiedliwienie.
Jechało mi się bardzo ciężko, już na La Rabassa [przedostatnia górska premia] mocno to odczułem. Nie wiem z czego to wynika, czułem się wyjątkowo słaby. Nawet, gdy tempo było w miarę spokojne, trudno mi było za nim nadążyć. Mam nadzieję, że to tylko gorszy dzień. Teraz najważniejsze to wypocząć i spróbować znaleźć wyjaśnienie przyczyn tej słabości
– powiedział na mecie w Andorze lider grupy Trek-Segafredo.
“El Pistolero” od odpowiedzi na tę zagadkę uzależnia przyjęcie taktyki na resztę wyścigu.
Co by nie było, chcę się cieszyć Vueltą. Tak zrelaksowany jeszcze nie jechałem w tym wyścigu, cieszę się tu wszystkim, jak tylko potrafię. Oczywiście chcę jechać na czele, dziś nie potrafiłem, ale spróbuję w kolejnych dniach.
Co by się nie stało Contador nie wyobraża sobie, by nie dojechał do Madrytu.
Nie wycofam się z wyścigu, zostanę, aby nim się cieszyć. Przyznaję, to ogromny cios, ale liczę, że się jeszcze odegram
– zaznaczył na koniec.
Jelonka
22 sierpnia 2017, 19:06 o 19:06
Mozna powiedzieć że to już nie ten Contador co kiedyś…
ale on już nic nie musi udowadniac on może pięknie pożegnać się z Vuelta… i tak pewnie zrobi a ja i tak będę trzymał kciuki za trzykrotnego mistrza Vuelty.