Danielo - odzież kolarska

Criterium du Dauphine 2017. Szczęśliwi Porte i Fuglsang, spokojni Froome i Contador

Richie Porte

Pierwszy górski etap Criterium du Dauphine pokazał, kto już jest w optymalnej formie przed Tour de France, a kto musi jeszcze potrenować przed startem “Wielkiej Pętli”.

Największym wygranym etapu naznaczonego wspinaczką na Mont du Chat jest Richie Porte (BMC Racing), który finiszował jako drugi, na kresce ulegając tylko Jakobowi Fuglsangowi (Astana).

32-latek po pokonaniu niezwykle stromego podjazdu i wąskiego zjazdu do mety sięgnął też po koszulkę lidera, a przed dwoma ostatnimi etapami jego przewaga w klasyfikacji generalnej wynosi 39 sekund nad drugim Chrisem Froomem (Team Sky).

Jestem bardzo szczęśliwy z tego jak przebiegał ten etap – w końcówce nikt nie miał pomocników z wyjątkiem Fabio Aru. Byłem blisko etapowego zwycięstwa na finiszu, choć sprinty czterech faworytów klasyfikacji generalnej nie są najciekawsze

– mówił Australijczyk.

Dobrze mieć koszulkę, choć wiem, że dwa następne dni będą bardzo trudne. Czuję się świetnie i mam mocną ekipę, która pomoże mi dowieźć koszulkę do mety niedzielnego etapu

– zaznaczył “Tasmański Diabeł”, który w tym roku celuje przede wszystkim w żółtą koszulkę lidera Tour de France.

Porte na mecie piątkowego etapu uległ tylko Duńczykowi Jakobowi Fuglsangowi z Astany, który, dzięki świetnej jeździe, w klasyfikacji generalnej zanotował awans z 20. na 3. pozycję. 32-latek swój pierwszy taki sukces we francuskim wyścigu zawdzięcza Fabio Aru oraz innym kolegom z Astany.

W tym roku mieliśmy sporo pecha i trudnych chwil, ale wczoraj wszystko się ułożyło. Włączyliśmy się do walki. Najwyższy czas, przed nami Tour de France. Takie Dauphine lubię, ściganie z dwoma faworytami lipcowego wyścigu. Wygrana tutaj jest bardzo miła, a sukces to nie tylko ja i Fabio, ale chłopaki, którzy dobrze ustawili nas przed podjazdem

– tłumaczy wicemistrz olimpijski.

Drugi w klasyfikacji generalnej Christopher Froome (Team Sky) był blisko etapowego zwycięstwa, lecz finisz zaczął za wcześnie. Trzykrotny zwycięzca Tour de France, który popisał się dość odważną jazdą na niebezpiecznym zjeździe do mety, powoli wraca do wysokiej dyspozycji i w lipcu będzie ponownie głównym faworytem do wygrania “Wielkiej Pętli”.

Skłamałbym mówiąc, że jestem zadowolony z trzeciego miejsca na dzisiejszym etapie. Próbowałem odjechać i wygrać ten etap, ale Jakob Fuglsang włożył sporo wysiłku w to, żeby mnie dogonić. Finisz zacząłem za wcześnie. Jestem za to zadowolony z tego, jak mi szło na podjeździe. Cieszę się, że wjechałem na szczyt wraz z Richie Portem, on jest w świetnej formie – na tę chwilę jest najlepszym wspinaczem w peletonie.

– powiedział z optymizmem zawodnik Team Sky.

Froome, który, podobnie jak przed rokiem, zaczął sezon z opóźnieniem, najlepszą dyspozycję planuje zaprezentować dopiero w lipcu.

Dwa najtrudniejsze etapy tego wyścigu są jeszcze przed nami. Tour de France zbliża się wielkimi krokami. Mam jeszcze dużo pracy do wykonania, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Jestem na dobrej drodze do lipcowego wyścigu

– zaznaczył.

Richie Porte i Chris Froome

fot. ASO/A.Broadway

Największe starty z grona faworytów na wczorajszym etapie poniósł Alberto Contador (Trek-Segafredo). Hiszpan do Fuglsanga stracił 1:06, a w klasyfikacji generalnej traci 1:47 do Richiego Porte’a.

Trzymałem koło faworytów. Taki był plan – po kole, cały czas po kole. Potem Richie i Froome mocniej przycisnęli, a ja postanowiłem odpuścić, bo nie chciałem strzelić. Valverde też jechał swoim rymem, więc się pod niego podpiąłem

– powiedział “El Pistolero”.

34-latek do Francji przyjechał po zgrupowaniu wysokogórskim i przed startem zapowiedział, że nie będzie zabijał się o laury tygodniowego wyścigu. Kolarz amerykańskiej ekipy czerwcowym startem przepalić ma silnik i nie chce zmęczyć się przed kluczową “Wielką Pętlą” jego kariery.

Na zjeździe jechaliśmy bardzo szybko, ale kiedy na jednym z zakrętów wyprzedzaliśmy jadącego przed nami zawodnika, o mało nie wyleciałem z trasy. Straciłem na tym ponad 5 sekund

– wspominał karkołomny zjazd z Mont du Chat.

Na mecie straciłem kilka sekund do Bardeta i Valverde, ale jestem bardzo, bardzo zadowolony, patrząc na to, jaką pracę wykonałem. Mam nadzieję, że na następnych dwóch etapach wszyscy będą atakować, ponieważ to może być dla mnie dobre przygotowanie przed lipcowym Tour de France

– tłumaczył ze spokojem Contador.

Bardzo dobry etap przejechał Fabio Aru (Astana). Wracający do ścigania po kontuzji Włoch zaatakował na podjeździe, lecz został dogoniony przez grupkę liderów. Etap ukończył na czwartym miejscu z czasem takim samym jak jego klubowy kolega, zwycięzca etapu Jakob Fuglsang.

Jestem bardzo szczęśliwy, że Fuglsang wygrał. Miałem nogę na podjeździe i próbowałem atakować. Na zjeździe widziałem, że ktoś za bardzo ryzykuje

– skomentował 26-latek z Astany.

Sądzę, że wraz z Jakobem wykonaliśmy świetną robotę i wynik to pokazał. Wracam do ścigania po długiej przerwie i z dnia na dzień chcę widzieć jak moja forma idzie w górę

– podsumował Włoch, który wraz z Duńczykiem poprowadzi kazachską ekipę w lipcowych bojach.

Na podjeździe pod Mont du Chat za mocno pojechał Romain Bardet (AG2R La Mondiale). Francuza napędzała myśl o etapowym triumfie w rodzinnych stronach zespołu, ale wysiłek na podjeździe okazał się zbyt duży i 26-latek na mecie zanotował 50 sekund straty.

To był dla nas ważny etap. Czułem się dobrze, zespół wziął na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie tego etapu. Ciągle szlifuję formę i takie etapy pomagają w budowaniu pewności siebie. Dałem z siebie wszystko – najpierw pojechałem za chłopakami z Astany, ale potem za to zapłaciłem. Takie podjazdy to nie mój żywioł, ale organizm dobrze zareagował i czuję, że moja dyspozycja staje się lepsza w miarę upływu dni wyścigowych.

– zapewniał drugi zawodnik ubiegłorocznego Tour de France.