Danielo - odzież kolarska

Liege-Bastogne-Liege 2017. Anna van der Breggen: “wygranie pierwszej edycji jest czymś specjalnym”

Anna van der Breggen

Dzięki solowej akcji przeprowadzonej na ostatnich kilometrach Anna van der Breggen triumfowała w kobiecym wyścigu Liege-Bastogne-Liege. 

Holenderka z grupy Boels Dolmans załapała się do niewielkiej grupki faworytek, która zawiązała się na podjeździe pod Côte de la Roche aux Faucons. Razem z nią znalazły się w niej jej koleżanka z drużyny, Elizabeth Deignan, Katarzyna Niewiadoma (WM3), Ashleigh Moolman-Pasio (Cervelo-Bigla) oraz Elisa Longo Borghini (Wiggle High5). Na niewielkim dystansie ta piątka zyskała niewielką przewagę, rozpoczynając podjazd pod Cote de Saint-Nicolas 40 sekund przed peletonem.

Na tym podjeździe najpierw swoich sił spróbowała Polka, a gdy ta została doścignięta i w grupce doszło do zawahania, van der Breggen natychmiast zyskała niewielką przewagę. Ta ciągle wzrastała, sięgając maksymalnie 30 sekund, dzięki czemu aktualna mistrzyni olimpijska dojechała na metę jako pierwsza.

Zobaczyłam, że mam trochę miejsca i wiedziałam, że wszystko zależy od tego, jak współpracować będą pozostałe dziewczyny. Lizzie była w dobrym miejscu i kontrowałaby każdy ruch. Przycisnęłam, przewaga urosła i udało mi się odjechać. Na szczycie Saint-Nicholas zobaczyłam, że zrobiła się przerwa, więc postanowiłam spróbować. Wiedziałam, że jeśli mnie złapią, nie ma problemu, bo Lizzie czeka w grupie. Nie dogoniły, więc jestem szczęśliwa

– powiedziała zwyciężczyni na mecie w rozmowie z wąskim gronem dziennikarzy.

Tym samym 27-letnia Holenderka została pierwszą w historii triumfatorką Liege-Bastogne-Liege Femmes. Wyścig ten debiutuje bowiem w kolarskim kalendarzu, kompletując jednocześnie kobiecą wersję tryptyku ardeńskiego.

To dużo dla mnie znaczy bo myślę, że to duży krok dla kolarstwa kobiet. Ten wyścig jest jednym z najpiękniejszych w kalendarzu, trasa jest bardzo wymagająca i wygranie pierwszej edycji jest czymś specjalnym. Był trudny, nie było ani jednego momentu płaskiego. Trzy wyścigi WorldTour w jednym tygodniu – to coś wspaniałego

– podkreśliła zwyciężczyni wyścigu Giro Rosa z 2015 roku.

Jednocześnie dzisiejszy sukces van der Breggen sprawił, że w tym roku była najlepsza na trasie wszystkich trzech imprez. W ubiegłą niedzielę, dzięki samotnemu siedmiokilometrowemu rajdowi triumfowała w Amstel Gold Race, zaś w środę dzięki świetnej wspinaczce pod Mur de Huy jako pierwsza wjechała na metę Fleche Wallonne.

Nigdy nie spodziewałam się, że uda mi się wygrać we wszystkich trzech. Chciałam spróbować wygrać w jednym. Wygrana w całym tryptyku – wow

– podkreśliła uradowana Holenderka.

To coś specjalnego – trzy wyścigi WorldTour w tydzień. Jeśli trafisz z formą, masz trzy szanse. Jeśli mocno zaczniesz sezon, to też świetnie, ale potem jest trudniej utrzymać tę dyspozycję przez wiosnę. Trzeba wybierać. Wiosna nie poszła do końca tak jak planowałam – na początku sezonu zachorowałam po wyścigu MTB, ale opóźnienie formy nie było problemem, bo ardeński tydzień był wciąż daleko. Wycelowanie z formą na taki krótki okres czasu to zawsze zagrywka vabanque, nigdy do końca nie wiesz, czy trafisz

– tłumaczyła.

Wypowiedzi na mecie w Ans wysłuchał Paweł Gadzała.